W tej kadencji jabłonowskiego samorządu najlepiej sprawdzają się żeglarskie parabole. Tak jest również tym razem. Jarosław Chodorski, Witold Modzelewski i Arkadiusz Syguła to swoisty Trójkąt Bermudzki nowych władz. Tam, gdzie znajdują się ci trzej panowie, ścierają się ze sobą siły, które dostarczające wciąż nowych wrażeń.
Między nimi iskrzy
Odczytanie listu 1 grudnia było jedną z najbardziej widocznych form zaprezentowania swojego stosunku do nowo wybranego wójta przez 9 radnych. Później emocje zostały nieco stonowane. Jest jednak radny, który bez względu na wszystko jest po prostu szczery – to Arkadiusz Syguła. Wiele można natomiast powiedzieć o formie prezentowania niektórych zarzutów. Konflikt Syguła – Chodorski jest najbardziej czytelnym i jednoznacznym w nowym układzie sił. Któż częściej zadaje pytania wójtowi i prosi o wyjaśnienia w różnorodnych kwestiach? – Nikt. W demokratycznym kraju prezentowany brak zaufania do wójta i czujność powinny być traktowane jako pozytyw. Oczywiście pod warunkiem, że nie paraliżuje to działań organu wykonawczego, a póki co to jeszcze nie nastąpiło. Można oczywiście w tym miejscu rozważyć, zasadność zmierzania radnego do uczestnictwa w rozmowach kwalifikacyjnych na wolne etaty w gminie. Zauważalne jest, że dyskusje z inicjatywy radnego są bardzo dynamiczne. Dla przykładu ta z posiedzenia Komisji Oświaty mająca miejsce 12 stycznia bieżącego roku. Problem dotyczył ważnej kwestii, a mianowicie tego, czy dzieci szkolne będzie można zostawić w szkole pod opieką kadry nauczycielskiej podczas ferii. W celu zobrazowania dynamiki dyskusji trzy wypowiedzi radnego Syguły, następujące po sobie w różnych momentach polemiki: „Ja muszę usłyszeć deklarację pana wójta”, „jak pan nie może, to ja znajdę tutaj panu kasę”, „pan wójt jest wyrywny, także pieniądze będą”.
Emocje na skraju
Kiedy na wspomnianej komisji poruszany był problem dramatycznej sytuacji w szkole w Jabłonnie z powodu problemu z agresywnym dzieckiem, sytuacja się zaogniła. Padły wówczas słowa, nie tylko z ust radnego Syguły, że matka dziecka powiedziała, iż Pan wójt obiecał jej pomoc w postaci przeznaczenia na ten cel kolejnej kwoty pieniędzy. Wójt zdementował tę wiadomość. Arkadiusz Syguła nie dawał temu wiary. Po posiedzeniu Chodorski ostrzegł radnego, że jeśli będzie go pomawiał skieruje sprawę do sądu. Następnego dnia Syguła zadzwonił do naszej redakcji z informacją, że również zamierza pozwać wójta za pomówienie, że on go pomawia. Emocje jednak opadły i czas załagodził sprawę. Do dziś jednak stosunek radnego do wójta jest negatywny. Pytany jak ocenia pierwsze 100 dni sprawowania urzędu przez wójta, Syguła nie potrafi wskazać nic pozytywnego. W dzisiejszych czasach granie w otwarte karty to rzadkość, dlatego bez względu na preferencje polityczne, warto docenić tutaj brak pozerstwa.
Subtelniej
Bardziej subtelne starcia mają miejsce na linii wójt – przewodniczący. Liczą się tu przede wszystkim paragrafy. Witold Modzelewski nad porządkiem obrad czuwa twardą ręką. Nie pozwala na zabranie głosu, jeśli tylko przepisy mu na to pozwalają – choćby proszącym o kilka słów był sam wójt. Powoduje to czasem szemranie wśród publiczności, bywa również, że radni poruszają ten temat w wolnych wnioskach. Tak było podczas sesji 28 stycznia, kiedy to radny Wodzyński wyraził swoje niezadowolenie z uniemożliwienia wypowiedzi Jarosławowi Chodorskiemu. – Panie przewodniczący widzę, że pan ładnie to ogarnia, ale są momenty, kiedy trzeba komuś udzielić głosu. Pan jednak od razu powołuje się na statut. Tak być nie może. W pewnym momencie podczas dzisiejszej sesji myślałem, że to jest orkiestra jednego grajka. (…) Chodzi o ludzkie zachowanie – mówił. Starcia na linii Witold Modzelewski – Jarosław Chodorski nie prezentują otwartego konfliktu. Przeciwnie przewodniczący często łagodzi zaciekłe dociekania radnego Syguły w stosunku do wójta. – Panie Arkadiuszu, proszę o spokój – usłyszeć można podczas sesji. Modzelewski zapytany o to, jak ocenia 100 pierwszych dni wójta, nie chce być kategoryczny. Mówi, że zanim oceni, chce poczekać do następnej sesji Rady Gminy. – Będzie ona swoistym sprawdzianem dla pana wójta. Chodzi przede wszystkim o sytuację związaną z refundacją na cele oświatowe. Będziemy mieli okazję zobaczyć, czy wójt pójdzie na łatwiznę i będzie próbował zaciągnąć kredyt, czy też na tyle poznał budżet i realia gminy, że będzie potrafił znaleźć oszczędności i utraconą subwencję pokryć – mówi.
