Kadencje w samorządach są na etapie „połowinek”. Przed państwem nowa seria wywiadów, które będziemy prezentować pod nazwą „pół na pół”.
Znajdą się w nich identyczne pytania. Z uwagi na dynamikę rozmów, zostaną uwzględnione również niewielkie wątki poboczne. Warto już teraz poznać odpowiedzi na pytanie, co nasi radni zrobili dla nas i co jeszcze przed nami. Czytając prezentowane przez nas rozmowy dowiecie się Państwo również, z czego radni nie są zadowoleni, czy chcieliby cofnąć czas, kogo proponują na wójta kolejnej kadencji, a kogo na przewodniczącego rady…
Wieczny optymista. Rozmowa z Pawłem Krajewskim.
Paweł Krajewski jest radnym gminy Jabłonna pierwszą kadencję. Choć stosunki między jabłonowskimi samorządowcami są niebywale napięte, nie przestaje mieć nadziei na to, że wspólny sukces mógłby ich zjednoczyć i pomóc działać ponad podziałami. W naszej rozmowie mówi o swoich sukcesach, ale nie jest dla siebie bezkrytyczny. Boli go, że na jego zaangażowaniu w lokalną politykę ucierpiała rodzina i nie boi się mówić, że są ludzie, którzy nie muszą nawet go przepraszać…
Co na półmetku kadencji uważa Pan za swój sukces? Z czego jest Pan zadowolony?
Jako nowy człowiek w samorządzie jabłonowskim, przez pierwszy rok tak naprawdę rozpoznawałem wszystko, co się wokół dzieje. Niestety miałem okazję zobaczyć również to, co jest najbardziej bolesne od podszewki. Inaczej to wygląda z zewnątrz, a inaczej jak się w tym wszystkim siedzi. Przecież Pani wie, co jest moim największym sukcesem, ale tego nie powiem.
(Śmieję się) Wiem i cieszę się, że obiecał mi Pan wywiad na wyłączność w tej sprawie, kiedy już będzie można o tym mówić. A dopóki to nie nastąpi…
Dopóki nie nastąpi, moim największym sukcesem jest to, że wreszcie w samorządzie jabłonowskim ktoś dostrzegł, że Jabłonna to nie tylko to, co do tej pory było widziane. Wreszcie ktoś zauważył, że ludzie mieszkający na osiedlach wielorodzinnych też są mieszkańcami Jabłonny. Do tej pory byliśmy traktowani troszkę po macoszemu przez jabłonowski samorząd.
Zmierza Pan do tego, że to Pana zasługa?
Myślę, że jest to moja zasługa.
W jaki sposób Pan to osiągnął?
Poprzez rozmowy. Weźmy na przykład sytuację, kiedy Mennica próbowała podnieść ceny wody. Uświadomiłem wówczas wszystkim radnym, że mieszkańcy Rajskiej Jabłoni płacą za wodę prywatnemu przedsiębiorcy, a nie gminie. W związku z tym gmina nic z tego nie ma. Co więcej, gmina zgadzała się do tej pory na wszystkie warunki jakie Mennica Invest przedstawiała np. na cenę wody. Pierwszy raz w historii, radni przeciwstawili się bezkrytycznemu dyktatowi Mennicy. Wcześniejsza sytuacja wynikała z zupełnej nieznajomości tematu. Niestety problem nie został do końca rozwiązany, ponieważ nadal wodę dostarcza prywatny przedsiębiorca, który czerpie z tego tytułu zyski. Różnica polega jedynie na tym, że już nie jest to Mennica Invest, ale Mennica Polska.
Co zrobił Pan dla swojego okręgu wyborczego?
