Legionovia Legionowo komplikuje swoją sytuację

Legionovia-radomiak

fot. kslegionovia.pl

Mimo środowego pogromu 4:0 nad Świtem Nowy Dwór Mazowiecki, Legionovia nie może uznać ubiegłego tygodnia za idealny. W sobotę bowiem drużyna niespodziewanie przegrała w Legionowie 1:3 z Radomiakiem Radom,

który już przed meczem wiedział, że nie utrzyma się w II lidze w przyszłym sezonie. Teraz Legionovię od strefy spadkowej dzieli zaledwie jeden punkt, dlatego pozostaje trzymać kciuki, aby dwa ostatnie mecze sezonu przyniosły upragnione punkty.

Środowe spotkanie Legionovii ze Świtem Nowy Dwór udowodniło, że podopieczni trenera Marka Papszuna są ekipą zasługującą na grę w II lidze. Legionowianie dominowali na boisku rywala już od pierwszych minut, tworząc sobie dogodne okazje do wyjścia na prowadzenie. Bramka padła jednak dopiero w trzydziestej trzeciej minucie, po dobrym strzale Calderona sprzed pola karnego. Drugi cios goście zadali tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą część gry, gdy równie celnym uderzeniem popisał się Romanchuk. W drugiej połowie gospodarze nieco się rozkręcili, ale pod koniec spotkania dali sobie jeszcze wbić dwie bramki – najpierw do siatki Domżała trafił Dawid Ryndak, który wykorzystał dobre podanie w pole karne w osiemdziesiątej czwartej minucie gry, a następnie rywala dobił Adam Czerkas, ustalając wynik sześć minut później.

Radom stawił opór

Tymczasem podczas spotkania z Radomiakiem to zespół gości utrzymywał się dłużej przy piłce – gospodarze nie mogli przebić się skutecznie pod pole karne przeciwnika. Przez pierwszy kwadrans legionowianie zupełnie nie istnieli na boisku i strasznie komplikowali swoje akcje. Zagubienie Legionovii skrzętnie wykorzystał Radomiak, strzelając pierwszego gola w osiemnastej minucie. Drużyna gospodarzy miała duże kłopoty z wyprowadzeniem akcji, zupełnie jakby był to mecz z drużyną z wyższej ligi, a nie ze spadkowiczem. Ekipa Papszuna wydawała się mocno rozkojarzona i zaspana, wyraźnie brakowało jej pomysłu na grę. Ciągłe próby zagrywania długich piłek i nie przynosiły rezultatów. W obronie nie było lepiej. To była chyba najgorsza połowa meczu w wykonaniu Legionovii w całym sezonie. Nawet starzy legionowscy „koneserzy” piłki nożnej z bólem oglądali poczynania swojej drużyny. W ostatnich minutach pierwszej połowy Radomiak nieco odpuścił, a świetną okazję do wyrównania miał Calderon, po którego strzale dobrze zaprezentował się golkiper przyjezdnych. Początek drugiej połowy wyglądał już znacznie lepiej w wykonaniu gospodarzy. Kolejną okazję do wyrównania miał Calderon, ale w czterdziestej ósmej minucie nie oddał już tak dobrego strzału jak w pierwszej połowie. Jednak już pięć minut po strzale Calderona po błędzie bramkarza gości piłkę do siatki wpakował Czerkas. Legionovia zaczęła grać ambitniej i stosowała pressing. Czerkas dwukrotnie padał w polu karnym, jednak sędzia nie widział przewinienia w obu sytuacjach, przez co na boisku nieco się „zagotowało”. Po nieodgwizdanych karnych w siedemdziesiątej drugiej minucie Legionovia straciła piłkę w środku boiska i po szybkiej kontrze gości nasz bramkarz musiał wyciągać piłkę z siatki. Ostatnie minuty to już nerwowa gra Legionovii i postawienie wszystkiego na jedną kartę. Gospodarzom udało się przycisnąć Radomiaka, spychając go do obrony, jednak ten zabił po raz drugi wykorzystał szybką kontrę i pogrążył Legionovię.

Przegrana 1:3 komplikuje sytuację ekipy Marka Papszuna – do rozegrania zostały dwa mecze, w których „Novia” zmierzy się na wyjeździe z Limanovią, a na koniec u siebie z Motorem Lublin.

JP.