Publikacja artykułu pt. „Zwolniony inspektor” (7 października 2013 r.) wywołała szereg komentarzy dotyczących funkcjonowania UG Jabłonna i wykonywania prac związanych z bieżącym utrzymaniem dróg gminnych w Jabłonnie i Chotomowie. Inspektor, odpowiadający za ten zakres działań gminy, dwa tygodnie temu stracił stanowisko. Co na to sam zainteresowany? Marek Buniewicz nie godzi się na wystawioną ocenę jego 7-letniej pracy i zapowiada złożenie dokumentów do Sądu Pracy i opowiada o tym, jak w jego oczach wygląda proces inwestycyjny w gminie Jabłonna.
Po publikacji artykułu o zwolnieniu pana ze stanowiska pojawiło się wiele pytań i wątpliwości od czytelników. Czy zgadza się Pan z postawionymi przez Urząd Gminy Jabłonna zarzutami i zwolnieniem z pracy?
Były różne zestawy zarzutów. Jeden powstał na potrzeby oceny pracy, drugi do wypowiedzenia stosunku pracy, a o innych dowiedziałem się w Pani artykule. Zacznijmy od tego, że Okresowa Ocena Kwalifikacyjna była wykonana w sposób, który w zasadzie należy nazwać fałszowaniem dokumentów. Złożyłem odwołanie w związku z rażącymi błędami formalnymi. Taka ocena, według regulaminu oceniania pracowników samorządowych, zawiera m.in. takie punkty jak rozmowę o wyborze i akceptacji kryteriów, rozmowę oceniającą. Nie można zrobić tego szybciej niż w 7 dni. A ja dostałem ten papier w ciągu 7 minut z komentarzem, możesz podpisać albo nie. Czy to jest ocena? Zrobili to w trybie ekspresowym – jeden dzień. Wystąpiłem do Pani wójt o unieważnienie tej oceny. Nie zostało to uwzględnione, dlatego skierowałem sprawę do Sądu Pracy.
Za co był Pan odpowiedzialny na swoim stanowisku?
Zajmowałem się bieżącym utrzymaniem dróg, czyli m.in. znakami, dziurami, odśnieżaniem czy kruszywowaniem. Te roboty, z którymi ja miałem do czynienia, nie są procesem inwestycyjnym. Wykonywałem polecenia. Problem polegał na tym, że część robót nie spełniała wymogów prawnych. Dopóki wszyscy byli cicho, można było z tego korzystać, można było się tym chwalić. W dwóch przypadkach okazało się jednak, że decyzją Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego należy przywrócić teren do stanu poprzedniego. W tym roku odmówiłem wykonania niektórych robót. I to był początek…
Radni na Komisji Rewizyjnej zarzucili Panu, że nie wystarczająco nadzorował Pan niektóre firmy i wspominali o brakach w dokumentacji.
Proszę porównać dwa procesy. Jeden proces bieżącego utrzymania dróg, gdzie nie ma projektu, a zlecenie jest praktycznie z ręki i drugi proces, gdzie jest projekt i kierownik budowy. W obu przypadkach co mam do powiedzenia na tych odbiorach? Nic. Ja nie oceniam technicznych spraw. Musiałbym mieć uprawnienia budowlane i narzędzia, by dokonać tej oceny. Jak ja mogę sprawdzić ilość towaru? Mam wagę? Jak miałem dostawcę, który miał wagę w łyżce, notowałem w tonach. Jak zgłaszano w m³, wpisywałem inną jednostkę. Tak naprawdę nikogo to nie obchodziło. Tu w urzędzie jest problem z zarządzaniem ludźmi i zarządzaniem projektami. To jest prawdziwy problem. Radni nie mają wiedzy na ten temat. U mnie faktur szukają? To są bzdury. Księgowość ma komplet faktur. Proszę zwrócić uwagę na to, co się stało. Kim ten Buniewicz był? Sekretarzem, wójtem? Taki ważny człowiek? Od niego wszystko zależało?
Jak Pan odniesie się do sugestii o promowanie niektórych lokalnych wykonawców?
O to proszę spytać wójta. Wykonawca siada u pana wójta, wybiera drogi, ja dostaję polecenie wykonać to i to. Ja nie decydowałem, które drogi on robi. Pani żartuje? Ale żebyśmy się zrozumieli, to oczywiście nie dotyczyło wszystkich ulic. Tak najczęściej było na przednówku. Wykonawcy byli głodni. To nie tylko był jeden wykonawca. Przychodzili i inni. To było potrzebne szczególnie po zimie – to jest katastrofa z tymi drogami. Planowe roboty odbywają się za zgodą pani wójt, o doraźnych decydował zastępca wójta. Wtedy (do 2008 roku) obowiązywała inna zasada. Każda pojedyncza droga miała limit z wolnej ręki. Teraz nie ma oddzielnych dróg, wszystko obejmuje jeden przetarg. Tylko dlaczego dzisiaj wyciągane są tematy z 2008 roku?
Według ekspertyzy, która była podstawą do rozstania z urzędem, zabrakło właściwego nadzoru nad niektórymi firmami.
Problem z komunikacją z wójtem zaczął się w momencie, kiedy czując, że jestem oszukiwany, przeniosłem swoje uwagi na papier. Wielokrotnie w czerwcu, w lipcu informowałem go o problemach z firmami. Było jeszcze sprawozdanie z przeglądu robione przez inspektora nadzoru. Warto zapoznać się z ekspertyzą pt. „Ocena techniczna wykonanych robót budowlanych na ulicach Strażacka, Wesoła i Kolejowa w Chotomowie”. Pytanie brzmi: jak urzędnik może ganiać leniwego wykonawcę do roboty w momencie, kiedy ten wykonawca idzie na górę i dostaje przyśpieszony przelew? Czy ja jestem w stanie jego pogonić? Mieliśmy w tym roku dwa przetargi. Jeden z nich wygrał Polhid, z którym były wciąż kłopoty, nawet nie wykonał ostatniego zlecenia. Moi przełożeni nie zechcieli go pogonić batem, choćby wykluczeniem z przetargów publicznych. Drugi wykonawca Sas-Bud wszystko co miał do zrobienia, wykonał w 2 tygodnie. Byłem z niego zadowolony. Jednak to jego praca podlegała ekspertyzie i za to dostałem po nosie. Ale oczywiście ja oceniam to subiektywnie.
Jak się Pan odniesie do informacji o skargach radnych oraz trudnościach w kontaktowaniu się z mieszkańcami?
Podczas opadów śniegu dyżurowałem przy telefonie. Znałem wykonawców. Miałem z nimi kontakt. Wiedziałem, czy telefon jest zasadny, czy to jest reklamacja czy „muchy w nosie”. Niestety robiłem to sam. W momencie kiedy było pospolite ruszenie i trzeba było robić przejezdność dróg to trzeba było robić wszystko. Było polecenie – prywatne i nieprywatne, robić wszystko. W ostatnim okresie, zabrałem się za przygotowanie zimy. Zaakceptowano listę dróg z ubiegłego roku, dopisano 3 drogi. Ale później trzeba było zrobić przetarg na drogi nieutwardzone. Zapytałem, Czy miałem umieszczać na tej liście prywatne drogi, może właśnie to nazwano „problemami w komunikacji”?
Jak z Pana perspektywy wyglądała sprawa z destruktem? Dlaczego wybrał Pan taką formę utwardzenia dróg?
Przyszedł jeden z przedsiębiorców do Rokickiego. Zaproponował dostawy destruktu. Zdaje się, że Rokicki nic mu nie odpowiedział. Przyszedł do mnie chyba od pani wójt. W sprawie destruktu kontaktowałem się bezpośrednio z panią wójt. Osobiście uważałem, że to była fantastyczna okazja, gdyż dostalibyśmy 5 000 ton destruktu wartego po 50 zł za tonę, to jest ćwierć miliona do przodu. W efekcie przez 2 lata przyszło 30 000 ton. To jest 1000 samochodów. Każda tona destruktu to metr drogi. Zrobiono 30 kilometrów dróg. Oczywiście destrukt ma swoje wady. Wybija się, zagęszcza, to nie jest materiał jednorodny. Ale miał pozytywne badania, czy one są pełne, czy niepełne, to pomijam. Popatrzmy jednak na liczby. Przez 2 lata powstało 30 km dróg, a w 2011 roku 0 km. Jakaś firma wygrała, ale nie została wykonana ani jedna droga. Było to świeżo po kontroli CBA. W 2011 wszyscy na górze się bali, a ja w 2013 mam się nie bać? Niestety boję się. Miałem okazję przećwiczyć to, co jest dozwolone, a co nie. W gminie Jabłonna są nieustalone stany prawne dróg. Na takiej drogach nie można zrobić nic. W tym roku zrobiliśmy może 6 km. Destrukt to odpad. Miał jednak dwie zalety, po pierwsze nic nie kosztował, po drugie się nie kurzył. Później pojawiły się pytania, czy można kłaść ten destrukt, czy nie. Pojawiły się też problemy ambicyjne. Ktoś przestał wozić żwir. Ktoś inny nie zarabiał.
Czy teraz w jabłonowskich inwestycjach będzie lepiej?
To jest wszystko proste. Jak to uschnięte drzewo przed budynkiem urzędu. Wszyscy na nie patrzą, ale nikt nie reaguje. Jeśli Buniewicz był łajdak, złodziej, łapówkarz, to gdzie był nadzór? Gdzie byli moi przełożeni, którzy podpisywali każdy papier przez 7 lat? Tam są podpisy, że jest to sprawdzone pod względem merytorycznym, prawnym, jest akceptacja. To Buniewicz za wszystkich się podpisywał? Ja tylko współczuję swojemu następcy. Jeśli on nie będzie umiał mówić „tego nie robię”, to źle skończy.
Ja publicznie nigdzie na forach nie wypowiadałem się na temat pracy przez tyle lat. Jakby Pani mogła podziękować ludziom, którzy wbrew agresywnym i głupawym komentarzom, bronili mnie na bazie zdrowego rozsądku… To są anonimowi ludzie. Ale mieli odwagę zakwestionować głupotę, która niestety się tam panoszy. Dziękuję.
Rozmawiała Iwona Wymazał
Wywiad autoryzowany