Motoparalotniowy Puchar Polski. Paweł Kozarzewski nie miał sobie równych

Paweł Kozarzewski fot. Grzegorz Misiak

Paweł "Lojak" Kozarzewski to światowa czołówka (fot. Grzegorz Misiak)

Znakomite wieści od Pawła Kozarzewskiego. Nasz mistrz w motoparalotniarstwie nie zawodzi. Znów stanął na najwyższym stopniu podium i… rusza na podbój Hiszpanii, gdzie będzie walczyć w Mistrzostwach Europy.

W miniony weekend w Rudnikach odbyła się kolejna edycja Pucharu Polski. Wystartował tam nasz znakomity motoparalotniarz Paweł Kozakrzewski. Zawodnik mieszkający w Zalesiu Borowym w ostatnim czasie ciągle jest na walizkach. We wtorek rusza do Hiszpanii na Mistrzostwa Europy. Tuż przed wyjazdem podzielił się z nami wspaniałymi wieściami z edycji Pucharu Polski, gdzie był bezkonkurencyjny:


MPPP to cykl 5 imprez, które rozgrywane są na terenie całego kraju, zawody te podzielone są na konkurencje nawigacyjne, ekonomiczne oraz sprawnościowe, istnieje także podział poziomu trudności zawodów, ponieważ piloci mogą startować również w Polskiej Lidzie Motoparalotniowej, która nie jest tak wymagająca jak Puchar Polski, proste konkurencje, ale pilotów amatorów, którzy zaczynają przygodę z lataniem sportowym. Puchar przewidziany jest dla zawodników z licencjami sportowymi, konkurencje są bardziej skomplikowane oraz poziom zawodników znacznie wyższy. Przy okazji oprócz zmagań pilotów na lotnisku w Rudnikach odbyły się jubileuszowe V Międzynarodowe Targi Lotnictwa Lekkiego ParaRudniki.
Podobnie jak w zeszłym roku pogoda i tym razem dopisała, ciepło, brak opadów i niewielki wiatr ściągnął do Rudnik wielu pilotów, gości odwiedzających targi oraz obserwatorów zawodów.
Zmagania sportowe rozpoczęły się od sobotniego świtu tzw. konkurencją „combo” – czyli jeden lot z kilkoma zadaniami w trakcie jego trwania. Konkurencja zaczynała się od „czystego startu” – pilot otrzymuje maksymalną ilość punktów, jeśli wystartuje do nawigacji przy pierwszej próbie. Następnie trzeba było odszukać na podstawie mapy punkt otwarcia trasy, polecieć trasę po krzywych tzw. „węża” (piloci startujący w MPPP musieli zadeklarować przed startem, w której minucie lotu pojawią się nad danymi punktami na trasie) po powrocie z nawigacji czekała na pilotów konkurencja celności lądowania.
Należy zgasić silnik na ok 150m nad lotniskiem, lotem szybującym przez min 30 sekund dotknąć lub przewrócić 4-5 pachołków o wysokości 80 cm a następnie bezpiecznie wylądować. Wcześniej oczywiście pilot nie może dotknąć ziemi. – Udało mi się wystartować w pierwszym podejściu, trasa w niektórych miejscach trudna, ponieważ krzywa lotu przebiegała nad szczerym polem i nie było w okolicy za dużo punktów odniesienia. Po powrocie nad lotnisko udało mi się zaliczyć celność lądowania z maksymalną ilością punktów.
W południe dyrektor sportowy ogłosił konkurencję „czysta ekonomia” – polegająca na tym, że pilot najczęściej otrzymuje ok 1,5-2litry paliwa a następnie musi jak najdłużej utrzymać się w powietrzu kończąc lot na lotnisku w wyznaczonym kwadracie 60×70 metrów.
– Dla porównania, mój silnik spala ok 3-4 litrów podczas spokojnego latania na godzinę.
Do tej konkurencji wystartowałem, jako pierwszy, ponieważ im później tym słabsza termika (prądy wznoszące) i trudniej utrzymać się w powietrzu. W zeszłym roku udało mi się wywalczyć tytuł Mistrza Polski w Częstochowie, więc mniej więcej wiedziałem gdzie są tzw. „stacjonarne kominy”, które noszą i tak było tym razem. Zaraz po starcie złapałem pierwsze noszenia, na małych obrotach silnika zaczynałem wdrapywać się wyżej. Po ok 10 minutach lotu byłem na wysokości około 500 metrów, w powietrzu było gęsto, ponieważ wszyscy zawodnicy również szukali swoich noszeń. Gdy tylko wariometr wskazywał, że lecę pionowo lub nabieram wysokości całkowicie odpuszczałem manetkę gazu. Aż w końcu na około 600 metrach złapałem mocny komin, ze wznoszeniem +6,6 m/s. Od razu wyłączyłem silnik, w kilka minut zameldowałem się na wysokości prawie 1700 metrów, gdzie było już zimno. Nie byłem przygotowany by latać w temperaturze poniżej 10 stopni. Wytracałem wysokość do ok 1200 metrów a następnie spowrotem wlatywałem pod tą samą chmurę, która wyciągała mnie do góry. Finalnie w powietrzu udało mi się spędzić prawie 1,5 godziny lądując, jako przedostatni pilot tej konkurencji. Udało się wygrać ekonomię. Wieczorem odbyła się konkurencja sprawnościowa – „slalom japoński”. Pilot leci trasę slalomu pomiędzy tyczkami narciarskimi na sprężynie o wysokości 2 metrów mijając je oraz kopiąc po drodze. Ta konkurencja najwyżej punktowana jest za czas przelotu oraz jego poprawność. Poleciałem „japończyka” szybko, ale asekuracyjnie by nie popełnić żadnego błędu, tą konkurencję również udało mi się wygrać w swojej klasie.
W niedzielny poranek pojawiły się oficjalne wyniki, udało mi się zdobyć największą liczbę punktów w klasie PF1 i wygrać te zawody oczywiście z kategorii MP Pucharu Polski.
Kolejna edycja w Toruniu już 25 czerwca, ale we wtorek wieczorem wyjeżdżam na II Motoparalotniowe Slalomowe Mistrzostwa Europy w Hiszpanii na Bornos, by walczyć w dwóch klasach: start z nóg oraz na kołach. Czeka nas trasa licząca 3,5 tys kilometrów, 40 godzin ciągłej jazdy no i walka o obronę tytułów Slalomowych Mistrzów Europy. Zawody kończą się 19 czerwca, na swoim zawodniczym profilu facebookowym na bieżąco będę się starał relacjonować nasze poczynania.
Kciuki oraz wsparcie na pewno się przyda.

Paweł Kozarzewski