Najpierw Rada Gminy podjęła uchwałę o nieudzieleniu wójtowi absolutorium, potem wszyscy czekali z zapartym tchem na ruch radnych – projekt uchwały dotyczący referendum. Okazuje się jednak, że członkowie rady nie muszą się o to martwić. Znalazło się już pięć osób, które podjęły się tego trudnego zadania.
8 czerwca do Urzędu Gminy wpłynął wniosek mieszkańców gminy Jabłonna występujących z inicjatywą przeprowadzenia referendum gminnego. Podpisało się pod nim pięć osób, czyli tyle, ile jest konieczne, aby podjąć się tego działania. Pod wnioskiem podpisali się: Agnieszka Pytlewicz, Monika Bujan – Kaczyńska, Włodzimiera Magierska-Sowa, Andrzej Zawadzki i Stanisław Zawadzki. Jak zostało napisane we wniosku, osoby te chcą odwołać Jarosława Chodorskiego ze stanowiska wójta z następujących powodów: nierealizowania obietnic wyborczych, braku dbałości o dobro i rozwój gminy, niszczenia lokalnej służby zdrowia, niszczenie oświaty, braku dbałości o dobro mieszkańców.
Komfort Rady Gminy
Na ostatniej sesji Rada Gminy zdecydowała się na nieudzielenie wójtowi absolutorium. Dawało jej to prawo do podjęcia uchwały o przeprowadzeniu referendum w sprawie odwołania wójta. Jeśli członkowie rady zdecydowaliby się na ten krok, ponosiliby pewne ryzyko. Jeżeli w referendum więcej niż połowa ważnych głosów zostałaby oddana przeciw wnioskowi, wówczas nastąpiłoby przedterminowe zakończenie kadencji rady, która wystąpiła z wnioskiem. Choć grupa inicjatywna odżegnuje się od współpracy z Radą Gminy, nie da się ukryć, że świadomie bądź nieświadomie zabezpiecza ją w działaniu. Radni nie muszą już niczym ryzykować.
Szesnasty radny
Najbardziej rozpoznawalną osobą spośród piątki osób podpisanych pod wnioskiem dotyczącym przeprowadzenia referendum, jest Andrzej Zawadzki, zwany przez jabłonowskich samorządowców szesnastym radnym. Zawadzki otwarcie mówi o tym, że ceni kreatywność takich osób jak Jurek Łuba i Olga Muniak. Pan Andrzej z zapałem uczestniczy w sesjach oraz komisjach Rady Gminy. Bez wątpienia nie są mu obojętne sprawy gminy, dlatego śledzi postępy (bądź ich brak) wójta Jarosława Chodorskiego. – Część mieszkańców, którzy rozumieją struktury samorządowe, wie, że rada słusznie postąpiła nie udzielając wójtowi absolutorium. Radni, którzy głosowali przeciw tej uchwale, w mojej ocenie nie powinni sprawować mandatu radnego. Wójt nie wykonał budżetu. Ja już nawet nie wspominam o jego arogancji. Po raz pierwszy w historii tej gminy w Urzędzie obowiązują miesięczne terminy, aby spotkać się z wójtem. Kiedy na Komisję Oświaty przychodzą mamy czterolatków, wójta nie ma, bo ma inne sprawy(…) – uzasadnia swoje stanowisko Zawadzki. Podkreśla, że do Jarosława Chodorskiego jako człowieka nie ma zastrzeżeń, natomiast mówi wprost, że „na wójta się nie nadaje”. Krytykuje jego decyzje kadrowe podsumowując, że wybór wicewójta Marcina Michalskiego i naczelnik Wydziału Inwestycji Agnieszki Sobczak, to „totalna klęska”. – Wójt jest na tyle arogancki, iż twierdzi, że choćby Zawadzki zebrał tysiąc podpisów, to i tak nie zdoła go „ruszyć”. Nie jestem zwolennikiem odwoływania wójtów, ale jeżeli wójt sobie nie radzi, to nie ma innego wyboru. Wójt i inni urzędnicy są dla nas mieszkańców. Jeśli odwołamy wójta, to zrobimy wszystko, aby nikt z nowych urzędników nie kontynuował swojej pracy w Urzędzie. Urzędnicy powinni nam doradzać i pomagać, a tak nie jest – mówi.
