Słowa bywają nieposłuszne. Trudno ich upilnować, czasem mają szemraną przeszłość. Przekraczają granice, a nawet zmieniają znaczenie! Michał Rusinek, niestrudzony tropiciel tajemnic polskiego słowotwórstwa, wytrawny językoznawca, pokazuje pełen tajemnic i przygód świat słów zapożyczonych. Bada, skąd uciekły, śledzi, jaką drogę przeszły, demaskuje ich dziwne pochodzenie, aż wreszcie – odkrywa, skąd w ogóle wzięły się w polskich słownikach.
Lupy w dłoń. Śledztwo rozpoczynamy od pewnego wihajstra, czyli tak naprawdę czego? Oddajmy głos detektywowi M.R.
Wihajster to taki przedmiot, którego nazwy akurat zapomnieliśmy. Mruczymy wtedy pod nosem: „Jak on się nazywa?”. Nasi sąsiedzi zza zachodniej granicy też czasami zapominają słów i wtedy mruczą po niemiecku: „Wie heißt er?”. I właśnie to niemieckie pytanie język polski sobie pożyczył, połączył wszystkie trzy składające się na nie słowa i zrobił z nich jedno: „wihajster”.
Takie pożyczone z innych języków i odpowiednio dopasowane słowa nazywamy zapożyczeniami – i o nich jest ta książka…
Co wspólnego ma indyk z Indianami? Dlaczego na śniadanie często zjadamy „złote jabłka”, a na obiad „kwiaty kapusty”? Czy traktory istniały w starożytności i co łączy jasiek z Jasiem?
Książka pozwoli odkryć sekrety wyrazów, których używamy codziennie, a o których tak mało wiemy! Zilustrowane fantastycznie przez Joannę Rusinek.
Premiera „Wihajstra, czyli przewodnika po słowach pożyczonych” – 16 września!