Wyjątkowo, bo w środę 19 lutego, drużyna KPR Legionowo rozegrała swój kolejny mecz w PGNiG Superlidze. Przeciwnikiem miejscowej ekipy był Górnik Zabrze, który plasuje się w środku tabeli. Po dość jednostronnym pojedynku KPR uległ Górnikowi 25:31 (8:14), notując tym samym dziesiątą porażkę z rzędu.
Choć drużyna z Zabrza zajmuje szóste miejsce w lidze, to może pochwalić się tym, że ma w swoim składzie reprezentantów kraju: Patryka Kuchczyńskiego, Bartłomieja Tomczaka, Mariusza Jurasika, czy Michała Kubisztala. Nietrudno było więc wskazać faworyta środowego spotkania. Gospodarze próbowali na samym początku spotkania nawiązać walkę z przeciwnikiem, ale to drużyna Górnika Zabrze budowała powoli i konsekwentnie swoją przewagę. Gra KPR-u tradycyjnie nie układała się po myśli zawodników i trenera. W ataku gracze z Legionowa byli nieskuteczni, co było spowodowane nieprzemyślanymi i nieudolnymi akcjami. Obrona KPR-u też nie popisywała się dobrą grą i nie stwarzała większych problemów przeciwnikowi. Już pod koniec pierwszej połowy widać było wyraźnie, że Górnik odpuścił, bo nie musiał śrubować wyniku.
Marne nadzieje na poprawę.
Początek drugiej połowy to wyraźny brak szczęścia po stronie KPR-u. Po kilku dobrych rzutach piłka nie chciała niestety wpaść do bramki, odbijając się od słupka. W drugiej połowie wyraźnie w oczy rzucała się jedna rzecz – brak emocji. Nie ma co ukrywać, że szczypiorniści KPR-u grali tak naprawdę pod dyktando swojego przeciwnika. Gra Górnika układała się falami- najpierw rzucimy kilka bramek, a później odpuszczamy, żeby niepotrzebnie nie forsować tempa – tyle tego dnia wystarczyło na pokonanie KPR-u. Szczypiorniści z Zabrze przez całą drugą połowę meczu utrzymywali pewne i bezpieczne prowadzenie. Zawodnicy z Legionowa starali się robić wszystko, co mogą czy to atakami Witalija Titowa, Pawła Gawęckiego, czy obronami Sebastiana Zapory, ale nawet i to nie pozwoliło na odrobienie strat. Nie ma też co ukrywać, że druga połowa w ogóle mogłaby się nie odbyć, wynik spotkania i tak już był znany – ostatecznie zatrzymał się na rezultacie 25:31. Martwi, że w grze KPR nie widać nadziei na poprawę jakości gry drużyny.