Milczący brat
Stanisław Zawadzki jest bratem ciotecznym Andrzeja Zawadzkiego. Pan Andrzej z uśmiechem mówi o tym, że od lat są zaangażowani są w lokalny samorząd. – Zawsze waliliśmy do wrót gabinetów wszystkich wójtów, począwszy od Jerzego Łuby. Na początku kadencji obecnego wójta pytaliśmy, jak możemy mu pomóc. Odpowiedział, że sobie poradzi. Mało tego żartował, że tak jak wcześniej był doskonałym stylistą fryzur, tak teraz będzie doskonałym wójtem – mówi Pan Andrzej. Niestety sam Stanisław Zawadzki odmówił nam komentarza i nie chce rozmawiać o powodach, dla których stał się jednym z inicjatorów referendum.
Pomysłodawczyni
Inicjatorką zwołania grupy, która będzie dążyła do przeprowadzenia referendum, jest mieszkanka ul. Leśnej w Jabłonnie Agnieszka Pytlewicz. Jest ona również mamą dziecka uczącego się w Szkole Podstawowej w Jabłonnie. Zabierała głos w programie „To jest temat”, który dotyczył nieprawidłowości podczas tegorocznego sprawdzianu szóstoklasistów. Wyrażając swój brak zastrzeżeń co do podpowiadania nauczycieli podczas egzaminu, opowiedziała się jednoznacznie po stronie dyrektor szkoły Agaty Gołowicz, i przeciw wójtowi. Pani Agnieszka zastrzega jednak, że nie należy obu tych sytuacji wiązać ze sobą. Pytlewicz zapytana dlaczego inicjatywa referendalna została podjęta akurat po nieudzieleniu wójtowi absolutorium, mówi o tym, że „inicjatywa trwa od dawna”, a czas jej trwania określa na około 3 miesięcy. – Coraz większa liczba mieszkańców jest niezadowolona z działań wójta. Decyzja radnych potwierdziła jedynie, że w naszej gminie dzieje się źle. Znalazł się w końcu ktoś, kto w przeciwieństwie do grupy społeczeństwa, która jedynie mówiła o tym, że wypadałoby coś w końcu zrobić – zadziałała. Złożyliśmy wniosek i jesteśmy skłonni poświęcić swój czas, po to, aby mieszkańcy mogli podjąć decyzję o tym, jak dalej potoczą się losy naszej gminy – wyjaśnia. Na pytanie czy myśli, że rada sama nie podjęłaby się zadania zorganizowania referendum, nie odpowiada jednoznacznie. – Nie jestem w stanie udzielić pani tej informacji. My to zrobiliśmy bez jakiegokolwiek porozumienia z Radą Gminy. Zrobiliśmy to jako przysłowiowy pan Kowalski z troski o dobro mieszkańców. (…) Nie interesuje mnie stanowisko żadnego radnego. Z nikim nie mam żadnych powiązań – mówi.
Specjalistka od wpływu społecznego
Kolejną osobą, która podpisała się pod wnioskiem o referendum jest Monika Bujan – Kaczyńska. Już przy pierwszej rozmowie nie da się nie odczuć, że to kobieta z silną osobowością. Jest pewna siebie, nie odpowiada na niewygodne pytania i sama próbuje nadać kształt rozmowie. Można powiedzieć, że to niewątpliwie materiał na lidera w tej grupie. Co ciekawe, Bujan-Kaczyńska z racji swojej pracy zawodowej organizowała konferencję na temat wpływu społecznego. Mimo to podkreśla, że nie jest osobą zaangażowaną w lokalną politykę. Jednak, jak mówi, w niewielkiej miejscowości decyzje polityków lokalnych dotykają ją bezpośrednio jako mieszkańca gminy. Wyjaśnia, że impulsem do złożenia podpisu pod wnioskiem o referendum było to, że „przelała się czara goryczy”. Jej zdaniem działalność wójta oraz jego sposób komunikowania pozostawia wiele do życzenia. Pani Monika twierdzi, że jest poruszona sposobem zakończenia przez wójta Akcji Zima w Szkole Podstawowej w Jabłonnie. Z uwagi na to, że jej dzieci uczęszczają do tej placówki, sprawa ta dotknęła ją w sposób szczególny. Uważa, że najistotniejsze jest to, aby wójt działał dla dobra mieszkańców i to jest „istotą działań” w kierunku referendum.
