Jedna ofiara śmiertelna, setki połamanych drzew, pozalewanych ulic, piwnic i obiektów, tysiące legionowian bez prądu – to żniwo, jakie przez niespełna godzinę w całym legionowskim powiecie zebrał niebezpieczny front burzowy „Lucyfer”.
„Lucyfer” przez niespełna godzinę spustoszył powiat
W czwartek (10 sierpnia br.) nad ranem przez ziemie powiatu legionowskiego przeszedł niebezpieczny front burzowy „Lucyfer”. Nie dość, że przyniósł on nie tylko mordercze upały, ale także porywiste i gwałtowne burze. Towarzyszył mu silny wiatr, momentami osiągający prędkość nawet i do 100 kilometrów na godzinę. Szkody, jakie na terenie powiatu legionowskiego wyrządził wczorajszy (10 sierpnia br.) żywioł są ogromne, zaś z jego konsekwencjami – głównie pod postacią braku prądu – wielu legionowian zmaga się jeszcze dziś. Najsmutniejsze jest to, że przechodząca przez cały kraj niebezpieczna nawałnica zabiła człowieka i to właśnie na terenie powiatu legionowskiego.
Przygniotła go łódka
Towarzyszący „Lucyferowi” porywisty wiatr przewrócił łódkę na rzece Bug, w której przebywał około 60-letni mężczyzna. Niestety, wędkarz zginął na miejscu. – Dziś o godzinie 9.32, tuż po gwałtownym szkwale, ratownicy dyżurni Legionowskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (LWOPR) odebrali zgłoszenie od pogotowia ratunkowego i straży pożarnej o wywróconej łódce na rzece Bug na wysokości Kani Polskiej. Na miejsce została skierowana załoga 201 i karetka wodna. Po dotarciu na miejsce zdarzenia, ratownicy zauważyli wywróconą do góry dnem łódkę wędkarską. Obok łódki stał jeden z poszkodowanych, który powiedział, że jego kolega prawdopodobnie znajduje się pod łódką. Ratownik podpłynął do wywróconej łódki, zajrzał pod nią i zauważył przygniecionego mężczyznę. Po dotarciu na miejsce zdarzenia zespołu karetki wodnej, ratownicy unieśli wywróconą łódkę i wydobyli mężczyznę. Ratownicy medyczni stwierdzili brak czynności życiowych. Na miejsce została wezwana policja, która przejęła dalsze czynności – tak w mediach społecznościowych ratownicy z LWOPR-u relacjonowali przebieg ich wczorajszej (10 sierpnia br.) akcji ratunkowej na wodach przylegających do Jeziora Zegrzyńskiego.
Wiatr wyrzucił go z łódki w trzciny. Stracił przytomność
Nieżyjącemu już wędkarzowi towarzyszył około 70-letni mężczyzna, którego porywisty wiatr wyrzucił z łódki w pobliskie trzciny. – Ten mężczyzna powiedział nam, że ileś czasu był nieprzytomny i leżał w pobliskich trzcinach. Jak się ocknął, to zaczął wołać o pomoc. Ktoś z łodzi obok usłyszał go i zawiadomił służby – mówi Krzysztof Jaworski, szef LWOPR-u, dodając po chwili, że temu mężczyźnie, na szczęście nic się nie stało, zaś ratownicy medyczni po przebadaniu go na miejscu zdarzenia, nie stwierdzili u niego żadnych poważniejszych obrażeń. – W pozostałej części tego dnia, na wodach Jeziora Zegrzyńskiego było spokojnie. Nie podejmowaliśmy już żadnych interwencji – podsumowuje Krzysztof Jaworski z LWOPR-u.
„Zalane” Legionowo i „połamany” powiat
Połamane drzewa, pozalewane ulice, piwnice domów, czy też innych obiektów – z takimi skutkami „Lucyfera” przyszło się wczoraj (10 sierpnia br.) zmierzyć legionowskim strażakom. –Interweniowaliśmy przeszło 130 razy. Jeszcze dzisiaj spływają do nas zgłoszenia o powstałych na skutek nawałnicy zniszczeniach – mówią strażacy, którzy pewnie dopiero za kilka godzin wiążąco podsumują czwartkowe (10 sierpnia br.) przejście „Lucyfera” nad powiatem legionowskim. Ratownicy zapewniają jednak, że na terenie całego powiatu, oprócz tragicznie zmarłego na Bugu wędkarza, groźna nawałnica, ani nie zabiła, ani też nie raniła już żadnej innej osoby. – W samym Legionowie odnotowaliśmy 45 zdarzeń. Były to głównie zalania. Wiele razy wyjeżdżaliśmy do miejscowości położonych w gminie Serock. Sporo pracy mieliśmy w Jadwisinie, Kani Nowej, Kani Polskiej, czy też w Borowej Górze – relacjonują strażacy z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej (KP PSP) w Legionowie.
Bez zdarzeń drogowych z udziałem kierowców
Legionowscy policjanci podczas wczorajszej (10 sierpnia br.) nawałnicy nie odnotowali, ani żadnego wypadku drogowego, ani też żadnej kolizji drogowej. Łamiące się na drogi drzewa i pozalewane ulice, mimo, że realnie zagrażały kierowcom, na szczęście nie wyrządziły żadnych szkód, ani na ich mieniu, ani tym bardziej na ich zdrowiu i życiu.