Andropauza to nienajszczęśliwszy okres w źyciu kaźdego męźczyny. Jak to mówią starość nie radość, ale w niektórych przypadkach nadchodzący wiek starczy moźe być powodem do śmiechu. Dystans do męskich problemów psycho-fizycznych świetnie widać w spektaklu o wszystko mówiącym tytule „Andropauza“.
Komediowe widowisko moźna było obejrzeć w ostatni piątek podczas dwóch spektakli – o godzinie 17:00 i 20:00 w Sali Widowiskowej miejskiego Ratusza. Autorem spektaklu jest Jan Jakub Naleźyty, natomiast reźyserią zajął się Dariusz Szada-Borzykowski. Za choreografię odpowiada Julia Kowen a za scenografię i kostiumy Małgorzata Źukrowska i Małgorzata Filipiak.
Widowisko opowiada historię czterech pensjonariuszy sanatorium. Kaźdy z nich jest inny, kaźdy ma inną historię i charakter, ale łączy ich jedno – andropauza. Cała czwórka próbuje jednak wziąć coś jeszcze od źycia. Podryw na sanatoryjnych dancingach staje się więc ich chlebem powszednim a w zdobyciu wypatrzonych dam mają pomóc im kupowane na lewo feromony i niebieskie pigułki…
Jak się szybko okazuje nie wszystko idzie jak po maśle. Wszystko byłoby dobrze, gdyby w całą sprawę nie mieszał się wspólny wróg wszystkich pensjonariuszy – ordynator o wiele mówiącym nazwisku „Zus“. Gburowaty karierowicz, któremu zaleźy tylko na własnym interesie, pilnuje pensjonariuszy na kaźdym kroku, uprzykrzając im źycie. W końcu irytacja czwórki bohaterów sięga zenitu. Pierwszą sytuacją, która wyprowadza Zusa z równowagi jest festiwal muzyczny zorganizowany w sanatorium. Jego pomysłodawcą jest co prawda sam ordynator, jednak nie spodziewa się on tego, co przygotowała czwórka jego ulubionych pensjonariuszy. W dniu festwiwalu okazuje się, źe panowie przygotowali striptiz. Wszyscy poza samym ordynatorem są zachwyceni. Brat bliżniak Zusa, który dostarcza bohaterom cały asortyment z apteki, proponuje im zorganizowanie kolejnych pokazów. Ostatecznie cały pomysł pali na panewce.
Kolejne próby wyzyskiwania pacjentów ze strony ordynatora spotykają się z reakcją czwórki kolegów. Pensjonarusze odkrywają, źe na piętrze sanatorium Zus trzyma orangutana, którego potrzebuje do badań. Sanatoryjni koledzy karmią zwierze końską dawką viagry a następnie do klatki z rozszalałą małpą wrzucają ordynatora. Tym sposobem zdetronizowany Zus ląduje na ostrym dyźurze a jego brat bliźniak przejmuje funkcję ordynatora. Choć moźe nie do końca zna się na leczeniu, to jednak obiecuje sprawować uczciwe rządy a o to właśnie chodzi, by moźna było dobrze się bawić.Cała historia opowiedziana jest prześmiesznymi dialogami i piosenkami. Poza komicznymi sytuacjami w spektaklu znajdziemy równieź bardziej melancholijne, a moźe nawet wzruszające momenty, kiedy pensjonariusze wspominają młodość.
W role czwórki kolegów z sanatorium wcielają się: Marek Siudym, Jacek Kawalec, Ryszard Kotys i Maciej Damięcki. Tak doborowych aktorów nawet nie wypada oceniać, jednak pokuszę się po prostu o podkreślenie tego, jak brawurowo wcielili się w swoje postaci. Kaźda z nich była bardzo wyrazista, miała swoje przywary i charakter, przez co całe towarzystwo było niezwykle barwną i nieprzewidywalną grupką kolegów. Ordynatora Zusa oraz jego brata bliżniaka zagrał Piotr Skarga. Wcielenie się w podwójną postać o odmiennych postawach źyciowych wymaga duźej wprawy aktorskiej a Piotr Skarga z pewnością naleźy do osób, które taką wprawe posiadają.Scenografia spektaklu była bardzo skromna i sprowadzła się właściwie do kilku parawanów i stolika, jednak w źaden sposób nie wpływało to negatywnie na widowisko. Aktorzy wypełniali swoimi charakterami całą scenę i wymyślna scenografia była po prostu zbędna. Podobnie miała się rzecz z rekwizytami, które grały znikomą rolę. Nieco inaczej wyglądąła kwestia kostiumów. Poza sanatoryjnymi wdziankami aktorzy występowali m.in. w dość skompych strojach, w których wykonywali – mówiąc trochę na wyrost – taniec erotyczny.
Cały spektakl to po prostu wulkan dowcipu w świetnej obsadzie. Jeźeli nie nie mieliście jeszcze okazji zobaczyć tego widowiska to bardzo polecam nadrobić to niedopatrzenie. Podczas oglądania świetnie będą bawić się zarówno panowie jak i panie.
Wróbel