Anna Jaworska – nowa dyrektor DPS Kombatant. Kim jest i jaki ma plan rozwoju dla domu?

anna-jaworska

Anna Jaworska (fot. GO/tu)

Nowym dyrektorem Domu Pomocy Społecznej „Kombatant” została p. Anna Jaworska. Ma doświadczenie w dziedzinie opieki społecznej, mnóstwo ciepła i plan rozwoju domu. Czy się uda?

Wygrała Pani konkurs na dyrektor legionowskiego Domu Pomocy Społecznej „Kombatant” Czym ujęła Pani komisję, co sprawiło, że wybrano Panią?
Podczas rozmowy z przedstawicielami starostwa powiatowego skupiłam się na dwóch sprawach. Po pierwsze, dom opieki jest miejscem szczególnym więc jego mieszkańcom trzeba zapewnić poczucie godności i to wszystko, co się z nim nią łączy. Po drugie zaś obiecałam, że dołożę wszelkich starań, żeby ten dom miał tylu mieszkańców, dla ilu jest przeznaczony.
 Czyli…
96 osób. W tej chwili mamy kilkanaście miejsc wolnych.

Nie wątpię, że podejmując to wyzwanie, ma Pani doświadczenie w tak trudnej dziedzinie jak pomoc społeczna?
Ukończyłam studia w Instytucie Profilaktyki S(połecznej i Resocjalizacji UW i dodatkowo kilka studiów podyplomowych, w tym organizację i zarządzanie pomocą społeczną, otwarcie rynku pracy dla cudzoziemców, zarządzanie funduszami ze środków UE. Teraz kończę jeszcze w Wyższej Szkole Psychologii Społecznej studia podyplomowe pod nazwą Job coaching – doradztwo zawodowe i edukacyjne oraz coaching kariery. To znakomite studia, mam poczucie, że bardzo mnie rozwinęły pod względem umiejętności budowania kariery własnej i kariery przedsiębiorstwa. A jeśli idzie o doświadczenie zawodowe, to przez ponad 13 lat byłam dyrektorem instytucji polityki społecznej w innym powiecie. Całe moje życie zawodowe jest związane z pomocą społeczną. Myślę, że trochę się na tym znam. Nie wiem, czy wiem wszystko, ale z pewnością sporo.

Jaki to był powiat?
Teraz jestem tutaj, tamten rozdział jest zamknięty. Od pewnego już czasu jestem zresztą związana z Legionowem. Pracowałam tu w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie i bardzo ciepło ten okres wspominam.

