Nasza Historia: Atak na areszt w Jabłonnie, cz. 2

Bez nazwy-1

Bronisław Majchrzyk „Kajtek”, dowódca Oddziału Dywersji Bojowej podległego komendantowi I Rejonu Legionowo (ze zbiorów Muzeum Historycznego w Legionowie).

Po nieudanej próbie odbicia z aresztu w Jabłonnie sierż. Adama Biechońskiego „Ogończyka” siedziba Urzędu Gminy w Jabłonnie była pilnie strzeżona przez Niemców. Szybko doszli do wniosku, że akcja miała na celu uwolnienie jego osoby.

Nocą z 17 na 18 września 1943 r. chcąc uzyskać jakiekolwiek informacje i z zemsty za śmierć Glinickiego Niemcy poddali sierżanta okrutnym torturom. Szczególnym barbarzyństwem wykazał się volksdeutsch Hans Podeszwa, który podobnie jak zabity pochodził z Poznańskiego.

Akowcy powrócili do Jabłonny nocą z 18 na 19 września 1943 r. Chcąc zwiększyć szanse powodzenia akcji dowódca Oddziału Dywersji Bojowej I Rejonu Legionowo AK Bronisław Majchrzyk „Kajtek” ściągnął do pomocy dawnego kolegę ze Związku Syndykalistów Polskich Władysława Kalinowskiego „Włodka”, zastępcę dowódcy Oddziałów Szturmowych „Zew”. W grupie znaleźli się również Jerzy Kołodziejski „Zeus”, Aleksander Gąszewski „Olek”, Jan Sucheński „Dżon”, Janusz Kołodziejski „Brzask”, Jerzy Lachowicz „Szekspir”, Kazimierz Górczyński „Ramzes”, Aleksander Górczyński „Wyrwiłło”, Zygmunt Jastrzębski „Czaplic”, Ireneusz Szatkowski „Nałęcz” i Stanisław Szatkowski „Mały”. Czterech uczestników akcji „Włodek”, „Zeus”, „Nałęcz” i „Mały” za kilka miesięcy miało stać się żołnierzami legendarnego Batalionu „Parasol”. Do grupy „Kajtek” dobrał więc najlepszych z najlepszych na terenie I Rejonu Legionowo.

Operacja rozpoczęła się od przecięcia linii telefonicznej prowadzącej do Urzędu Gminy. „Brzask” i „Dżon” stali na czujce od strony posterunku żandarmerii pilnując drogi prowadzącej na Modlin i Legionowo. Około 1.00 w nocy pozostali bojowcy wkroczyli na podwórze Urzędu Gminy. Stąd krzyknęli do znajdujących się w środku policjantów granatowych i strażaków, aby nie wychodzili na zewnątrz i zachowali spokój. Krótką serią z pistoletu maszynowego thompson oddaną w kierunku budynku podkreślili powagę sytuacji. Dla zdezorientowania Niemców kilku z uczestników akcji rozmawiało ze sobą po angielsku.

Drzwi aresztu wyważono łomem i Biechoński został wyprowadzony. Spuchnięte od bicia stopy nie pozwoliły mu na założenie butów. Wyczerpany torturami nie był w stanie iść o własnych siłach i koledzy prowadzili go, a właściwie wlekli trzymając pod ręce.

Grupa oddaliła się oddając kilka strzałów w powietrze dla upozorowania walki z policjantami. Chciano w ten sposób odciągnąć uwagę od członków konspiracji znajdujących się wśród urzędników i granatowych policjantów. Po odejściu oddziału policjanci również kilka razy wypalili w powietrze.

Na odgłos strzelaniny zareagowali Niemcy stacjonujący w bazie samochodowej Stralo na Bukowcu (na wysokości Cegielni), którzy na oślep zaczęli strzelać w kierunku ul. Modlińskiej.