Dobre relacje i parasol
Modzelewski potrafi znaleźć pozytywy współpracy z wójtem. – Generalnie relacje między nami są dobre. Współpracujemy, docieramy się i dajemy sobie radę. Myślę, że w przyszłości może być jeszcze lepiej – mówi. Witold Modzelewski deklaruje, że nie tylko stara się o dobrą komunikację między nimi, ale nawet próbuje pomóc. – W wielu sytuacjach widać u pana wójta brak doświadczenia. Jest mu potrzebny parasol ochronny, który czasem nad nim rozpościeram. On pewnie nie zdaje sobie czasem z tego sprawy, że takie działania są podejmowane – wyjaśnia.
Broni swojej pozycji
Ostatnim wierzchołkiem tego trójkąta jest wójt Jarosław Chodorski. Nie jest on agresorem, nie atakuje, a jedynie próbuje odpierać ataki lub argumentować decyzje, które budzą zastrzeżenia obu panów. Aby niepotrzebnie nie idealizować sylwetki wójta, warto tutaj powiedzieć, że taka jest rola wójta w zdrowym samorządzie. Aczkolwiek, sytuację na pewno utrudnia to, że w radzie jest tylko jedna osoba pochodząca z Komitetu Wyborczego Jarosława Chodorskiego, oprócz radnej Teresy Gałeckiej, która jeszcze przed zaprzysiężeniem wójta przystąpiła do „nieformalnego klubu 9”. Stara się on przy tym podejmować autonomiczne decyzje. Dla wielu zbyt autonomiczne, gdyż zarzuca mu się m.in. brak współpracy. Z drugiej strony jego słowa podczas zaprzysiężenia wykazujące wolę współpracy nie przez wszystkich zostały dobrze odebrane przez mieszkańców. – Ponieważ morze wymaga pokory od wszystkich, dlatego ja wyciągam do was rękę i proszę o pomoc i wsparcie w sprawowaniu urzędu dla dobra mieszkańców gminy – mówił 9 grudnia. Wielu oczekiwało ringu bokserskiego. Nie chce komentować tego, jak wygląda współpraca z Modzelewskim i Sygułą. Podkreśla jedynie, że należy pamiętać, po co radni i wójt zostali wybrani.
Atlantyk
Mieszkańcy Jabłonny są natomiast jak wody Atlantyku płynące w rejonach Bermudów. Zmienne ciśnienia to tutaj normalność. Przed wyborami mieszkańcy zdawali sobie sprawę, że Jarosław Chodorski będzie musiał wiele się nauczyć. Po wyborach był entuzjazm – wójta elekta broniło się zaciekle. Od momentu zaprzysiężenia zaczął on stopniowo słabnąć, ale być może tylko na forach internetowych. Chodorski nadal ma wielu wiernych zwolenników. – My wszyscy doceniamy, jak nowy wójt bardzo się stara. Cieszę się, że jest nowa, młoda krew i robi porządek w gminie. Wiem też, że będzie mu bardzo ciężko, biorąc pod uwagę skład rady. Szkoda, że radni nadal uskuteczniają swoje przepychanki. Jednak kiedy rozmawia się z ludźmi to większość czuje, że idzie ku dobremu – mówi pani Monika z Chotomowa.
Tymczasem, jak udało nam się dowiedzieć od radnego Arkadiusza Syguły, przewodniczący Modzelewski nie dopuścił do porządku obrad jednej z uchwał. Anonimowy informator doniósł nam o tym, że pod koniec tygodnia miało miejsce tajne spotkanie w tej sprawie. Informacje tę udało się potwierdzić u radnego Syguły, który jak mówi nie był na nim i nic nie wie na temat jego przebiegu…