Nasza Historia: Wigilijne polowania w Jabłonnie

3Art.Jabłonna.grudzień2023

Maurycy Potocki (drugi z lewej) wśród uczestników polowania podczas śniadania w leśniczówce nad jeziorem Wygonowskim, wrzesień 1931 r. (Narodowe Archiwum Cyfrowe)

Kolejne pokolenia Potockich celebrowały co roku staropolski zwyczaj polowań wigilijnych. Łowy organizowane w Jabłonnie należały do najsłynniejszych w całej Polsce i budziły ogromne zainteresowanie.

Polowania w XIX i na początku XX w. były nie tylko wydarzeniem towarzyskim, ale traktowano je jak imprezy sportowe. Gazety codziennie w rubryce „Ze sportu” podawały informacje o przebiegu łowów, uczestnikach, królach polowań, liczbie odstrzelonych zwierząt i statystykach oddanych strzałów. Z dzisiejszej perspektywy polowania arystokratów mogą się wydawać okrutną rozrywką dla znudzonych bogaczy. Zachowania myśliwych porządkował jednak kalendarz łowiecki, który ściśle regulował ich działania w poszczególnych miesiącach. Myśliwy wchodząc do lasu był świadom co mu wolno, a czego nie wolno robić – na jakie zwierzęta może w danym czasie polować, a jakie ma za zadanie chronić. Możliwość odstrzału nadmiernie rozrodzonej populacji niektórych gatunków była elementem racjonalnie prowadzonej gospodarki leśnej, mającej na celu w dalszej perspektywie zachowanie lasów i zwierząt w dobrym stanie.

 

1. Maurycy Potocki (drugi z lewej) na saniach podczas polowania wigilijnego w Jabłonnie, 24 grudnia 1935 r. (fot. K. Kamieński, „Łowiec Polski” 1936, nr 2)

Maurycy Potocki (drugi z lewej) na saniach podczas polowania wigilijnego w Jabłonnie, 24 grudnia 1935 r. (fot. K. Kamieński, „Łowiec Polski” 1936, nr 2)

Najświetniejszy okres polowań w Jabłonnie przypadł na lata 80. i 90. XIX w. kiedy właścicielem dóbr był August Potocki. Polowania organizowane przez niego chwalone były powszechnie za ich stronę estetyczną. W lesie czekały na myśliwych chorągwie, wieńce oraz duże altany, w których rozpalano ogniska, przy których zziębnięci myśliwi byli częstowani ciepłymi posiłkami. Wszystko przygotowane „zawsze z wyjątkowym smakiem, radującym serce myśliwego”. Po skończonych łowach przygotowywano rozciągi zabitej zwierzyny, czyli tzw. pokot mający na celu ułożenie zwierząt zgodnie myśliwską hierarchią od największych drapieżników po ptactwo. Następnie przy świetle pochodni leśnicy jabłonowscy odgrywali na trąbkach myśliwskich fanfary dla uczczenia poszczególnych gatunków zwierząt.

Za przygotowanie polowań i ich oprawę przez wiele lat odpowiadał nadleśniczy Franciszek Herget uznawany za jednego z najsumienniejszych leśników w kraju. Goście podziwiali nie tylko samą oprawę łowów, ale również stan utrzymania lasów. Przy tej okazji w 1888 r. prasa donosiła, że „rzadko gdzie można widzieć tak pięknie w naszych warunkach prowadzone zagajenia i starsze drzewostany, jak w Jabłonnie”.

W polowaniach organizowanych przez Augusta Potockiego brali udział członkowie rodziny – Natalia Potocka, Maurycy i Tomasz Zamoyscy oraz sąsiedzi Jadwiga i Maciej Radziwiłłowie z Jadwisina. Bynajmniej obie wymienione panie nie uczestniczyły w polowaniach jako kibice. Natalia Potocka potrafiła własnoręcznie ustrzelić kilkanaście sztuk zwierząt, a księżna Radziwiłłowa znana była z tego, że w grudniu 1887 r. została królową strzelców podczas łowów w dobrach zegrzyńskich.

Na polowaniach zjawiali się również dalsi krewni i przyjaciele z Galicji i Poznańskiego oraz wysocy urzędnicy władz zaborczych. Wśród gości odnajdujemy artystów malarzy, którzy wykonywali malunki upamiętniające łowy. Wiadomo, że dwa obrazy pod tytułem „Polowanie w Jabłonnie” namalowali Franciszek Kostrzewski i Jan Bogumił Rosen.

Polowanie wigilijne z 1885 r. zostało okrzyknięte przez prasę jednym „ze świetniejszych w Królestwie”. Brało w nim udział 12 myśliwych i trwało od rana do godziny 16. W jego trakcie ubito 178 zajęcy, 14 rogaczy (samców sarny) i kilka lisów.