Żandarmi niemieccy stacjonujący w budynku plebanii nie byli zainteresowani ściganiem atakujących. Paru z nich udało w kierunku Wisły i dla niepoznaki oddało kilka serii z karabinu maszynowego. Do Urzędu Gminy żandarmi mieli dotrzeć dopiero w godzinę po ataku, po otrzymaniu wsparcia żołnierzy Legionu Turkiestańskiego z koszar w Legionowie. Na miejscu znaleźli łuski z nieznanej im broni i doszli do przekonania, że akcję przeprowadzili brytyjscy komandosi.

Jedyną osobą zainteresowaną ściganiem sprawców ataku była żona Glinieckiego zabitego w czasie pierwszej próby odbicia „Ogończyka”. Mąż już wcześniej w obawie przed śmiercią powiedział jej, których pracowników Urzędu Gminy ma oskarżyć w przypadku jego zabójstwa. Wdowa przyszła z tymi informacjami do wójta Jabłonny Rinasa. Ten jednak nie chciał słyszeć o nadawaniu sprawie dalszego biegu. Sprawa ożyła na nowo w październiku 1943 r., kiedy doszło do bandyckiego napadu na dom przyjaciółki Glinieckiej na Bukowcu. Kobieta ta prowadziła restaurację, w której pracował muzyk będący zapewne konfidentem. Tenże muzyk powiązał sprawę napadu z atakiem na areszt w Jabłonnie i przypadkowo naprowadził Niemców na autentyczną siatkę konspiracyjną. Jednak i w tej sytuacji Rinas nie podjął działań. Sama Glinicka wyjechała do Niemiec.

Sytuacja w urzędzie gminy była cały czas monitorowana przez komórkę wywiadu II Batalionu Jabłonna, z której regularnie wychodziły raporty adresowane do dowództwa w Legionowie. Na ich podstawie uznano, że ze strony wójta Rinasa w tej sprawie nie zagraża konspiracji niebezpieczeństwo.

Tymczasem akcja w Jabłonnie stała się lokalną legendą. W sąsiednich miejscowościach krążyły opowieści o uwolnienie aż trzech członków organizacji konspiracyjnej. Wkrótce życie napisało ciąg dalszy tej historii.

Sierż. Adam Biechoński został przeniesiony do III Rejonu Rembertów „Dęby” VII Obwodu „Obroża” Armii Krajowej. Po jakimś czasie trafił do Wołomina, gdzie służył w lokalnym Oddziale Dywersji Bojowej. W tym czasie z Jabłonny do Radzymina został oddelegowany Hans Podeszwa. Żandarm został rozpoznany i osądzony za zbrodnie popełnione na ludności cywilnej. Wyrokiem podziemnego sądu skazano go na karę śmierci. Wyrok wykonał „Ogończyk”, który stanął ze swym oprawcą twarzą w twarz i zastrzelił go z pistoletu.

Po wkroczeniu Sowietów Biechoński został aresztowany przez NKWD i osadzony w areszcie w Wołominie przy ul. Piaskowej. Tutaj znowu został poddany torturom fizycznym i psychicznym. Rosjanie znęcali się nad więźniami wykonując na nich pozorowane egzekucje. Sierżant nie wytrzymał napięcia i w listopadzie 1944 r. podjął próbę ucieczki. W jej trakcie został zastrzelony.

Rafał Degiel

Ważniejsze źródła:

  1. AAN, Archiwum Edwarda Dietricha, teczka 90, Zbiór dokumentów oryginalnych,
  2. Kiełbiński, Brawurowe akcje oddziału dywersji bojowej „Kajtek”, „Mały” [w:] Chotomów Jabłonna w konspiracji i walce, red. P. Cudna-Kowalska, Chotomów, Jabłonna 2004,
  3. Srokowski, Dziennik 1939-1944, oprac. P. Biliński i J. E. Szczepański, Warszawa 2021.

 

Nasza Historia: Atak na areszt w Jabłonnie, cz. 1