Pan Michał właśnie skończył cotygodniową grę w tenisa. – O 21:05 wsiadłem do samochodu, wyjechałem z osiedla Piaski w kierunku cmentarza. Właśnie przejechałem przez przejazd kolejowy, gdy w lusterkach zobaczyłem wyjątkowo szybko jadący samochód – zaczyna swoją relację. Mamy dla Was relację z wydarzeń, które wczoraj późnym wieczorem rozegrały się na drogach wokół legionowskiego cmentarza i Osiedla Młodych.
-Volkswagen zbliżył się do mnie w kilka sekund. Sam poruszałem się maksymalną dopuszczalną prędkością na tym odcinku. Wydało mi się nierealne, żeby ktoś mógł tak abstrakcyjnie szybko mnie dogonić, zwłaszcza w obszarze zabudowanym – powiedział Gazecie Powiatowej Pan Michał.
Pan Michał minął ostry łuk drogi przy cmentarzu, a kierowca jadący za nim zwyczajnie go ściął. Jechał bardzo niebezpiecznie. Na wysokości połowy cmentarza już całkowicie poruszał się lewym pasem jezdni. -Moją pierwszą reakcją było przyspieszenie, aby uniknąć kontaktu z tym piratem drogowym – opowiada Pan Michał.
Krótki postój na rondzie
Gdy Pan Michał dojechał do ronda przy cmentarzu zjechał drugim zjazdem w kierunku Alei Róż i tunelu. – W tylnym lusterku cały czas obserwowałem tego volkswagena – opowiada. Kierujący niemieckim autem z ogromną prędkością wpadł na rondo. – Odbiło go chyba na metr do góry. Upadł na środku skrzyżowania. Byłem w szoku. Zatrzymałem się, zawróciłem samochód, podjechałem do sprawcy. Miał wystrzelone poduszki powietrzne, z samochodu wydobywał się dym. Podjąłem obywatelską interwencję. Podszedłem do kierowcy. Przez otwarte okno widziałem jego twarz, posturę. Spytałem się go „Panie, co Pan robi?! Co tu się stało?” – opisuje Pan Michał.
Nie był w stanie nic mu odpowiedzieć. Trudno powiedzieć, czy to przez szok po kolizji, czy przez stężenie alkoholu we krwi lub inne środki odurzające, ale Pan Michał wspominał, że z mężczyzną nie było normalnego kontaktu.
Pościg w kierunku Osiedla Młodych
Po chwili kierujący volkswagenem odpalił silnik samochodu i ruszył rozbitym autem w kierunku Osiedla Młodych. Miał poprzebijane opony, a na jednym z nich została sama felga. Mimo to kontynuował jazdę. Spod jego samochodu zaczęły wyciekać płyny. Pan Michał ruszył za nim. Cały dystans 300-400 metrów do wysokości żabki pirat poruszał się slalomem od lewej do prawej krawędzi jezdni. Kilka razy wjechał nawet na krawężniki i ścieżkę rowerową. Inni uczestnicy ruchu drogowego zjeżdżali mu z drogi. Wyjątkowo niebezpiecznie było, gdy na wysokości żabki po chodniku szły dzieci, bo gdy je mijał bezwładnie wjechał na chodnik. -Szczęśliwie tam jest wysoki chodnik. Dzieciaki odskoczyły na bok. A on się odbił od chodnika i kierował się naprzód. Minął żabkę i skręcił na wysokości poczty w osiedlową drogę. Szła tam pani z psem. Jej też udało się odskoczyć. Przejechał przez osiedle, dojechał do ulicy Olszankowej i skierował się w lewo do pobliskich garaży – dalej relacjonuje Pan Michał.
Tam uderzył w bramę garażową, stał prostopadle do bram wjazdowych. Pan Michał zablokował mu wyjazd. Z jednego z garaży wyszedł starszy Pan. Z niedowierzaniem rzucił Co tu się dzieje? Rozległy się huki i trzaski. Pan Michał odpowiedział mu: Podejrzewam, że o garaże rozbija się pijany kierowca.
