Po bardzo, ale to bardzo burzliwym lecie, KPR Legionowo S.A. przystąpił do rozgrywek Superligi PGNiG. To na pewno spora zasługa prezesa Grzegorza Choromańskiego. Dzięki jego staraniom i ciężkiej pracy, mogliśmy przyjść na inaugurację rozgrywek w sezonie 2017/2018. KPR podejmował „Miedziowych”.
Do Areny Legionowo przybyło sporo kibiców stęsknionych handballu. Na mecz był wstęp wolny z racji Akcji. Poruszenie! odsłona nr 6. Dlatego też prawie cała lewa trybuna hali była zapełniona. Swojej byłej drużynie przyglądał się obrotowy Tomasz Kasprzak w towarzystwie innego szczypiornisty, który również grał w miejscowym klubie. Tym drugim był skrzydłowy Tomasz Bulej.
Nerwowy początek
W pierwszych minutach inauguracyjnego spotkania Superligi w sezonie 2017/2018 na parkiecie Areny Legionowo było dosyć nerwowo. Mnożyły się błędy z obu stron, które szybciej opanowali goście. Oni pierwsi rzucili dwie bramki. Na premierowe otwarcie wyniku gospodarze ze swojej strony czekali aż do 8 minuty. Wtedy to na lewym skrzydle uruchomiony został Michał Ignasiak. Skrzydłowy KPR-u chwilę później znów wpisał się na listę strzelców, kopiując swój wyczyn sprzed chwili. Wkrótce na świetlnej tablicy pojawił się wynik 4:4. Cała pierwsza połowa była wyrównana, choć z lekkim wskazaniem na „Miedziowych”, którzy częściej prowadzili. W końcówce pierwszej połowy mieli nawet trzybramkową przewagę, ale gospodarze pozbierali się i po bramkach Kacpra Adamskiego i Mateusza Rutkowskiego zmniejszyli straty do jednej bramki. Warto dodać, że ciężar zdobywania bramek dla KPR-u wziął na siebie Adamski, który pięć razy znalazł sposób na Jakuba Skrzyniarza.
Czuwara i Moryto pokazali klasę, Adamski z ośmioma trafieniami
W drugiej połowie obraz gry zbytnio nie uległ zmianie. Zagłębie nadal kontrolowało wydarzenia na parkiecie, ale dystans między zespołami nie był większy niż trzy bramki. Posypały się za to dwuminutowe kary, choć nie było w grze większej agresywności i na pewno część wykluczeń sędziowie mogli sobie darować. Z gradacji kar najpierw parkiet opuścił Michał Prątnicki, a chwilę później Tomasz Pietruszko, a działo się to między 47 a 48 minutą gry. Jeszcze wtedy sprawa wyniku była otwarta. W końcówce jednak goście wykorzystali błędy w obronie miejscowych szczypiornistów i wyszli na najwyższe, czterobramkowe prowadzenie. Podopieczni trenera Marcina Smolarczyka walczyli jednak do ostatniej sekundy. Bramki Frenki Brinovca i Oskara Niedziółki zmniejszyły porażkę do dwóch bramek, ale pokazały, że duch walki w zespole jest. W drużynie przyjezdnych po 10 bramek rzucili Jan Czuwara i Arkadiusz Moryto. Świadczy to, że to na nich oparł się cały ciężar zdobywania goli.
Wnioski?
Na pewno legionowska drużyna musi się ograć, bo tego na pewno jej brakuje. Pozytywne wrażenie zrobił Adamski, który nie boi się podejmować odpowiedzialności, gdy trzeba oddać rzut na bramkę rywala. Dobrą zmianę w bramce dla Mikołaja Krekory dał kolejny nowy nabytek Miłosz Kujawa. Popisał się kilkoma udanymi interwencjami, mimo że nie imponuje wzrostem, ale nadrabia świetną sprawnością na linii bramkowej. Świetny początek miał Ignasiak, który trzy razy trafił ze skrzydła i szkoda, że więcej nie miał do tego okazji. Trochę zabrakło walki na kole i na pewno nowi obrotowi będą musieli nad tym popracować.
KPR Legionowo – Zagłębie Lubin 21:23 (10:11)
KPR Legionowo: Krekora, Kujawa, Wyrozębski – Adamski 8 (1 karny), Ignasiak – 3, Brinovec – 3, Prątnicki 2, Suliński – 1, Fugiel – 1, Niedziółka – 1, Ciok – 1, Rutkowski – 1, Jędrzejewski, Kowalik.
Karne: 2 – jeden wykorzystany.
Kary: 12 minut (Prątnicki 3 x 2 minuty – czerwona kartka, Kowalik, Ignasiak, Ciok – 1 x 2 minuty).
Zagłębie Lubin: Małecki, Skrzyniarz – Czuwara 10 (4 karne) , Moryto 10 (3 karne), Przysiek – 2, Mrozowicz – 1, Pawlaczyk, S. Gębala, Szymyślik, Pietruszko, Jaszka, Mollino Da Silva, Stankiewicz.
Karne: 7 – wszystkie wykorzystane.
Kary: 10 minut (Pietruszko – 3 x 2 minuty – czerwona kartka, Pawlaczyk, Przysiek – 1 x 2 minuty).