Ale tego domu Pani nie znała. Co Pani zobaczyła, co było zaskoczeniem?
Znałam ten dom wyłącznie ze strony internetowej i z zewnątrz. Na tej podstawie mogłam stwierdzić, że to jest piękny dom. To było zaskoczenie. Do tego doszło drugie, kiedy tu weszłam – utwierdziłam się w przekonaniu powziętym z zewnętrznych oględzin. To piękna wizytówka Powiatu Legionowskiego i samego miasta. Mam nadzieję, że i ja przyczynię się do budowania tej naszej dumy. Zaskoczyła mnie też bardzo pozytywnie otwartość mieszkańców. Zostałam przez nich – jak sądzę – bardzo dobrze przyjęta. W pierwszych dniach mojej obecności w ich domu rozmawiałam ze wszystkimi i to były otwarte rozmowy, albo – mówiąc inaczej – rozmawiali ze mną otwartym tekstem. Ja to oceniam jako dowód zaufania, jakiego udzielili mi od samego początku, bo byli też bardzo życzliwi. Mówili nie tylko, czego oczekują, ale i gratulowali wyboru.
Co to znaczy, że rozmawiali „otwartym tekstem”?
Mówili wprost o swoich oczekiwaniach i kłopotach. Lubię takie postawy, bo przecież widząc kogoś po raz pierwszy czujemy wobec niego dystans, a tu go nie było. Była życzliwość.
Ten dom nie jest stary, ale zmiany na stanowisku dyrektora następują dość często. Czy potrafi Pani powiedzieć dlaczego?
Są takie domy, gdzie dyrektorzy są po 20-30 lat. Ze studiów, które kończę, wyniosłam wiedzę, że zmiana miejsca pracy nie jest rzeczą złą. I ja miałam kiedyś takie wyobrażenie, ze stała praca w jednym miejscu jest wartością. Otóż nie. Obecny rynek pracy wymaga zmian, różnych doświadczeń, poszukiwania miejsca, gdzie będzie można lepiej wykorzystać zarówno posiadaną wiedzę, jak i kompetencje. Dlatego ludzie przychodzą i odchodzą, a ważne jest to, żeby w aktualnym miejscu pracy dawali z siebie wszystko.
A dziś potrafi pani powiedzieć, jak długo tu będzie?
Chciałabym tu być tak długo, jak długo zarząd powiatu będzie wciąż widział we mnie potencjał, ale to będzie zależało od bardzo wielu zmiennych. Chciałabym, by moje działania były korzystne dla mieszkańców i były akceptowane przez zarząd. Ale czy tak będzie?
Wracając do tych zmian… Świat się zmienia, czas pędzi, jak oszalały, ale wydaje się, że mieszkańcy i tego, i temu podobnych domów wolą raczej spokój, bezpieczeństwo i pewien dystans do zmian na zewnątrz?
Taki właśnie dom chcę tworzyć. Kilka dni temu, myśląc o rozmowach, które prowadziłam, doszłam do wniosku, że z wiekiem nabieramy większego dystansu do tego, co się dzieje i potrzebujemy większego spokoju, wyciszenia. Ale nie izolacji od świata. Ludzie starsi mają potrzebę uczestnictwa, nie chcą, by czas się zatrzymał. Coś się w życiu mieszkańców domu musi dziać i myślę, że są przed nami ciekawe wydarzenia. Jestem już po rozmowach w legionowskim muzeum i będą się u nas odbywały spotkania z osobą, zajmującą się historią miasta. Mam też inne pomysły, ale one jeszcze muszą dojrzeć.
Wchodząc do Pani widziałem na klatce schodowej bogatą dokumentację z wycieczek, jakie odbywali mieszkańcy. Będą jeździć nadal?
W każdym domu mieszkańcy wyjeżdżają na wycieczki, bawią się, spotykają przy muzyce. To są niezbędne formy aktywności, integrujące to nieduże środowisko. Korzystamy też z każdej okazji, by świętować – imieniny, urodziny mieszkańców. Są świeczki, torciki, wzruszenia. Wkrótce odbędzie się wyjazd do Palmir, złożymy kwiaty na grobach pomordowanych.
A jeżeli idzie o sprawy gospodarki, czy zakłada pani jakieś formy rozwoju?
Planujemy start w konkursie na realizację projektu z programu Senior-Wigor i może w ten sposób uda nam się pozyskać środki na rozszerzenie działalności o dzienny dom pobytu dla osób niepełnosprawnych. Ale tę sprawę muszę jeszcze skonsultować ze starostwem, bo w grę wchodzą pewne nakłady finansowe, choć ministerstwo też przeznacza na to środki budżetowe.

Wróćmy do początku i podniesionej przez Panią sprawy godności mieszkańców. Jak dbać o nią, co Pani zaoferuje?
Jestem aktywna w „Szlachetnej Paczce” i są mi bliskie te wartości, które legły u podstaw tej akcji. One są dla mnie ważne i chcę je przenieść do tego domu. Kocham ludzi, a zwłaszcza starsze osoby, bo one mają wiele do zaoferowania i światu i nam. Jedni wolą młodszych, a ja wolę starszych. Lubię ich słuchać, tych pięknych opowieści, ciekawych historii. Te osoby mają bardzo dużo ważnych i mądrych rzeczy do powiedzenia. Nawet jeśli powtarzają to samo piętnasty raz, słucham. Starsi żyją przeszłością, tym, co zdarzyło się tam i wtedy, przed wojną, podczas wojny, zaraz po wojnie. Oceniają teraźniejszość przez pryzmat swoich dawnych przeżyć. To jest bardzo ważne i ciekawe.

I druga sprawa – jak chce pani wypełnić dom? Pewna barierą są z pewnością pieniądze.
Godność i pieniądze – to naczynia połączone. Jak to połączymy, zależy od każdego z nas, pracowników domu. Im więcej w tym empatii, tym lepiej. Chciałabym, żeby o tym domu mówiło się, że w nim jest fajnie. A zasada jest taka – 70% opłaty wnosi mieszkaniec, a 30% gmina lub rodzina. Byłoby cudownie, gdyby gminy chętniej kierowały potrzebujących pomocy do naszego domu, ale nie czynią tego zbyt ochoczo. Będę rozmawiała w gminach, najpierw z kierownikami ośrodków pomocy społecznej, a potem, być może, z wójtami. Taki mam plan.

Bardzo dziękuję.

Tomasz Uchman