Sobotni mecz Legionovii Legionowo z Włókniarzem Zelów powinien był zakończyć się „ciężkim nokautem” w wykonaniu gospodarzy. Niestety nieskuteczność napastników z Legionowa sprawiła, że drużyna prowadzona przez trenera Marka Papszuna zaaplikowała rywalom zaledwie dwie bramki, na szczęście żadnej nie stracili. Tym samym Legionovia wciąż pozostaje liderem rozgrywek III ligi w grupie łódzko-mazowieckiej.
Wyrównać rachunki za jesień
Przed sobotnim spotkaniem było niemal pewne, że znów Legionovia zainkasuje trzy punkty. Przyjezdni, prowadzeni przez trenera Jacka Berensztajna, nie zdołali wygrać żadnego z dziesięciu ostatnich spotkań III ligi rozgrywanych tej wiosny. Co ciekawe, w poprzednim meczu obu zespołów, rozegranym w październiku, górą była właśnie ekipa z Zelowa, która pokonała legionowian 1:0, po trafieniu Łukasza Zająca. Teraz, gdy Legionovia walczy o awans nie mogło być mowy o powtórzeniu takiego wyniku. Gospodarze przystąpili do meczu z małymi zmianami w składzie w porównaniu do poprzedniego pojedynku. Od początku na placu gry pojawili się Paweł Błesznowski, Konrad Karaszewski i Paweł Tomczyk. Ekipa gości od początku skupiła się raczej na defensywie, choć nie „murowała” bramki tak, jak czyniła to ostatnio w spotkaniu z Legionovią Warta Sieradz. Zarówno gospodarze, jak i gracze Włókniarza mieli momentami problemy z kontrolowaniem piłki i płynną grą, ponieważ na zmoczonej deszczem murawie futbolówka niejednokrotnie przyspieszała w dość nieprzewidywalny sposób. Legionowianie starali się przecinać obronę rywala prostopadłymi podaniami i w zasadzie już po trzydziestu minutach powinni byli prowadzić, jednak dwukrotnie pod bramką gości pomylił się Lewicki, a chwilę później Karaszewski nie wykorzystał sytuacji sam na sam z golkiperem z Zelowa. Dopiero w trzydziestej czwartej minucie, po dobrym zagraniu na jeden kontakt z Mateuszem Sołtysem, na strzał zdecydował się Maciej Goliński – niesygnalizowane uderzenie obrońcy Legionovii w końcu znalazło drogę do bramki Włókniarza. Na dwie minuty przed końcem pierwszej połowy kolejnej stuprocentowej sytuacji nie wykorzystał Sołtys, który z jedenastu metrów uderzył ponad bramką Wiśniewskiego – to był jednak początek „ciekawych zagrań” – punkt kulminacyjny miał się pojawić w drugiej połowie.
Nieudolna egzekucja
Od początku drugiej części meczu na placu gry pojawił się Michał Złotkowski i już po dwóch minutach podwyższył wynik spotkania na 2:0. Choć goście z Zelowa wiedzieli, że na odrobienie strat mają czterdzieści pięć minut i starali się zagrozić bramce strzeżonej przez Błesznowskiego, to jednak z ich ataków niewiele wynikało. W sześćdziesiątej piątej minucie legionowianie znów nie wykorzystali dwóch stuprocentowych okazji do zdobycia gola – najpierw pomylił się Sołtys, a potem w kolejnej sytuacji sam na sam z bramkarzem zawiódł Karaszewski. Na dwadzieścia minut przed ostatnim gwizdkiem sędziego Maciejewskiego grała już praktycznie tylko Legionovia, a gracze Włókniarza przyjęli role statystów. Gospodarze raz za razem marnowali niezwykle dogodne sytuacje strzeleckie – łącznie tylko w samej drugiej połowie nie wykorzystali pięciu (!) sytuacji sam na sam z bramkarzem i raz dodatkowo obili słupek jego bramki. Jakby tego było mało, na dwie minuty przed końcem za czerwoną kartkę z boiska usunięty został rozgrywający bardzo dobre zawody Michał Złotkowski. Bramkowy „licznik” gospodarzy powinien był zatrzymać się tego dnia w okolicach rezultatu dwucyfrowego, jednak brak skuteczności w ataku nie dał możliwości wykonania takiej egzekucji. Trzecioligowcom do rozegrania zostały jeszcze cztery kolejki – lider z Legionowa podejmie w nich na wyjeździe GKP Targówek i MKS Kutno oraz zmierzy się u siebie z WKS-em Wieluń i Pogonią Grodzisk Mazowiecki.
Tomek Piwnikiewicz