W 1792 r. pierwszym w dziejach żołnierzem, który otrzymał order Virtuti Militari, został książę Józef Poniatowski – właściciel Jabłonny. 151 lat później jako pierwsi żołnierze VII Obwodu „Obroża” Armii Krajowej krzyż Virtuti otrzymali pchor. Mieczysław Stępnowski „Alfa” i pchor. Stanisław Felicki „Skiba” służący w II Batalionie Jabłonna.
W czerwcu 1943 r. na torfowiskach pod Izabelinem utworzono tymczasową kryjówkę broni zrzutowej. Nie było to bezpieczne miejsce. Palącą potrzebą stała się ewakuacja skrytki. 15 czerwca zadanie jej przeniesienia otrzymał „Magazynier” (oficer broni) 2. Batalionu Jabłonna sierż. Jan Wiśniewski „Wilk”, który do akcji dobrał woźnicę st. strz. Piotra Pursę „Delko” oraz jako obstawę młodych podchorążych Mieczysława Stępnowskiego „Alfę” i Stanisława Felickiego „Skibę”.
15 czerwca o godzinie 18.00 w Jabłonnie odbyła się odprawa. Uczestnicy akcji wiedzieli, że ryzyko jest duże. Przewidywano, że w czasie podróży kilkakrotnie dojdzie do spotkań z niemieckimi patrolami. Po odprawie „Alfa” i „Skiba” udali się do kościoła w Jabłonnie, gdzie przystąpili do spowiedzi i przyjęli komunię św.
16 czerwca w południe „Wilk” wydał broń krótką. „Alfa” otrzymał Visa, a „Skiba” tzw. hiszpana (prawdopodobnie browning). „Wilk” uzbrojony był w „szwidwersona” (prawdopodobnie Smith & Wesson) z bębenkiem. „Delko” otrzymał mauzera tzw. piątkę.
Około godziny 20.00 na przejeździe w Legionowie do grupy dołączył „Magazynier Marianowa” (oficer broni I Rejonu) ppor. Kajetan Gierczyński „Andrzej”, który zaprowadził grupę na torfowiska między Izabelinem a Stanisławowem. Tam nastąpiło wydobycie broni ze skrytki i załadunek na wóz. Pakunki przykryto bryłami torfu. Grupa odczekała na pustkowiu do świtu, kiedy kończyła się godzina policyjna i 17 czerwca około godziny 4 rano wyruszyła w drogę powrotną. „Andrzej” pojechał przodem na rowerze i prawdopodobnie nie był świadom wydarzeń, które miały się niedługo rozegrać.
Tej samej nocy w Woli Rasztowskiej pod Radzyminem oddział Batalionów Chłopskich dowodzony przez Władysława Bidowańca „Biedę” przeprowadził napad na folwark zarządzany przez Niemców uprowadzając z niego wojskowe konie. W ich poszukiwaniach brał udział oddział „Legionu Turkiestańskiego” z Legionowa. Tzw. „mongołowie” lub „kałmucy” byli dowodzeni przez trzech niemieckich oficerów i poruszali się trzema ciężarówkami. Pod Stanisławowem natknęli się na wóz z Jabłonny.
