Schronisko w Józefowie ma złą sławę, ale czy rzeczywiście na nią zasługuje? Długi, w które wpada, nie przeszkadzają przyjmować kolejnych bezdomnych zwierząt. By schronisko nadal mogło funkcjonować, wolontariusze zwracają się o pomoc do mieszkańców powiatu.
Schronisko połoźone jest na granicy Józefowa i Legionowa, przy ulicy Struźańskiej. Oprócz 10 pracowników przyjeźdźa tam około 20 wolontariuszy. Jedni pomagają przy adopcjach, inni przychodzą sprzątać boksy, wyprowadzać psy na spacer. Wolontariusze nie zajmują się przepisami, im zaleźy na zwierzętach. Podczas spacerów dokładnie oglądają psy. Starają się resocjalizować te, które tego wymagają. Czasem wystarczy przebywać w ich towarzystwie, pogłaskać, by uspokoić te bardziej wystraszone. Na bezdomnych psach moźna zarobić, gdyby przyjmować tylko te, które objęte są umowami i za którymi idą pieniądze od gmin. Ale schronisko w Józefowie przyjmuje wszystkie psy i przez to wpadło w tarapaty. Koszty utrzymania są tak duźe, źe rosną kolejne długi.
Zła sława schroniska
Podczas inspekcji weterynaryjnych zauwaźono wiele nieprawidłowości. Wśród nich: mała odległość schroniska od zabudowań ludzkich, brak utwardzenia terenu, problemy z kwarantanną psów), wybiegami dla psów i ślady bytowania szczurów. Od standardów odbiegają pomieszczenia lekarskie. Kontrole odnotowują braki w dokumentacji, opisach padnięć i liczbie szczepień. Ale dodać naleźy, źe schronisko przyjmuje wszystkie psy i koty, które trafią w jego mury. Równieź takie, które zostają przywiązane do drzew przed schroniskiem, które ludzie podrzucają lub nawet wrzucają przez płot. Zła sława to równieź plotki na temat handlu karmą. Dyrektor Boźena Rajczak tłumaczy: – To było dwa, trzy lata temu, dostaliśmy karmę i jeden z pracowników sprzedał ją. Został zwolniony. Obecnie karma jest przechowywana pod kluczem.
Rachunek czy karma
– Tutaj źaden pies nie jest głodny – mówi dyrektorka. Największą bolączką jest brak funduszy. Schronisko ma długi w elektrowni, wisi nad nim grożba odłączenia prądu. Na zapłatę za mięso potrzeba ok. 4 tys. zł. Dyrektor wzięła juź czwarty kredyt na pokrycie bieźących wydatków. Dług powiększa się takźe u weterynarza i jeśli przychodzi wybierać między karmą dla zwierząt, zapłaceniem rachunku czy wybetonowaniem wybiegu, to nikt się nie zastanawia. Okazuje się, źe dla lekarza powiatowego waźniejsze jest to, źeby teren został utwardzony, niź źeby zwierzęta były zdrowe i najedzone. Stąd prośba pracowników schroniska i wolontariuszy. – Jeśli ktoś ma zbędną kostkę brukową, płyty chodnikowe i mógłby się podzielić z nami… – prosi dyrektor Rajczak – Bardzo potrzebujemy równieź osłony. Sąsiad skarźy się na ciągłe hałasy. Nie mamy niestety funduszy na budowę. Chcielibyśmy, by jakaś firma sponsorowała skrzydło wygłuszające dżwięki. Rzeczywiście szczekanie bywa kłopotliwe. Czy znajdzie się ktoś, kto by zechciał wykonać coś takiego?
A psów coraz więcej
Niestety w wyniku złej opinii lekarza powiatowego schronisko nie mogło podpisać umów z okolicznymi gminami, zrobiły to jedynie Łomianki i Nowy Dwór Mazowiecki, ale większość psów pochodzi z okolic naszego powiatu. Bywa teź i tak, źe Straź Miejska przywozi psy z Legionowa, mimo źe nie ma umowy ze schroniskiem. W czasie weekendu przychodzi sporo wolontariuszy, przyjeźdźają ludzie z darami. Gminy teź pomagają – Jabłonna przeznacza miesięcznie około 5 tys. zł na karmę dla psów. Moźe warto dać szansę i pomóc spełnić te najpilniejsze potrzeby, by schronisko mogło przetrwać. W innym wypadku moźe okazać się, źe 500 zwierząt będzie naprawdę bezdomne.
Iw
WOLONTARIUSZE SCHRONISKA W JÓZEFOWIE:
– Najbardziej potrzebne nam są adopcje – mówi Ewa Stangreciak, która od siedmiu lat zajmuje się wolontariatem – Myślę głównie o tych starszych psiakach. W schronisku jest około 500 psów. Pani Ewa pomaga osobom, które decydują się przygarnąć zwierzę. Uczy, źe potrzeba sporo cierpliwości, pies musi się przystosować. Naleźy mu dać spokój i czekać, aź sam przyjdzie do człowieka. – Tu trzeba czasu – tłumaczy – z psem pracujemy bez pośpiechu. Być moźe kiedyś wydamy poradniki, źeby ludzie zrozumieli zachowanie psa i by łatwiej się zaklimatyzował. Pani Ewa ma cały czas kontakt z nowymi właścicielami, słuźy radami, odwiedza, źeby sprawdzić warunki, w jakich przebywa pies (wizyty poadopcyjne), jeśli coś wzbudza jej niepokój. Wolontariuszka znalazła juź 500 domów dla zwierząt. Jest częstym gościem w schronisku i „specjalizuje się” w szukaniu opiekunów dla starszych psów. – Pomijam potrzeby finansowe schroniska – mówi pani Ewa – najbardziej poszukiwani są ludzie, którzy zechcą dać nowy dom.
– Moja historia zaczęła się, kiedy adoptowałam psiaka – mówi Katarzyna Kosińska, która pomaga w Józefowie 2-3 razy w tygodniu. Teraz zajmuje się głównie adopcjami. Znajduje nowe domy, słuźy za dom tymczasowy, robi zdjęcia podopiecznym i zamieszcza ogłoszenia w Internecie. Działa aktywnie na terenie całej Polski. Oprócz prowadzenia działalności adopcyjnej, wolontariuszka wyprowadza psy na spacer. – Najbardziej zaleźy mi na zmianie nastawienia ludzi do psów ze schroniska – mówi – to nie są psy z problemami. W Józefowie brakuje osoby, która by pomogła wszystko ogarnąć, dyrektorka sama nie daje rady ze wszystkim. To schronisko praktycznie nie zarabia, bo przyjmujemy wszystkie psy. Obdarowują nas przynosząc koce i jedzenie. Tego mamy pod dostatkiem. Schronisku brak pieniędzy na utwardzenie terenu, kostkę, na zapłacenie rachunków za prąd. Gdyby ktoś, jakaś firma zechciała nam pomóc wygłuszyć teren…
– W 1995 roku powstało schronisko w Józefowie – mówi Marcin Augustynowicz – Nie potrafię dokładnie powiedzieć ile jest teraz psów, około 500 sztuk i kilka kotów. Kaźdy człowiek moźe nam pomóc. Moźe przyjść wyprowadzić psa, ale równieź nie wychodząc z domu udostępnić naszą stronę internetową. Pan Marcin czeka na wszystkich, którzy zechcą pomóc, czy to przy komputerze, księgowości. Potrzeby są ogromne. Moźna przekazać 1% za 2010 r. dzięki porozumieniu z Fundacją Viva, szczegóły moźna znależć na Facebooku, na profilu Schroniska dla bezdomnych zwierząt w Józefowie. – Zdenerwowałem się, kiedy przeczytałem o złej sławie, jaką ma schronisko. Jest nas tu około 20 osób, które poświęca swój prywatny czas. 8 wolontariuszy jest najaktywniejszych. Jak spadnie deszcz to tutaj jest dramat – mówi pan Marcin prosząc o wsparcie przy utwardzeniu terenu. – Jest tu kilka szamb, więc wjeźdźają tu samochody, trzeba to solidnie zrobić. Brak niestety na to funduszy.