Zapewne nie wszyscy wiedzą o lokalnym zagłębiu sadowniczym w północnej części naszego powiatu w gminie Serock oraz w sąsiednim powiecie nowodworskim wzdłuż dolnego biegu Narwi od Zegrza do Pomiechówka. Uprawa drzew owocowych zajmuje szóstą część serockich terenów rolniczych.
Wśród 625 hektarów sadów dominują jabłonie zajmujące 421 ha, wiśni jest 71 ha, mniejszy areał stanowią grusze, czereśnie i śliwy, a na brzoskwinie i orzechy włoskie przypada zaledwie po 4 ha. Średnia wielkość gospodarstwa sadowniczego to 3,72 hektara. Tyle oficjalnej statystyki Urzędu Miasta i Gminy Serock.
Tak było
W arkana rzemiosła wprowadza mnie pan Grzegorz Jaworski, sadownik ze Stanisławowa, przedstawiciel Związku Sadowników RP Oddział Dębe. – W połowie XX wieku gospodarze z naszego terenu zaczęli zakładać pierwsze sady. Były to całkowicie odmienne od dzisiejszych, tak zwane uprawy mieszane, w których między rzędami drzew owocowych rosło coś jeszcze – zboże, ziemniaki, buraki albo nawet truskawki. Na jednym hektarze mieściło się do 400 drzew o koronie kulistej charakteryzującej się dużym zagęszczeniem utrudniającym doświetlenie owoców, co powodowało obniżenie ich jakości. Wydajność wynosiła od 15 do 20 ton z hektara jabłoni. – opowiada.
Tak jest
– Dziś uprawiamy nowoczesne sady szpalerowe, w których rośnie nawet 3 tysiące drzewek na hektarze. To gospodarka intensywna, wymagająca nieporównywalnych inwestycji począwszy od sadzonek, poprzez rusztowania złożone z trzymetrowych betonowych słupów i rozpiętego między nimi drutu, drewniane lub bambusowe paliki podtrzymujące każde drzewo, system nawadniania, aż po ochronę przed chorobami i szkodnikami. Zmieniła się też metoda zbioru. Nie używamy drabin lecz holowanych platform, z których owoc trafia bezpośrednio do skrzyniopalet. Z nowoczesnością przyszła wysoka jakość i wydajność sięgająca 50 ton jabłek z hektara sadu. Jeszcze tylko trzeba mieć chłodnię by przechować zbiory. – mówi dalej pan Grzegorz.
Co dalej?
Jest się z czego cieszyć, lecz są też powody do niepokoju. Mamy w skali kraju nadwyżkę jabłek spowodowaną rekordowymi zbiorami i rosyjsko – europejską wojną handlową. Tegoroczne ceny na poziomie 25 groszy za kilogram jabłek przemysłowych, 45 za eksportowe i 70 za poszukiwane odmiany rynkowe, jak gala czy jonagored, jest poniżej kosztu produkcji jednego kilograma wahającego się od 80 gr do złotówki. – Nie składamy broni – deklaruje Jaworski i zastanawia się głośno – może rozwiązaniem są grupy producenckie, które sprawdzają się w rejonie warecko – grójeckim, pozwalają na większą efektywność i są wspierane większymi środkami europejskimi? A może lokalne przetwórstwo, które oprócz kilku pierwszych mikro tłoczni naturalnego soku, w naszej okolicy nie istnieje. Mam następcę o wysokich kwalifikacjach, który chce kontynuować rodzinną tradycję, razem myślimy o przyszłości, gdyż trzeba działać. -Kto stoi w miejscu, ten się cofa – podsumowuje pan Grzegorz przy pożegnaniu.
To idą młodzi
W środkowej części pasa upraw sadowniczych ujścia Narwi leży Dębe. Miejscowość usytuowana w systemie fortecznym twierdzy Modlin zapisała się w historii Polski podczas walk przeciwko bolszewikom w 1920 roku. W latach sześćdziesiątych minionego stulecia powstała tu słynna na całym Mazowszu zapora wodna z hydroelektrownią, która spiętrzyła wody Narwi w Jezioro Zegrzyńskie. Dziś Dębe żyje z sadownictwa. Tutaj spotykam reprezentanta najmłodszej generacji tej profesji Krzysztofa Winnickiego. Sadownik w trzecim pokoleniu wraz z rodzicami prowadzi 26 hektarowy sad z jabłoniami, gruszami, wiśniami, czereśniami i śliwami. Około trzy lata temu, na fali mody na tłoczone soki NFC (naturalne, nie na bazie koncentratu) zainteresował się cydrem. Zaczął studiować literaturę, hobbystycznie próbował wytwarzania cydru, doskonalił wiedzę i umiejętności. Wyniki domowych eksperymentów były na tyle obiecujące, że nie zauważył, kiedy cydr stał się jego pasją.
Nowa specjalność regionalna?
Akurat trwały zawirowania handlowe. Ceny skupu w 2015 spowodowały zapalenie się lampki ostrzegawczej i naturalnym biegiem rzeczy Winnicki zdecydował o rozpoczęciu produkcji cydru. Załatwił formalności i z początkiem 2016 pierwsza partia była gotowa. Powstał produkt dopieszczony, najwyższej jakości, półsłodki, robiony wyłącznie w oparciu o moszcz naturalny. – Zarejestrowałem własne logo. Używam prostej nazwy „Cydr jabłkowy”. Moim wyróżnikiem jest brązowa butelka, jedyna tego koloru w Polsce i niepowtarzalny smak. Jakość sprawia, że mój cydr jest nieco droższy od wyrobów masowych wytwórców, ale klienci potrafią docenić lepszy towar – mówi pan Krzysztof i dodaje, że już myśli o rozwoju produkcji.
Czas cydru lodowego
– Na przyszły rok planuję zrobienie limitowanej serii tysiąca butelek cydru wytrawnego oraz uruchomienie produkcji cydru lodowego powstającego na bazie przemrożonych owoców – bardziej wyrazistego i słodszego.- mówi Winnicki. Cydr lodowy staje się polską specjalnością. Dwóch naszych wytwórców dosłownie „wykosiło” na tym polu międzynarodową konkurencję na targach w Hiszpanii i w Austrii.
Pozostaje pogratulować śmiałej inicjatywy liderowi lokalnej przedsiębiorczości, życzyć dalszych sukcesów i oczekiwać realizacji nowych pomysłów ubogacających nasze stoły.
A zainteresowanych bliższym poznaniem nowego wyrobu z narwiańskich sadów zapraszamy do odwiedzenia witryny www.cydrjablkowy.com i profilu społecznościowego https://m.facebook.com/cydrjablkowy/.