Z sercem dla gminy
Pod wnioskiem o referendum podpisała się również osoba, która przez wiele lat pracowała w Urzędzie Gminy Jabłonna. Włodzimiera Magierska – Sowa, znana wszystkim jako Grażyna Sowa, była urzędniczka jest już na emeryturze. Choć jest już w zaawansowanym wieku, twierdzi, że ma duży potencjał energetyczny, zdobytą latami wiedzę i wiele mogłaby jeszcze zrobić dla gminy. Jeden z byłych pracowników urzędu mówi o niej: – fachowiec, pracowita, znała się na kanalizacji. Kiedy trzeba było o drugiej w nocy wsiąść na pług i poprowadzić kierowcę, aby wiedział, w jakiej kolejności powinien odśnieżyć ulice, „Pani Grażynka” to po prostu robiła. W czasie majowych świąt (1 i 3 maja) jej brak obrazowały zaniedbane miejsca pamięci narodowej. Magierska-Sowa pracowała dla gminy Jabłonna prawie siedemnaście lat, jako inspektor do spraw gospodarczo-komunalnych, została odznaczona z rąk Władysława Bartoszewskiego złotem i srebrem dla opiekuna miejsc pamięci narodowej. Spekulacji na temat jej odejścia jest wiele. Ona sama twierdzi jednak, że jeszcze nie dojrzała, aby o tym mówić. – Czasem jest tak, że po 16 latach satysfakcjonującej pracy, pracownik sam decyduje się na odejście – mówi enigmatycznie. Wspomina o milczącej akceptacji wójta w sytuacji, której powinien się przeciwstawić. Ubolewa nad „brudem na ulicach”, o które jako pracownik urzędu dbała.
Nieważne jak długo
Trudno od inicjatorów referendum uzyskać informacje na temat kulis działalności grupy. Jak się poznali, kiedy i w jakich okolicznościach zapadła decyzja dotycząca działań w kierunku referendum – to pytania pozostające bez odpowiedzi. Monika Bujan-Kaczyńska otwarcie mówi o tym, że nie chce udzielać odpowiedzi na podobne pytania, ponieważ to nieistotne. Mimo to, otwarcie przyznaje, że spośród grona pięciu osób, które złożyły swoje podpisy pod wnioskiem, nie zna Włodzimiery Magierskiej-Sowa. Agnieszka Pytlewicz mówi z kolei o tym, że z niektórymi osobami z grupy inicjatywnej poznała się całkiem niedawno. Andrzej Zawadzki pytany o kulisy znajomości z paniami wspomina o piknikach i zebraniach. Być może to wszystko jest nieistotne, bo tak naprawdę nie potrzebna jest długa znajomość, po to, aby zrealizować wspólny cel.
Kto na wójta?
Członkowie grupy inicjatywnej zapytani o to, kogo widzą na stanowisku wójta nie udzielają konkretnej odpowiedzi. Andrzej Zawadzki przyznaje, że „tu mamy problem”. – Chciałbym, aby to był kandydat, który ma wykształcenie, jest kreatywny, ma osiągnięcia zawodowe i doświadczenie w samorządzie – mówi. Choć twierdzi, że na razie nie widzi stuprocentowego kandydata, poważnie rozpatruje, czy Grzegorz Kubalski (przyp. red. – wójt gminy Jabłonna w kadencji 2002- 2006, obecnie zasiada w zarządzie Rady Powiatu) nie byłby odpowiednią osobą. Liczy, że wygrałby ze Zbigniewem Garbaczewskim (przyp. red. – radny Rady Gminy Jabłonna w poprzedniej kadencji, obecnie radny Rady Powiatu, kandydat na wójta w ostatnich wyborach).
Radni w niebezpieczeństwie
Znane powiedzenie mówi „uderz w stół, a nożyce się otworzą”. Razem z tematem referendum dotyczącego odwołania wójta, coraz częściej pojawiają się pomysły, że aby w gminie Jabłonna nastąpiły prawdziwe zmiany na lepsze, należałoby pomyśleć o referendum w sprawie odwołania Rady Gminy. Nie wiadomo jeszcze, czy podobne głosy radni powinni traktować jako żart, groźby bez pokrycia, czy też rzeczywiste zagrożenie…
Tymczasem
Mieszkańcy gminy Jabłonna, którzy złożyli wniosek o przeprowadzenie referendum, niemal od razu zabrali się do zbierania głosów poparcia niezbędnych do tego, aby mogło ono dojść do skutku. – Podpisy będą zbierane indywidualnie oraz w miejscach ogólnodostępnych dla mieszkańców. Właśnie jesteśmy na etapie prowadzenia rozmów z jedną z sieci marketów, pod którą moglibyśmy stanąć. Będziemy starali się zbierać podpisy również pod kościołem, aby dotrzeć do jak największej liczby osób – wyjaśnia Agnieszka Pytlewicz.