Już w najbliższy weekend odbędzie się inauguracyjny mecz rundy rewanżowej I ligi piłkarzy ręcznych. Zespół KPR-u Legionowo, po blisko miesięcznej przerwie, podejmie we własnej hali stołeczny AZS UW. Rozmawiamy z jednym z najskuteczniejszych zawodników KPR-u, Tomaszem Pomiankiewiczem.
Do drużyny KPR-u Legionowo dołączył Pan przed trwającym obecnie sezonem – co zaważyło na wyborze ekipy prowadzonej przez trenera Cieślikowskiego?
Po rocznej przygodzie w Szwecji postanowiłem wraz z rodziną, że wrócimy do Polski. Miałem dużo czasu na przemyślenia i zastanawianie się – co dalej chcę robić i gdzie. Miałem kilka ofert z klubów Superligi i I ligi, ale wybrałem tę, którą uważałem za najbardziej atrakcyjną sportowo. KPR przedstawił mi swój plan oraz cele, jakie chce osiągnąć. Uznałem, że jest to drużyna z ambicjami, która dynamicznie się rozwija, co bardzo mi odpowiada i chciałem w tym uczestniczyć. Dlatego wybór nie mógł być inny.
Czy przed startem rozgrywek byliście pewni swojego miejsca w czołówce tabeli? Czy może nie chcieliście oficjalnie stawiać siebie w roli faworyta, żeby nie rozbudzić zanadto oczekiwań wśród kibiców?
Okres przygotowawczy dał nam bardzo dużo i odpowiedział na pytanie: jaki poziom sportowy prezentujemy. Po meczach kontrolnych wszyscy wiedzieliśmy, że nie będziemy przysłowiowym zespołem do „bicia”, jako beniaminek, lecz będziemy mocną i solidną ekipą. Wiedzieliśmy również, że stać nas na wiele i chcieliśmy grać jak najlepiej dla siebie i legionowskiej publiczności. Chcieliśmy i wciąż chcemy, aby piłka ręczna była wizytówką Legionowa i aby mieszkańcy tego miasta i okolic się w niej zakochali.
Szybkie pożegnanie się z Pucharem Polski było wypadkiem przy pracy? Czy może nie byliście jeszcze przygotowani do podejmowania rywali z Superligi?
Puchar Polski był dla nas w pewnym sensie odpowiedzią, jaki obecnie prezentujemy poziom sportowy. Mecz z zespołem Superligi był dla nas surową lekcją. Ekipa ze Szczecina ma w swoim zespole kilka znanych nazwisk i doświadczonych graczy. Wiedzieliśmy, że jest to mocna drużyna i indywidualnie są od nas lepsi na „papierze”. Początek spotkania nie układał się po naszej myśli, zaś drugą połowę zagraliśmy naprawdę bardzo dobrze i nie boje się tego powiedzieć, że gdyby mecz trwał jeszcze dwie minuty to moglibyśmy pokusić się o wygraną. Pokazaliśmy, że nie boimy się zespołu z Superligi i stać nas na wiele.
Nie obawiacie się zbytniego rozprężenia w drugiej rundzie? Pierwsze miejsce w tabeli to komfortowe położenie, jednak wiadomo, że każdy z zespołów bardziej mobilizuje się na mecze z liderem – zgodnie z zasadą „bij mistrza”.
Po drugiej rundy przystępujemy z przewagą 5 punktów nad drugą drużyną. Jest to duża przewaga, aczkolwiek wiemy, że można ją również szybko stracić. Zespoły w naszej grupie prezentują wysoki poziom i każdy mecz jest ciężki. Już w pierwszej kolejce, zasiadając na fotelu lidera odczuliśmy, że każdy przeciwnik mobilizuje się na nas bardziej niż normalnie. Zdajemy sobie z tego sprawę, że druga runda będzie cięższa od pierwszej. Tym bardziej, że zespołami z czołówki tabeli gramy na wyjeździe. Po bardzo dobrej pierwszej rundzie, mamy apetyt na Superligę i w każdym meczu damy z siebie 110% ,aby osiągnąć ten cel.
Jak oceniłby Pan wasze przygotowania do rundy rewanżowej? Czy turniej w Wągrowcu dał odpowiedź na pytanie: w jakiej formie jest drużyna przed wznowieniem rozgrywek?
Turniej w Wągrowcu był mocno obsadzony dzięki zespołom z Superligi oraz I-ligowym ekipom walczącym o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Pierwszego dnia rozegraliśmy dwa dobre spotkania przeciwko Wybrzeżu Gdańsk (remis) i Pogoni Szczecin (wygrana). Niestety drugi dzień był dla nas mniej udany. W kolejnych sobotnich spotkaniach zabrakło nam sił i zanotowaliśmy dwie porażki z tamtejszą Nielbą oraz MMTS-em Kwidzyn. Uważam, że turniej potwierdził tylko naszą dyspozycję z pierwszej rundy, a także to, że nasz praca idzie w dobrym kierunku.
Jak oceniłby Pan wasze przedsezonowe starcie z Wisłą Płock?
Mecz kontrolny przeciwko Wiśle Płock (16 stycznia, przyp. red.) były bardzo przydatny. Konfrontacja z wicemistrzem Polski obnażyła nasze niedociągnięcia i ostatecznie zakończyła się porażką 33:26. Wydaję mi się jednak, że wynik nie odzwierciedla naszej gry. Zagraliśmy bardzo słabe zawody. Tylko momentami nawiązywaliśmy równorzędną walkę, a to jest zdecydowanie za mało. Brak koncentracji w naszych szeregach nie mógł zostać niewykorzystany przez tak klasowy zespół, jakim jest Wisła. W najbliższą środę (23.01) gramy rewanżowe spotkanie w Płocku i chcąc zejść z boiska z podniesioną głową i być zadowolonym z gry, nie możemy popełnić tych samych błędów. Również z tego miejsca chciałbym zaprosić wszystkich czytelników na nasz najbliższy mecz ligowy, który odbędzie się 27 stycznia w Arenie Legionowo o godzinie 15, a przeciwnikiem będzie stołeczny zespół AZS UW Warszawa.
Tomek Piwnikiewicz