Na pewno przyczyniłem się do tego, że w Szkole Podstawowej w Jabłonnie powstał gabinet integracji sensorycznej dla dzieci. Ja to wywalczyłem. Zauważono dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych. Organizacja „nieszczęsnej” Akcji Zima, została zainicjowana za moją przyczyną, ale również innych radnych, którzy w tym uczestniczyli. Pomijając to, co się wtedy wydarzyło, akcje letniego i zimowego wypoczynku dzieci w szkołach, zaczynają w gminie Jabłonna nabierać wymiaru prospołecznego. Nareszcie są organizowane, nie tylko po to, żeby były, ale na ich celu jest spełnienie rzeczywistych oczekiwań społecznych. Jednak ciągle to jest dla mnie za mało. Uważam, że Akcje Lato, czy Akcje Zima powinny być organizowane jeszcze szerzej, z pełnym wyżywieniem. Wszystko po to, aby rodzice czuli, że ich dzieci są bezpieczne, a dodatkowo dowiedzą się czegoś podczas ich trwania, zobaczą coś ciekawego…
Co jeszcze chciałby Pan osiągnąć w tej kadencji?
Chciałbym przyczynić się do tego, aby edukacja w naszej gminie stała się bardziej nowoczesna. W Warszawie innowacje pedagogiczne są czymś normalnym w szkołach. U nas dopiero to raczkuje. Ma to miejsce w gimnazjum w Chotomowie. Natomiast w Szkole Podstawowej w Jabłonnie ostatnią innowację pedagogiczną źle przyjęła Rada Szkoły. Chciałbym zmienić sposób myślenia o edukacji. Szkoła to nie jest miejsce załatwiania minimum edukacyjnego. To nie może być miejsce, gdzie się tylko i wyłącznie realizuje program. To musi żyć, tam musi dziać się cały czas coś nowego. Świat tak szybko się zmienia, że edukacja musi za tym nadążać. Mamy bardzo duży potencjał w naszych szkołach, wystarczy go po prostu wykorzystać.
Z czego nie jest Pan zadowolony, jeśli chodzi o sprawy samorządowe tej kadencji?
Nie jestem zadowolony z ciągłych kłótni, swarów i z tego, że bardzo ciężko jest zostawić czasem nawet osobiste urazy i patrzeć do przodu. Brakuje umiejętności szerokiego i globalnego postrzegania, nie tylko i wyłącznie przez pryzmat własnego okręgu wyborczego. Często jest tak, że perspektywa patrzenia zacieśnia się do obszaru swoich wyborców. Mimo wszystko, dostrzegam szansę na współpracę. Może to w związku z tym, że jestem wiecznym optymistą. Jeżeli zacznie się dziać coś pozytywnego, widocznego dla społeczeństwa, to wokół szczytnego celu nasi radni i wójt skoncentrują się na tyle, że nadejdzie czas porozumienia w imię dobra gminy. Nie można przywiązywać większej wagi do szczegółów, niż do samej sprawy.
Czy gdyby mógł Pan cofnąć czas, to zrobiłby Pan coś inaczej w tej kadencji?
Ja nie jestem z tych ludzi, którzy działają ad hoc. Zawsze staram się przemyśleć, co robię. Pewnie niektóre rzeczy można było zrobić inaczej i spokojniej. Gdybym mógł cofnąć czas nie pozwoliłbym na to, aby ktokolwiek wszedł w moją rodzinę i mieszał moje dziecko do niektórych spraw. Żałuję, że to się stało. Mam tu na myśli niektóre publikacje prasowe, jak również wypowiedzi pewnych osób, które do tej pory są powtarzane. Najbardziej chciałbym zaoszczędzić przykrych sytuacji mojej rodzinie. Decydując się na wkroczenie na drogę małej polityki lokalnej, nie powinienem pozwolić na to, żeby ktokolwiek w jakikolwiek sposób dotykał moją rodzinę. Wszystko zależy od poziomu kultury określonego społeczeństwa. Nie jestem osobą anonimową również w Warszawie. Pojawiają się na mój temat różne publikacje. Jednak w środowisku warszawskim, nikt nie pozwoliłby sobie na wycieczkę do czyjegokolwiek dziecka. Nigdy w życiu! Niestety w Jabłonnie jest to nagminne, że są dotykane sprawy osobiste, sprawy rodziny. To mnie bardzo boli. Ostatnio podczas sesji Pan Arkadiusz powiedział, że autor z XX – słowo redaktor zupełnie tu nie pasuje, powinien nas przeprosić za opisywanie, kto jest leniwy, a kto nie, nie mając pełnej wiedzy. Powiedziałem, że mnie nie musi przepraszać nikt z XX, ponieważ mnie ci ludzie nie są w stanie obrazić. Nawet gdybym mógł cofnąć czas, nie mógłbym temu zapobiec. Mam jednak ciągle poczucie, że powinienem bardziej chronić własne dziecko i nie tylko własne. Nie mam nawet pomysłu jak bym mógł to zrobić, i nie wiem, czy miałem na to wpływ, czy nie. Mam jednak poczucia winy, że jako pedagog i człowiek pracujący od ponad 20 lat z dziećmi, nie uchroniłem ich przed dorosłymi. Mam również poczucie winy w przypadku Akcji Zima, która zakończyła się lokalnym skandalem. Szkoda, że po prostu nie wziąłem na siebie odpowiedzialności. Skoro ja to wymyśliłem, taką formę a nie inną, to żałuję, że nie przygotowałem tego od a do z. Uznałem, że są od tego urzędnicy, dałem nawet gotowe dokumenty i sądziłem, że nie będzie z tym problemu. Gdybym zrobił to od początku do końca, to prawdopodobnie wszystko by się udało, nie byłoby skandalu, pretensji, a dzieciaki miałyby fajną akcję.
Powiem szczerze nie spodziewałam się takiego wyznania. Cieszę się, że radny z gminy Jabłonna przyznaje się do błędu. Często dyskusje Rady Gminy Jabłonna skupiają się na wzajemnym oskarżaniu. Powiem za Cyceronem: „jest cechą głupoty dostrzegać błędy innych, a zapominać o swoich”.
Ja cały czas powtarzam, jeżeli w jakiś sposób mogę swoją osobą, swoimi kompetencjami, wiedzą, umiejętnościami, zaangażowaniem zrobić cokolwiek dla oświaty jabłonowskiej, i nie tylko dla oświaty, to z wielką radością to zrobię. Wielką bolączką w gminie Jabłonna jest również ochrona środowiska. Chodzę nad Wisłę i denerwuje mnie, że tam ciągle wywożone są góry śmieci. Chciałbym to zmienić. Chciałbym zmienić krajobraz w Jabłonnie, bo jak się wjeżdża w ul. Modlińską, to jest mi czasem zwyczajnie wstyd. Na każdym płocie wisi kolorowa szmata – często podarta, wypłowiała i brudna. Boli, że te sprawy nie są ciągle załatwione, a przecież istnieje ustawa o ochronie krajobrazu. Jest jeszcze parę innych rzeczy… (śmieje się)
Teraz wracam do standardowych pytań w naszym „pół na pół”. Kogo widziałby Pan w następnej kadencji na stanowisku wójta?
Nie wiem (cisza). Przecież ja Pani na to pytanie nie odpowiem.
Nie Pana Chodorskiego?
Yyy… Może pan Chodorski powinien wypowiedzieć się, czy w ogóle bierze to pod uwagę. Pomijam kwestię, czy pan Chodorski nadaje się na wójta, czy nie, jestem pewien, że każdemu, kto będzie wójtem w gminie Jabłonna, nie będzie lekko. To nie jest łatwe miejsce do pracy. Jest bardzo wiele do zrobienia, co wynika z szeregu zaniedbań. To miejsce jest nieco zapomniane przez ludzi i Boga, a tak naprawdę ma ogromny potencjał. Ten potencjał ciągle wzrasta i należy go docenić. Nowi, napływowi mieszkańcy mają coraz świeższe spojrzenie na gminę Jabłonna. Trzeba to wykorzystywać. Mam wrażenie, że ciągle jest opór w tym kierunku.
Kogo widziałby Pan na stanowisku przewodniczącego w kolejnej kadencji?
Osobę z charyzmą i silnym charakterem.
Dziękuję za rozmowę