Dużym rozczarowaniem było polowanie wigilijne z 1888 r. Zła pogoda i niepomyślne wiatry sprawiły, że grubsza zwierzyna nie wychodziła pod strzał. Tego dnia 12 myśliwych oddało 175 strzałów, a upolowano zaledwie 66 zajęcy.

 

2. Rozprowadzanie myśliwych podczas polowania wigilijnego w Jabłonnie, 24 grudnia 1935 r. (fot. K. Kamieński, „Łowiec Polski” 1936, nr 2)

 Rozprowadzanie myśliwych podczas polowania wigilijnego w Jabłonnie, 24 grudnia 1935 r. (fot. K. Kamieński, „Łowiec Polski” 1936, nr 2)

Polowania wigilijne organizowane przez Potockich w Jabłonnie były punktem kulminacyjnym całej serii łowów rozpoczynających się ponad miesiąc wcześniej. W listopadzie 1896 r. August zorganizował łowy w swoich dobrach w Zatorze pod Krakowem, a następnie przeniósł się do Jabłonny, gdzie w czasie polowania wigilijnego 11 myśliwych odstrzeliło 150 zajęcy i 3 rogacze, a królem polowania został książę Jerzy Radziwiłł. Podczas dni świątecznych myśliwi pozwalali zwierzętom odetchnąć, ale szybko wracali do lasu na tradycyjne polowania w wigilię Sylwestra i w wigilię święta Trzech Króli.

Bywało, że wracający z polowań myśliwi zgubili po drodze broń. Taka przygoda zdarzyła się w styczniu 1890 r. księciu Stefanowi Sanguszce, który na dworcu stacji Jabłonna (dzisiejsze Legionowo) zgubił futerał z dwiema dubeltówkami. Broń szczęśliwie odnaleziono, ale jej właściciela trzeba było szukać za pomocą ogłoszeń prasowych.

W okresie międzywojennym do tradycji polowań z czasów Augusta nawiązywał jego syn Maurycy Potocki. Jako dziecko brał udział w polowaniach organizowanych przez ojca. Za jego czasów zmienił się nieco charakter polowań. Ich uczestnicy byli zazwyczaj członkami Polskiego Związku Łowieckiego. Polowano raczej w gronie osób zaprzyjaźnionych, dobrze się znających i lubiących swoje towarzystwo. Często wesoła rozmowa i żarty stawały się ważniejsze niż strzelanie do zwierząt. Uczestnicy polowań otrzymywali wykonane ręcznie kartoniki myśliwskie ozdobione herbem Pilawa z informacją o miejscu polowania i rubryczkami do odnotowywania celnych strzałów. Polowania odbywały się z nagonką, a na stanowiska strzeleckie łowców rozprowadzali miejscowi dobrze znający las. Gości w pewnym momencie zwożono saniami do jednej z gajówek na ciepłe śniadanie, po którym rozprowadzano ich na nowe stanowiska. Na zakończenie łowów odbywał się pokot, na który oprócz myśliwych przybywała nagonka ustawiona w dwuszeregu w towarzystwie leśniczych i gajowych. Koniec łowów zgodnie z tradycją ogłaszano sygnałem trąbek. Około godziny 15 myśliwi wsiadali do samochodów i rozjeżdżali się na wieczerze wigilijne do swoich domów.

Niekiedy robiono wyjątki i do zamkniętego kręgu łowców dopuszczano różne osobistości ze świata polityki. Maurycy gościł na polowaniach prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego, marszałka Senatu Władysława Raczkiewicza, regenta Węgier Miklósa Horthyego, z Niemiec zaś Heinricha Himmlera i Hermana Goeringa. Swoista przyjaźń z tym ostatnim miała się okazać dla Maurycego bezcenna kilka lat później w czasie okupacji niemieckiej.

Polowania w Jabłonnie organizowane przez Maurycego miały też wymiar charytatywny. Zimą 1936 r. hrabia przekazał na rzecz Komitetu Pomocy Zimowej dla Bezrobotnych zwierzęta upolowane w Jabłonnie – 100 bażantów i 30 zajęcy.

Rafał Degiel

Ważniejsze źródła:

  1. „Kurier Warszawski” 1885-1904, „Sport” 1888,
  2. Zabiełło, Wigilijna tradycja w Jabłonnie, „Łowiec Polski” 1936, nr 2,
  3. Załęski, Bażant dla bezrobotnego, „To i Owo” 1998, nr 52,
  4. Załęczny, Maurycy Potocki – życie i pasje, „Rocznik Legionowski” 2012, t. V.