W sobotę pana Adama zaczęło boleć dziąsło. – Źona powiedziała, idż do apteki, kup sobie coś do płukania, bo to pewnie zapalenie. Poszedłem do „Apteki za grosze” na Piłsudskiego w Legionowie, bo ona jest czynna całą dobę. Znam tę aptekę, poniewaź przez kilka lat miałem tam kartę stałego klienta – mówi pan Adam Kalata mieszkaniec Legionowa.
W Aptece za grosze pan Adam kupił Dentosept, preparat ziołowy tradycyjnie stosowany do płukania jamy ustnej. W aptece za 100 ml płynu pan Kalata zapłacił 12, 35 zł. Pomimo częstego płukania specyfikiem, dziąsło bolało nadal i płyn szybko się skończył. W poniedziałek na zakupy pan Adam poszedł do innej apteki- Apteki 2000. Za ten sam produkt zapłacił 31% mniej (3,85 zł) mniej niź w aptece, w której zakupy robił poprzednio. – Jakieź było moje zdziewanie, gdy zobaczyłem, źe cena jest diametralnie róźna. Zapłaciłem za to samo 8,50 zł – mówi pan Adam. Pan Adam jest oburzony. – To jest skandal. Poszedłem do Apteki za grosze i poprosiłem o rozmowę z panią kierownik. Wyjaśniła mi, źe to wszystko zaleźy od tego, jaką partię towaru biorą. Jeźeli biorą mniej towaru w hurtowni, to płacą większą kwotę, jeźeli biorą więcej to mniejszą. Skoro w przypadku polskiego leku ziołowego tak jest, to jak musi być w przypadku leków droźszych – dodaje.
Ceny leków w aptekach są bardzo zróźnicowane. – Cena zaleźna jest od marźy narzuconej przez aptekarzy oraz wysokości upustów, jakie otrzymują w hurtowniach leków. – Od 01.01.2012 zgodnie z zarządzeniem Ministerstwa Zdrowia wszystkie leki z wykazu leków refundowanych muszą mieć taką samą cenę we wszystkich aptekach, natomiast pozostałe juź takiego wymogu nie mają. Mamy tutaj tego przykład. W rozmowie telefonicznej z panią Sulik, właścicielką Apteki 2000, ustaliłam, źe Dentosept kupiła bezpośrednio od przedstawiciela, dlatego kosztuje 8,50 zł. Juwenta w Piasecznie podała w rozmowie telefonicznej cenę 13,52 zł dla swojej sieci – mówi Anna Pławska Konsultant Farmaceutyczny Okręgowej Izby Aptekarskiej w Warszawie.
Pan Adam od wielu lat robił zakupy potrzebnych leków w „Aptece za grosze”. Przez ten czas zostawił w aptece razem z źoną Jadwigą kilka albo nawet kilkanaście tysięcy złotych. Pan Adam choruje na nadciśnienie i do końca źycia będzie musiał brać leki w tym te na rozszerzenie naczyń krwionośnych, na receptę, płatne w 100 %. Dlatego liczy się dla niego kaźdy grosz. Teraz robi zakupy w innej aptece – w tej, w której moźe skorzystać z karty programu + 60, gwarantującej mu zniźkę na zakup leków na receptę. Nazwa „Apteka za grosze” zachęca ludzi do zakupów atrakcyjną nazwą, która jest obietnicą tanich zakupów. – To jest kpina, przyciągacie klientów na nazwę. Kaźdemu powiem, źe ta wasza Apteka za grosze jest śmiechu warta. Naciągacie ludzi na szyld. Moja noga więcej tam nie postanie – mówi pan Adam.
/kś/