Hasło bohater drugiego planu kojarzy się zwykle z zabawnymi zdjęciami. Na dalszym planie odnajdujemy wydarzenia, które powodują u oglądających szeroki uśmiech. Zwykle jest to głupia mina towarzysza zabawy, urwane ramiączko od stanika, nieszczęście bliźniego lub zupełnie przypadkowe absurdalne sytuacje. Takie fotografie mają dla nas większe znaczenie niż zwykle, chętnie je pokazujemy najbliższym i zajmują główne miejsca w rodzinnych albumach.
Czasem bywa tak, że mistrzowie drugiego planu nie chcą zostać ujawnieni, a ich żarty mają pozostać anonimowe. Boją się odpowiedzialności. Bywa też tak, że za swoje psikusy ponoszą karę, zwłaszcza wtedy, gdy ich działania pozostają na granicy prawa. Historia, którą opowiem wydarzyła się naprawdę. Do skrzynki pocztowej w domu redaktor naczelnej listonosz wrzucił zagadkowe urzędowe pismo. Komenda Wojewódzka Państwowej Straży Pożarnej informowała, że w związku z pismem otrzymanym od pani Magdaleny, przekazuje go do załatwienia według właściwości. Język urzędowy ma to do siebie, że czasem człowiek czyta kilka zdań 7 razy, by zrozumieć jego treść, wraca do niego nazajutrz, radzi się wujka, ciotki, sąsiada a i tak trudno zrozumieć, co autor miał na myśli. Z informacji tej wynikałoby, jakoby redaktor naczelna i właścicielka jednej z gazet, napisała donos na redakcję drugiej gazety. W uprzejmym liście miałaby zwracać uwagę na temat prawdopodobnej przebudowy jednego z budynków bez zezwolenia i użytkowanie go jako baru. Temat jest o tyle ciekawy, że pani Magdalena nic takiego nie wysyłała. Ponieważ donos został podpisany jej nazwiskiem i wysłany do urzędów w czasie jej urlopu, a sama nie przypomina sobie podobnej sytuacji, sprawa została zgłoszona na policję. Podawanie się za inną osobę nie jest bowiem całkiem legalne. Według nieoficjalnych informacji, podobnych donosów i listów podpisanych innymi nazwiskami pojawiło się w Legionowie całkiem sporo. Jakiś dowcipniś zamiast zwyczajowego podpisu „życzliwy”, używa cudzych nazwisk.
Policja przyjęła zgłoszenie i zabezpiecza dowody. Co grozi za podpisywanie się cudzym nazwiskiem? Kodeks karny kwalifikuje tego typu czyny jako podrobienie dokumentu, za co grozi grzywna, ograniczenie wolności lub pozbawienie wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Wszystko zależy od szkód i wagi sprawy. W dawnych czasach, w niektórych rejonach świata, za niepotwierdzony donos karano śmiercią i konfiskatą majątku. Dzisiaj spowiadamy się na komendzie lub oczekujemy sprawy za zniesławienie. Pewne jest jedno, autor listu z pewnością ma duże poczucie humoru i nie chce zostać złapany na gorącym uczynku. Zastanawiające jest to, kto jest zainteresowany konfliktem między dwiema lokalnymi gazetami. Wielbiciel, urzędnik, grafoman, ambitny radny, aktywny inaczej, kandydat na wójta, prowokator czy też po prostu dowcipny donosiciel. – Zaraz donosiciel! Po prostu lubi się spowiadać z cudzych grzechów! – pisał polski satyryk i aforysta Wiesław Brudziński i ostrzegał: – Nie rzucaj słów na wiatr, jeśli nie wiesz, dokąd je zaniesie.
iw