W międzyczasie wezwano policję. Na miejscu byli też inni świadkowie. Trzech chłopaków obserwowało, jak mężczyzna uderza o garaże. Jeden z nich krzyknął „P*******ł w mój garaż”.
Auto pirata drogowego było w opłakanym stanie, nie było w stanie normalnie jechać. Przednia szyba była zbita, maska porozbijana, a opony przebite.
Zagrożenie życia i zwrot akcji
-Miałem do niego około 30-40 metrów. Wyszedł z pojazdu. Ja też momentalnie wyszedłem ze swojego samochodu, zacząłem biec w jego kierunku, żeby zabrać mu kluczyki od samochodu. On się mnie przestraszył, znowu wsiadł do samochodu, a ja próbowałem przez otwarte okno uniemożliwić mu dalszą jazdę. Przeraziłem się, gdy ponownie zapalił silnik. Wtedy zacząłem się bać o własne życie. Przecież on mógł mnie rozjechać – opisuje rozwój wydarzeń Pan Michał.
Tego było już za dużo. Pan Michał uznał, że trzeba odpuścić, bo jemu stanie się tragedia. Szalony kierowca miał zablokowany wyjazd, dlatego próbował wyjechać od tyłu garaży. Okazało się, że było tam dla niego za mało miejsca i się zaklinował. Postanowił uciekać pieszo. Pan Michał był już wycieńczony. Nie miał siły go gonić ani mu przeszkodzić w ucieczce. Niestety kierowca oddalił się w nieznanym kierunku. Na miejsce dojechał wezwany patrol policji. Funkcjonariusze zabezpieczyli pojazd i zaczęli szukać uciekiniera. Ponieważ nie udało im się na miejscu podjąć zbiegłego kierowcy, próbowali szukać go w jego miejscu zamieszkania – również bezskutecznie.
„Nie mogę się pogodzić, że się poddałem”
To dla mnie bardzo dramatyczna sytuacja, że ten mężczyzna nie będzie opowiadał za prowadzenie pod wpływem alkoholu – komentuje ustalenia policji pan Michał. Jestem zły, że nie udało mi się go zatrzymać. Za długo zwlekałem i obserwowałem co robi. Tylko gdyby udało się go wtedy złapać i przebadać alkomatem mógł odpowiadać za prowadzenie pod wpływem. Teraz już co najwyżej poniesie konsekwencje za zniszczenie mienia. Takim ludziom powinno się zabierać auta i nie pozwalać wsiadać za kierownicę – dodał Pan Michał.
Ustalenia policji
Policja otrzymała zgłoszenie po godzinie 21. Policjanci sprawnie przyjechali na miejsce interwencji, lecz nie udało im się podjąć kierowcy Volkswagena. Mężczyzna uciekł z miejsca zdarzenia, a zniszczony pojazd porzucił między garażami.
– Wcześniej kierowca rozbił samochód na rondzie przy Cmentarzu w Legionowie i odjechał z miejsca zdarzenia. Osoba zgłaszająca zdarzenie poinformowała nas, że osoba kierująca Volkswagenem najechała na krawężnik na rondzie. Następnie oddaliła się autem. Gdy dojechała w okolice Osiedla Młodych uszkodziła garaż, pozostawiła samochód i oddaliła się pieszo – zrelacjonowała Gazecie Powiatowej kom. Justyna Stopińska, Rzecznik Prasowy Komendy Policji w Legionowie.
Sprawa jest wyjaśniana. Funkcjonariusze podejmują czynności zmierzające do ustalenia, kto kierował pojazdem. Policja nie ustaliła jeszcze jednoznacznej przyczyny zdarzenia. Nie wiadomo, czy mężczyzna prowadził pod wpływem alkoholu. Policja na tym etapie dochodzenia nie wskazuje możliwych przyczyn wpływających na zachowanie tego kierowcy.
–Nigdy mi w życiu mi się coś takiego nie przytrafiło. Zawsze sobie powtarzałem, że jeśli zobaczę pijanego kierowcę na drodze to nie pozwolę, żeby doszło do tragedii. Dlatego zareagowałem w tej sytuacji – podsumowuje wczorajszą historię Pan Michał.
fot. świadek zdarzenia