Choć Zebranie Wiejskie, na którym zaplanowano wybór sołtysa, jeszcze przed nami, już dziś wiadomo, że na tym stanowisku pozostanie Agata Lindner. W ponad 8 tys. wsi poza nią nikt nie zdecydował się kandydować.
Agata Lindner jest z wykształcenia ekonomistką. Prowadzi firmę handlową z branży odzieżowej. Jest mamą trójki dorosłych już dzieci. Funkcję sołtysa będzie sprawować już trzecią kadencję. Za pierwszym razem namówili ją przyjaciele i sąsiedzi. Teraz nie wyobraża już sobie, by mogło być inaczej. – Bardzo lubię naszych mieszkańców, w większości ich znam. To wspaniali ludzie i miło jest z nimi współpracować i pomagać im – wyjaśnia. Przez dwie kadencje była również radną gminną. Po raz pierwszy mandat otrzymała w wyborach uzupełniających po śmierci męża zasiadającego w Radzie Gminy.
Warszawianka od pokoleń
Pani sołtys mieszka w Jabłonnie od 20 lat. – Można powiedzieć, że znalazłam się tutaj przez przypadek. Zamierzaliśmy z mężem kupić działkę w Chotomowie, ale „nie wypaliło”. W tym czasie znajoma mojej mamy sprzedawała działkę w Jabłonnie i tak to się zaczęło – opowiada. Mimo to Jabłonnę pokochała. Zapewnia, że nie wyobraża sobie, żeby mogła mieszkać gdziekolwiek indziej. – Położenie jest fantastyczne. Mamy Wisłę, lasy a do tego mieszkamy w bezpośrednim sąsiedztwie stolicy. Jestem warszawianką od pokoleń i nigdy nie przypuszczałam, że będę sołtysem wsi – mówi.
Sukcesy
Kiedy pytamy Lindner o największe sukcesy jako sołtysa, wymienia m.in. to, że przyczyniła się do zakończenia scalenia przy ul. Chotomowskiej i działania na rzecz integracji mieszkańców. Bale, pikniki sołeckie, choinki to inicjatywy, w których bierze czynny udział. Deklaruje, że podczas dwóch kadencji, udało jej się zebrać wiele sukcesów tego typu.
Co przed nami?
W kolejnej kadencji chciałaby robić, to co do tej pory. – Obowiązki sołtysa są oczywiste. Ludzie mają problemy – czasem z gminą, innym razem z powiatem. Są również konflikty międzyludzkie. Sołtys zajmuje się problemami tego typu. Czasem ludzie przychodzą zwyczajnie się wyżalić. Moim zadaniem jest potraktować każdego poważnie. Potrafię słuchać ludzi, a tak naprawdę mało kto to potrafi. Myślę, że to jest moja duża zaleta. Pełnienie funkcji sołtysa nie jest dla mnie nigdy męczące. Zawsze lubiłam ludzi i starałam się angażować społecznie. Od zuchów, bycie przewodniczącą w klasie, harcerstwo, do dziś – mówi. Ma poczucie, że się sprawdziła. – Nigdy nikomu nie odmówiłam pomocy i nie zostawiłam w potrzebie – wyjaśnia.
Zainteresowania
Agata Lindner interesuje się głównie historią i polityką. – Interesuję się również modą, ale jest ona na samym końcu moich zainteresowań – mówi. Kiedy była bardzo młoda marzyła o tym, aby zostać politykiem, albo projektować modę. Marzenia te się spełniły, choć wyobrażenia były nieco inne.
Ludzie „gadają”
Jak każdy zaangażowany samorządowiec Agata Lindner spotyka się również ze słowami krytyki. Wśród jej przeciwników pojawiają się takie zarzuty jak: brak kompetencji, składanie obietnic bez pokrycia, niestabilne poglądy. Zwolennicy najczęściej wymieniają: uśmiech, waleczność i empatię. Ci, którzy nie należą ani do jednych, ani do drugich mówią – ci co nic nie robią, nic nie psują…
Agata Lindner nie chce wskazywać na cele, którymi zajmie się w pierwszej kolejności jako sołtys. – To życie na bieżąco określa moje cele, a ja działam jak karetka pogotowia – mówi. Czeka na uwagi i sugestie mieszkańców, w szczególności w poniedziałki, wtorki i środy, kiedy w godzinach od 9:00 do 13:00 przyjmuje interesantów w biurze w Domu Ogrodnika.