Niemiecki oficer z pistoletem w dłoni usiłował zatrzymać furmankę przed niewielkim mostkiem. „Delko” zignorował go jednak, przejechał na drugą stronę strumienia i dopiero tutaj zastopował konie. Niemiec zażądał okazania dokumentów. „Wilk” stanął pomiędzy wozem i samochodami okazując kwit na zakup torfu dla fikcyjnej firmy w Warszawie. „Alfa” i „Skiba” zsiedli na drugą stronę furmanki, która oddzielała ich w tej chwili od niemieckich samochodów. Tymczasem Niemiec grzebał w torfie i natrafił na opakowanie z bronią. Wezwał jednego z „mongołów” do wyciągnięcia pakunku. Kiedy ten wskoczył na wóz, „Wilk” rzucił umówione wcześniej hasło do otwarcia ognia. „Skiba” trafił żołnierza na wozie, „Alfa” strzelał do oficera, ale chybił. Rewolwer „Wilka” przy pierwszym strzale nie wypalił. Oficer oddał kilka strzałów w jego kierunku, ale chybił. W końcu został trafiony przez „Alfę”, który następnie strzelił do kierowcy najbliżej stojącego samochodu. „Skiba” tymczasem oddał strzał w kierunku „kałmuków” kłębiących się na pace ciężarówki. „Wilk” przedostał się na drugą stronę wozu i oddał dwa strzały w stronę zbitych w kupę legionistów. Jego trzeci strzał znowu okazał się niewypałem. W tym czasie „Skiba” został raniony w lewą rękę i upadł na ziemię. Zdołał jednak wstać o własnych siłach. „Mongołowie” szukali schronienia w rowie po drugiej stronie szosy i zeskakiwali w popłochu z samochodów, gubiąc przy tym karabiny i wpadając pod ogień własnych kolegów. Korzystając z zamieszania „Wilk” dał rozkaz do odjazdu. „Delko” mógł tylko poganiać konia batem, gdyż lejce zostały przestrzelone. „Wilk” przez kilkaset metrów biegł trzymając konia za uzdę w obawie, żeby ten nie skręcił do rowu. Niemcy nie podjęli pościgu. Byli zajęci walką z „Alfą” i „Skibą”, którzy skryli się na poboczu szosy i stamtąd prowadzili ogień. Amunicji nie starczyło jednak na długo. Obaj polegli pod przytłaczającym ogniem nieprzyjaciela. Po stronie przeciwnej zginąć miało dwóch Niemców i czterech „mongołów”, kolejnych pięciu odniosło rany.
Wóz z bronią po około 300 metrach zjechał z głównej drogi. Po przebyciu 5 kilometrów jego zawartość została zakopana w lesie. Stąd nocą z 18/19 czerwca udało się przerzucić broń do skrytki 5. Kompanii.
Ciała „Alfy” i „Skiby” zostały zakopane przez Niemców na jednej z parcel na Bukowcu obok Szosy Strużańskiej. 15 listopada 1943 r. koledzy poległych ze szkoły podchorążych wydobyli ciała i przewieźli we wspólnej trumnie na cmentarz w Jabłonnie, gdzie 17 listopada zostały sekretnie pochowane.
W uznaniu bohaterskiej postawy na polu walki 11 listopada 1943 r. „Alfa” i „Skiba” zostali pośmiertnie oznaczeni krzyżem Virtuti Militari jako pierwsi żołnierze VII Obwodu „Obroża”. Potyczka już w okresie okupacji stała się legendarna i była opisywana w warszawskiej prasie konspiracyjnej. Harcerze Szarych Szeregów w Jabłonnie przyjęli „Alfę” i „Skibę” za patronów swojej drużyny. Pamiętali o nich również koledzy ze szkoły podchorążych, którzy już w pierwszą rocznicę, ustawili krzyż pamiątkowy w miejscu potyczki.
Rafał Degiel
Ważniejsze źródła:
1. Archiwum Akt Nowych, ŚZŻAK, zespół 2/2184/616, Archiwum ppłk. Edwarda Dietricha.
2. Biblioteka Uniwersytecka KUL, Archiwum Armii Krajowej, Obwód VII Obroża.
3. Wspomnienia byłych żołnierzy Armii Krajowej zamieszkałych w Australii, wyd. 2 popr. i uzup., Adelaide 1984.
Ilustracje:
Grób „Alfy” i „Skiby” na cmentarzu w Jabłonnie, stan z lat 60. XX w.
(Muzeum Historyczne w Legionowie).
Ilustracja z prasy konspiracyjnej do artykułu opisującego potyczkę pod Stanisławowem
(„Front Walki Podziemnej” z 6 lipca 1944 r., kopia w zbiorach Muzeum Historycznego w Legionowie).
Patroni wydawnictwa: