Z przedstawicielkami Stowarzyszenia Wspólnota Lokalna Powiatu Legionowskiego, laureatkami ogólnopolskiego konkursu „Nasze Kulinarne Dziedzictwo – Smaki Regionów” – Anną Gajewską (Serock), Teresą Krzyczkowską (Szadki) i Janiną Jakubowską (Wola Kiełpińska), przy herbacie, w remizie przy Ochotniczej Straży Pożarnej w Woli Kiełpińskiej, rozmawiała Katarzyna Leszczyńska.
Katarzyna: Witajcie, spotykamy się w wiadomej sprawie, zapowiedziałam się u Was tydzień temu, podczas konkursu kulinarnego „Najlepsza Potrawa Tradycyjna – Wola Kiełpińska 2013”. Ale dziś porozmawiamy o zupełnie innym konkursie… Zacznijmy jednak od początku. Opowiedzcie, jak długo się znacie i skąd.
Teresa: A herbaty się Kasiu napijesz?
Katarzyna: Jasne, poproszę. Mocną i dwie łyżeczki cukru.
Ania: Znamy się od 13 lat.
Teresa: A dokładnie to my się Aniu znamy od 1 grudnia 2000 roku, pamiętasz?
Ania: Tak, faktycznie. Wtedy spotkałyśmy się w UMiG w Serocku, rozpoczęłyśmy pracę w Mazowieckim Ośrodku Doradztwa Rolniczego, to były fajne czasy.
Ania: Siedziałyśmy biurko w biurko, pamiętam jak dziś.
Teresa: Właściwie, to od początku się zaprzyjaźniłyśmy, zagrało między nami to „coś”, co spaja ludzi, jakiś rodzaj łączności, wspólne wartości i chęć do działania.
Ania: I wtedy, właściwie od samego początku, rozpoczęłyśmy współpracę z ludźmi ze środowisk wiejskich gminy Serock, w tym z Kołami Gospodyń Wiejskich.
Teresa: Na przykład przy organizacji dożynek gminnych.
Janina: I tu dołączam ja! Pamiętacie? My się poznałyśmy przy organizacji Święta Darów Ziemi, jak jeszcze impreza była za szkołą w Woli Kiełpińskiej, na boisku, ech… to były fantastyczne imprezy, tam było inaczej… bardziej swojsko, ognisko, kiełbaski.
Ania: To prawda, klimat tamtego miejsca był inny, bardziej sprzyjał tak zwanej integracji, ale nie ma co narzekać, tu, gdzie teraz odbywa się impreza – przy kościele, też jest ok. Bardziej „elegancko”.
Katarzyna: Dziewczyny, tak się zastanawiam. A Wy się zawsze tu, u strażaków spotykacie? I oni tak się zgadzają?
Terasa: Pewnie, my współpracujemy z Marianem Malinowskim – komendantem Gminnych Ochotniczych Straży Pożarnych i całą ekipą strażaków od samego początku, od 2000 roku. Zaczęło się od szkoleń organizowanych dla rolników z terenu naszej gminy przez Ośrodek Doradztwa Rolniczego, które odbywały się właśnie tu – w remizie. Marian nigdy nie robił żadnych problemów, zawsze był przychylnie nastawiony. Po prostu społecznicy trafili na społeczników.
Ania: My tu organizujemy od lat różne imprezy wiejskie. Sylwester, Dzień Kobiet, Andrzejki, bale karnawałowe, to wszystko przy współpracy z OSP.
Janina: To wygląda tak, że kobiety z naszej ekipy, bo to nie tylko my trzy (my jesteśmy takie prowadzące, można powiedzieć), ale również nasze koleżanki z KGW, pomagamy strażakom przy ich imprezach, gotujemy, myjemy okna, sprzątamy i nawet firanki szyjemy. Taka przyjacielska wymiana usług – mówiąc krótko.
Teresa: Dobrze to Janka ujęłaś.
Katarzyna: A jak doszło do założenia stowarzyszenia Wspólnota Lokalna Powiatu Legionowskiego? Jaki był Wasz cel?
Ania: Stowarzyszenie założyłyśmy w 2010 roku. Zasięg naszych działań chciałyśmy rozszerzyć na obszar całego powiatu legionowskiego i zrzeszać ludzi działających społecznie dla rozwoju wsi, czyli takich jak my – posiadających pomysły i pasję, aby wspólnie coś dobrego zrobić, ale także pokazać się szerszej publiczności, pokazać, że na wsi dużo się dzieje, że my tu nie śpimy.
Katarzyna: No dobrze, ja wiem, że możecie tak opowiadać całymi godzinami, widać, że żyjecie tą swoją społeczną robotą. Przejdźmy jednak do głównego tematu naszej rozmowy. Konkurs „Nasze Kulinarne Dziedzictwo – Smaki Regionów”, organizowany przez Polską Izbę Produktu Regionalnego i Lokalnego. Opowiadajcie, jak to było, skąd pomysł, żeby wystartować?
Teresa: Pomyślałyśmy, że to całe gotowanie dobrze nam wychodzi, że to co robimy, nie dość, że wszystkim smakuje, to jeszcze dobrze wygląda. I że czas się pochwalić, a może sprawdzić po prostu gdzieś dalej. Nabrałyśmy odwagi już w ubiegłym roku, kiedy to pierwszy raz, jako stowarzyszenie, wystartowałyśmy w konkursie. Zajęłyśmy wtedy pierwsze miejsce w etapie regionalnym za zestaw obiadowy „zupa porowa z pulpecikami, karkówka pieczona i kluski śląskie oraz sok ze świeżych jabłek z miętą”, Perły 2012 nie udało nam się wtedy zdobyć.
Ania: Trzeba wytłumaczyć, że ten konkurs przebiega jakby dwuetapowo. Pierwszy etap to są eliminacje regionalne, w każdym z województw. I tu nagrody „rozdaje” marszałek każdego z nich. Natomiast do PERŁY – wyróżnienia/nagrody ogólnopolskiej, otrzymuje się nominację w każdym z województw i zwycięstwo oznacza już bycie najlepszym w kraju, nagrody natomiast „rozdaje” minister rolnictwa i rozwoju wsi.
Janina: I skoro nam tak dobrze poszło w roku ubiegłym, postanowiłyśmy ponownie wystartować. Tym razem z „zupą grzybową z kluseczkami i zegrzyńskim sandaczem zapiekanym w śmietanie na warzywach z pietruszkową posypką”.
Katarzyna: Dlaczego ryba?
Ania: No wiesz, chyba to oczywiste. Ryba, bo związana z Jeziorem Zegrzyńskim. Do tego w tym roku mamy 50-lecie jego powstania, i my postanowiłyśmy to uczcić.
Katarzyna: A dlaczego akurat sandacz, no może Wam się to pytanie wydać dziwne, ale nieszczególnie znam się na rybach…
Teresa: Kaśka, proszę Cię, jak możesz nie wiedzieć, że sandacz pływa w Zegrzu. W dodatku jest go tu dużo. Wiemy, bo nasi mężowie wędkują i znoszą nam je do domów. Ma bardzo dobre mięso, jest pyszny.
Janina: …więc go ubrałyśmy w sosik ze śmietany, zapiekłyśmy na warzywach, posypałyśmy pietruszką i zawiozłyśmy 22 czerwca do Poświętnego. To tam odbywał się finał regionalny konkursu.
Katarzyna: I tam od razu podano wyniki? Jak Wam poszło?
Ania: Tak, wyniki podawane są tego samego dnia. Zajęłyśmy – pamiętaj, że startowałyśmy jako stowarzyszenie – drugie miejsce. Wyprzedziło nas tylko Ranczo Aksamitka z Gawłowa (okolice Nasielska) – gratulujemy im serdecznie tego pierwszego miejsca.
Janina: A nagrody wręczał nam osobiście pan Adam Struzik, marszałek województwa mazowieckiego.
Katarzyna: A ja Wam gratuluję! Drugie miejsce, bardzo dobry wynik. I teraz przejdźmy do kolejnego etapu, czyli do PERŁY 2013. Jak to było?
Teresa: Wiedziałyśmy, że mamy nominację do PERŁY. Czekałyśmy do połowy września na informację, jak nam poszło.
Ania: 11 września ok. godz. 22:00 dostałam SMS-a od znajomego z Urzędu Marszałkowskiego o następującej treści: „macie PERŁĘ, oficjalne pismo w drodze”. Radość nieziemska!
Teresa: W oficjalnym piśmie informacja, że mamy się stawić 22 września – tym razem w Poznaniu, na wielkim finale, po odbiór nagrody.
Janina: A ja już myślałam tylko o tym, żeby przygotować na poczęstunek, na ten finał, najlepszą wersję naszego sandacza. Musiał przecież smakować wyśmienicie!
Katarzyna: Opowiedzcie, co się działo 22 września w Poznaniu.
Ania: W Poznaniu odebrałyśmy statuetkę PERŁA 2013 z rąk pana Stanisława Kalemby, ministra rolnictwa i rozwoju wsi. To była wielka radość. Miałyśmy także okazję uczestniczyć w seminarium prowadzonym przez Regionalna Izbę Produktu Regionalnego i Lokalnego, dotyczącym certyfikacji produktów regionalnych.
Teresa: Zamierzamy zarejestrować konkursowego sandacza jako produkt tradycyjny, ale to oddzielna historia, na dłuższą rozmowę. Procedura jest do przejścia w każdym razie.
Katarzyna: Czy ktoś pomógł Wam sfinansować wyjazd? To kawał drogi przecież. Paliwo kosztuje.
Teresa: Paliwo pomógł opłacić Mazowiecki Ośrodek Doradztwa Rolniczego, za co serdecznie dziękujemy.
Serdecznie Wam dziękuję za rozmowę… no i za herbatkę.