Po zaciętym pojedynku KPR Legionowo pokonał w sobotę we własnej hali Warmię Traveland Olsztyn 29:22 (14:13). Dla gospodarzy był to jeden z trudniejszych pojedynków w tym sezonie.
Starcie udowodniło, że szczypiorniści z Legionowa muszą mieć się na baczności, bo nie każdy przeciwnik będzie w tym roku łatwy do ogrania.
Od początku spotkania szczypiorniści z Olsztyna pokazywali, że przyjechali do Legionowa po zdobycz punktową. Już od pierwszych minut trwała wymiana bramka za bramkę i to drużyna KPR-u częściej musiała nadrabiać straty. Goście bez kompleksów atakowali i stwarzali zagrożenie na połowie legionowian, skutecznie atakując rzutami sprzed linii obrony. Niezadowolony obrotem sprawy Robert Lis wprowadził na boisko Witalija Titowa, ale nawet pomimo jego obecności gra KPR-u nie zmieniła się w znaczny sposób. Słaba gra spowodowała podniesienie poziomu agresji na boisku i z minuty na minuty robiło się coraz ciekawiej. Zawodnicy KPR-u widzieli, że kontrola nad meczem zaczyna wymykać im się z rąk. Mizerne ataki rozgrywane były za szybko i na siłę. Sporo akcji ofensywnych kończyło się na bloku gości. Olsztynianie wykorzystywali ten fakt do organizacji szybkich kontrataków. Jeszcze w dwudziestej ósmej minucie rezultat spotkania był korzystny dla gości, jednak w ciągu ostatnich stu dwudziestu sekund gospodarze zdołali wyjść na prowadzenie – KPR miał nawet szanse zdobyć trzybramkową zaliczkę, ale rzutu karnego nie wykorzystał Paweł Gawęcki. Swoją ostatnią szarżę w pierwszej połowie udanie zakończyli za to zawodnicy Warmii zmniejszając tym samym stratę do jednej bramki.
Decydujący kwadrans
W drugiej połowie między słupkami ekipy z Legionowa pojawił się Mikołaj Krekora, jednak początek tej odsłony gry nie różnił się znacząco od początku całego spotkania. Po dziesięciu minutach widać było, że niektórym zawodnikom powoli zaczynają puszczać nerwy. Ogólny styl gry po obu stronach niezbyt się zmienił – wzrosła za to agresja i to nie zawsze ta czysto sportowa. Kolejne minuty okazały się być szaloną grą ze sporą liczbą kar, a swoje pięć groszy dołożyli do tego także sędziowie. W czterdziestej drugiej minucie spotkania na parkiecie zostało po czterech zawodników każdej ze stron, a już chwilę później KPR grał tylko trzema szczypiornistami w polu. Po tych awanturniczych minutach gospodarze rzucili się do walki. Z minuty na minutę legionowianie rozpędzali się coraz bardziej, wracając na dobre tory znane z poprzednich spotkań w pierwszej lidze. Dobrze w bramce spisywał się Krekora, a celność ataków gości pozwalała im jedynie na obijanie słupków jego bramki oraz rzuty w drabinki. Przez ostatni kwadrans spotkania drużyna Warmii zdobyła zaledwie dwie bramki, na które KPR odpowiedział dziewięcioma trafieniami. W ostatnich minutach gry upust swoim nerwom dał jeszcze Gawęcki, który poszarpał się z rywalem, za co otrzymał karę dwóch minut. Po bardzo zaciętym i emocjonującym pojedynku KPR pokonał Warmię 29:22, ale zespół z Warmii i Mazur pokazał, że nie wszystkie tegoroczne mecze przypominały sparingi. Dla gospodarzy było to piąte zwycięstwo w tym sezonie – ekipa prowadzona przez trenera Lisa przewodzi tabeli, a w najbliższą sobotę zmierzy się na wyjeździe z zajmującym ósme miejsce Realem Astromalem Leszno.