Dorota Świątko swoją karierę samorządową rozpoczęła 1998 jako sołtys wsi Skierdy. Po ośmiu latach piastowania tego stanowiska otrzymała propozycję od ówczesnej wójt Olgi Muniak, aby wystartować w wyborach na radną z jej komitetu. – Stwierdziła, że podoba jej się moje zaangażowanie i to jak się wypowiadam– wspomina dzisiejsza wiceprzewodnicząca Rady Gminy.
Obecnie już trzecią kadencję jest członkiem jabłonowskiej rady i podczas trwania każdej z nich należała do Komisji Bezpieczeństwa. To nie przypadek, gdyż jak mówi, bezpieczeństwo jest dla niej priorytetem. Na co dzień zajmuje się domem i pomaga w wychowywaniu wnuczki. To z pewnością uczy sztuki dyplomacji, którą często się posługuje.
Mija właśnie połowa kadencji. Jakie sukcesy udało się Pani osiągnąć podczas jej trwania?
Moje sukcesy to zadowoleni mieszkańcy. Każda inwestycja, z której się cieszą, to dla mnie sukces, bo to dzięki nim jestem radną. Jeżeli mieszkaniec dzwoni do mnie i dziękuje, że pomogłam mu w jego sprawach, to zawsze bardzo się cieszę. Czasem nawet, gdy jakaś sprawa potoczy się niepomyślnie, zdarza się, że otrzymuję telefon z podziękowaniami za zaangażowanie. Ponadto kwestia Jaśminowej w Rajszewie jest dla mnie wielką radością. Wreszcie ta ulica jakoś funkcjonuje, choć nie jest jeszcze zbudowana. Zdaję sobie sprawę, że przeciwników tej inwestycji jest bardzo dużo. Mówią oni, że to droga w lesie. Jeszcze nie mamy organizacji ruchu z Modlińską, więc autobus nie może tamtędy jeździć, ale liczę na to, że szybko to zrobimy. Kiedyś jeden z urzędników powiedział mi, żebym nie mówiła o bezpieczeństwie, bo to śmieszny argument. Stwierdziłam wówczas, że dla mnie bezpieczeństwo 20 osób – chodzi tu głównie o bezpieczeństwo przeciwpowodziowe, dojazd karetki pogotowia i straży pożarnej – jest ważniejsze niż luksus: droga z kostki, czy oświetlenie dla 200 osób. Muszę przyznać, że w sposób szczególny cieszy mnie wzmożona działalność Filii GCKiS . Może to nie jest mój bezpośredni sukces, jednak pośrednio również się do niego przyczyniłam. Zapraszani są ciekawi ludzie, coś się dzieje w obszarze kultury. Cudne jest to, że my jednoczymy mieszkańców, integrujemy ich. Chociażby przy okazji organizacji Festiwalu Sołectw, poznaliśmy bardzo liczną grupę mieszkańców, których wcześniej nigdy nie widzieliśmy. Wzięli w tym udział bardzo różni ludzie z ciekawymi pomysłami. To się nie zakończyło na etapie festiwalu, ale nadal trwa. Myślę, że integracja mieszkańców ze Skierd i Rajszewa jest naszą wielką siłą.
Kiedy mówi Pani o zadowolonych mieszkańcach, odnosi się Pani do swojego okręgu? To mieszkańcy z Pani okręgu telefonują?
Głównie tak. Zdarza się jednak, że są to mieszkańcy z innych części gminy Jabłonna. Czasem próbują wpłynąć na moją decyzję w sprawie głosowania. Liczą na to, że moja wypowiedź na jakiś temat, jest brana pod uwagę przez innych radnych. Doskonale zdają sobie sprawę z tego, że jestem radną całej gminy i wiele jest takich uchwał, gdzie nie tylko moi mieszkańcy zyskują, a czasem w ogóle ich to nie dotyczy. Muszę głosować w interesie całej Gminy. Przykładem może być chociażby budynek przy ul. Zegrzyńskiej 1. Nie żałuję głosowania za jego zakupem. Może gdybyśmy mieli świadomość, jaka jest ekspertyza, udało by się nieco zejść z ceny. Czasu nie cofniemy, budynek jest kupiony i uważam, że nie jest to zła decyzja. Samofinansuje się, mamy dochody, mamy możliwość przeniesienia mieszkańców. Należy wziąć również pod uwagę, że ten teren jest bardzo atrakcyjny pod względem inwestycyjnym.
Jeśli miałaby Pani wymienić jeszcze jakąś inwestycją gminną, gdzie czuje Pani, że przyczyniła się do jej realizacji, co by to było?
Szarych Szeregów. Walczymy o ten łącznik, bo to jest naprawdę istotne. Mieszkańcy żeby dojechać do Jabłonny, czy do Warszawy, muszą jeździć przez Legionowo. Bardzo wspieram tę inwestycję, której realizacja – mam nadzieję – wkrótce przed nami. Rozumiem doskonale tych mieszkańców, ponieważ na moim terenie mieliśmy do czynienia z analogiczną sytuacją. Aby wyjechać z nadzorcówki, trzeba było wracać do Rajszewa i jechać do Jabłonny. Jednoczę się z mieszkańcami ul. Szarych Szeregów i uważam, że łącznik powinien być wykonany jak najszybciej.
W jaki sposób działa Pani na rzecz łącznika? Upominając wójta, wspierając radnego Zenona Chojnackiego…?
Wspieram pana Chojnackiego, bo bardzo dużo rozmawiamy na temat bezpieczeństwa na tym terenie. Popieram Go i zawsze mówię, że jest to ważne i powinno być czym prędzej zrobione.
Czy chciałaby Pani dodać coś jeszcze na temat swoich sukcesów w tej kadencji?
Nie. Jak już mówiłam, dla mnie sukces to zadowolenie mieszkańców. Sprawą naturalną jest natomiast to, że zawsze w szczególny sposób będę zabiegać o tych, którzy zamieszkują mój okręg wyborczy. Każdy ciągnie do siebie i ja też to czynię (śmieje się).
Myślę, że choć nie każdy się do tego otwarcie przyznaje, to traktuje swój okręg w sposób szczególny. Jednomandatowe okręgi wyborcze powodują, że przez mieszkańców z własnych okręgów jesteście Państwo rozliczani. Nie zmienia to jednak faktu, że tzw. myślenie globalne jest niezbędne, aby samorząd mógł dobrze funkcjonować.
Dokładnie.
Co jeszcze chciałaby Pani osiągnąć w tej kadencji?
Na pewno będę zabiegała o jakieś inwestycje na moim terenie. Przybywa nam mieszkańców, ludzie się budują wokół lasu, daleko od ulicy Modlińskiej. Pójdą za tym kolejne potrzeby związane z utwardzaniem dróg i oświetleniem. Będę zabiegała o swoich mieszkańców, ale również o inwestycje gminne typu: skrzyżowanie Modlińska/Chotomowska. Uważam, że rondo daje płynniejszy ruch. Kiedy jednak myślę, jaka jest różnica w kosztach wykonania sygnalizacji świetlnej i ronda, w terminach wykonania, to wydaje mi się, że słusznym będzie pójście w kierunku szybkiej pomocy tym ludziom. Obecnie raczej przychylam się do rozwiązania jakim jest sygnalizacja świetlna. Czy będzie sygnalizacja, czy rondo, ja i mieszkańcy jadący z Nowego Dworu będziemy mieli utrudnione życie. Jednak czasem, aby komuś pomóc, trzeba się trochę poświęcić.
Ja jako mieszkanka Chotomowa nie mówię – nie dla ronda. Chciałabym jednak szybkiego rozwiązania tego problemu. Sytuacja wymaga natychmiastowego działania, a nie czekania kolejnych dwóch lat. Sygnalizacja miała szansę powstać do końca bieżącego roku. Później, jeśli specjaliści w tej dziedzinie będą zdania, że nie jest to optymalne rozwiązanie, można podjąć działania w kierunku ronda. Ja jako mieszkanka Chotomowa nie chcę po prostu dłużej czekać. Moje zdanie podziela ogromna liczba mieszkańców, którzy na co dzień korzystają z tego skrzyżowania i zdają sobie sprawę, jak ogromnie niebezpieczne jest to miejsce.
Dlatego doszłam do podobnych wniosków. Muszę przyznać, że szkoda mi mieszkańców z tego rejonu. Jeśli wykonamy rondo, trzeba będzie zabrać znaczne kawałki ich działek. To z kolei wiąże się z zastosowaniem specustawy i wynikającymi z tego kosztami. Rozmawialiśmy na ostatniej Komisji Bezpieczeństwa na ten temat i muszę przyznać, że wiele przemawia za sygnalizacją świetlną. Oczywiście nie znaczy to, że nie mają dla mnie znaczenia argumenty Zenona Chojnackiego na temat płynności ruchu i ekologii.
Zgadzam się z tym, że Zenon Chojnacki ma wiele racji…
Tak, ale rozwiązanie potrzebne jest już. Kiedy będzie już sygnalizacji, nie musimy potem osiąść na laurach.
Wróćmy do pytań z „pół na pół”. Czy gdyby mogła Pani cofnąć czas, zrobiłaby Pani coś inaczej w tej kadencji?
Już na ostatniej sesji mówiłam o tym, że gdybyśmy mieli maszynkę do cofania czasu, to robilibyśmy to dosyć często. Mówię tu w odniesieniu do sytuacji w szkole w Jabłonnie. Nie ma jednak takiej możliwości. Nawet jeśli się zdarza, że myślę sobie – mogłam zagłosować inaczej – muszę z tym po prostu żyć. Należy dążyć do tego, aby nie podejmować żadnych decyzji na „łapu – capu”. Nie wydaje mi się, aby istniały sprawy, które chciałabym zmienić. Może dlatego, że i tak nie ma to już znaczenia. Ma to natomiast znaczenie w tym kontekście, że rozliczą nas z tego mieszkańcy. To ich decyzja zaważy na tym, czy pójdziemy dalej, czy nie.
Jeśli mówi Pani o cofaniu czasu w odniesieniu do szkoły w Jabłonnie, to co ma Pani dokładnie na myśli?
Nie chciałabym się właściwie wypowiadać na ten temat, bo nie miałam z nim bezpośredniej styczności. Nie jestem członkiem Komisji Oświaty, nie jestem w wystarczający sposób wdrożona w ten temat, dlatego nie powinnam się oficjalnie do niego odnosić. Przykre jest natomiast to, że ucierpiały dzieci. Kto był winny i czy był winny, to już nie nam rozstrzygać.
Kogo widziałaby Pani na stanowisku wójta w przyszłej kadencji?
Ciężko powiedzieć, ilu będzie kandydatów, kto będzie kandydował. Widzę na tym stanowisku człowieka z ogromną odwagą, wiedzą, doświadczeniem. Kiedy jednak biorę pod uwagę tę kadencję, która jest bardzo burzliwa, to odwaga wysuwa się na pierwszy plan.
Kogo widziałaby Pani na stanowisku przewodniczącego w kolejnej kadencji.
To trudne pytanie, bo nie wiadomo, z jakiego grona przyjdzie wybierać i czy ja się w nim znajdę.
Oczywiście. To jednak pytanie, które ma na celu jedynie poznać pani preferencje.
Pan Witold Modzelewski na stanowisku przewodniczącego jest moim zdaniem bardzo trafioną osobą. Przydałaby się mu czasem dać nieco meliski do wypicia (śmieje się). Jeśli chodzi o wiedzę samorządową, doświadczenie – pan Modzelewski to wszystko posiada. Niestety brakuje porozumienia wójta z radą. Gdyby te relacje poszły w dobrym kierunku, gdyby podjęto rzeczywistą współpracę, to byłyby tylko z tego korzyści. Przez to wszystko jesteśmy „słynni inaczej”. Zamiast wałkować niektóre tematy na komisjach, można byłoby porozmawiać o nich spokojnie gdzieś w zaciszu.
Ja jestem zdania, że to dobrze, iż ważne kwestie są poruszane publicznie. To wpływa na transparentność podejmowanych działań. Natomiast w przypadku Jabłonny, właściwym byłoby mówienie w nieco inny sposób.
I znów wracamy do kwestii meliski (śmiejemy się)
Dziękuję za rozmowę
Zdjęcie: