Legionovia. Dobra gra i marny wynik

Legionovia

W miniony weekend zespół Legionovia Legionowo, prowadzony przez trenera Marka Papszuna, grał na wyjeździe z sąsiadem z tabeli – zespołem Stal Rzeszów. Zespół z Legionowa, po meczu w którym powinien odnieść wysokie zwycięstwo, wywiózł z Podkarpacia zaledwie jeden punkt, remisując 1:1. Opiekun Legionovii nie krył po tym meczu swojego rozgoryczenia.

Zespół Stali Rzeszów, mimo zajmowanego w tabeli miejsca obok Legionovii, prezentuje zupełnie odmienny styl gry – legionowianie nastawieni na grę ofensywną zdobywają w lidze sporo bramek, niestety sporo też ich tracą. Natomiast zespół z Rzeszowa stawia głównie na defensywę.

 

Legionovia – bezefektywne starania

Zgodnie z przewidywaniami już od pierwszych minut meczu zespół Legionovii starał się szybko znaleźć drogę do bramki gospodarzy. Idealną sytuację już w siódmej minucie miał Łukasz Barankiewicz, kiedy to znalazł się sam na sam z bramkarzem Stali. Ten nie dał się pokonać. Drużyna Legionovii nie odpuszczała, grając pewnie w obronie i organizując groźne akcje pod bramką gospodarzy. Niestety w dwudziestej piątej minucie piłkę do własnej siatki skierował Taras Romanchuk, dając gospodarzom powód do radości. Cztery minuty po stracie gola, świetną okazję do wyrównania zmarnował ponownie Łukasz Barankiewicz. Po doskonałym podaniu z prawej strony boiska nie skierował piłki do pustej bramki. Zespół z Legionowa z całych sił starał się doprowadzić do wyrównania wyniku, lecz grając w ataku pozycyjnym nie potrafił tego uczynić. Tuż przed końcem pierwszej odsłony ponownie przed szansą zdobycia gola stanął Barankiewicz, lecz tym razem to nie bramkarz a poprzeczka uratowała gospodarzy przed doprowadzeniem do remisu.

Tylko remis

Na drugą połowę meczu nie wyszedł już wielki pechowiec pierwszej połowy Łukasz Barankiewicz – zastąpił go Michał Złotkowski. Drużyna gości nie poprzestawała na próbach zdobycia bramki, jednak jak na złość piłka nie chciała wpaść do siatki Stali. Po drugiej stronie boiska zero strzałów, zero rzutów rożnych i spalonych – to pokazuje, jak słaba była postawa rzeszowskich piłkarzy. Groźnie pod bramką Oskara Rybickiego zrobiło się tylko w sześćdziesiątej drugiej minucie, gdy znów po zamieszaniu bliscy pokonania swojego kolegi byli obrońcy Legionovii. Cztery minuty później w doskonałej sytuacji przed pustą bramką znalazł się Konrad Karaszewski, ale niestety został sfaulowany, czego efektem była czerwona kartka dla gracza Stali, Arkadiusza Barana. Rzut karny na gola zamienił Jakub Bojas i Legionovia w końcu doprowadziła do remisu – warto jednak zauważyć, że wcześniej „jedenastki” nie wykorzystał Paweł Broniszewski. – Stanu w jakim jestem nie mogę niestety określić, bo musiałbym używać nieparlamentarnych słów. Jesteśmy piłkarskimi frajerami po raz kolejny, niestety tylko tak można o nas powiedzieć – mówił po meczu zdenerwowany trener Legionovii Legionowo Marek Papszun. I trudno mu się nie dziwić, skoro drużyna po raz kolejny zawodzi w dość rozczarowujący sposób. Najbliższy mecz piłkarze Legionovii rozegrają z zespołem Świtu Nowy Dwór Mazowiecki, podejmując sąsiada „zza miedzy” już w najbliższą sobotę o 14 na stadionie w Legionowie.

Jarek Piwnikiewicz