Brak wyobraźni, głupie żarty czy wykroczenie?

5204510bb9c12.jpg

W ubiegłym tygodniu opublikowaliśmy artykuł ze szczęśliwym zakończeniem. Męźczyzna próbował wezwać pomoc do rodzącej źony. Jednak pod źadnym z numerów alarmowych nikt się nie zgłaszał. Jakie są przyczyny blokowania połączeń ze słuźbami ratunkowymi?

O wyjaśnienie tej sprawy poprosiliśmy Dyrektora Naczelnego NZOZ Legionowo, panią Dorotę Glinicką. Wszystkie rozmowy, które dyspozytor pogotowia ratunkowego prowadzi podczas swojego dyźuru, są skrupulatnie nagrywane. Dyrektor ma wgląd w czas trwania rozmowy i moźe przesłuchać kaźde nagranie. Podczas opisywanej przez nas sytuacji, w czasie kiedy czytelnik starał się dodzwonić na 999, dyspozytorka prowadziła szereg rozmów. – W czasie, o który Pani pyta było szereg połączeń. Mamy zarejestrowane rozmowy o godzinie 19:16, 19:18, 19:22, 19:32, 19:35, 19:38, 19:38, 19:40, 19:40, 19:44 i 19:44 – wymienia dyrektor uzupełniając informacje o sekundy i czas trwania połączeń telefonicznych. – Od 19:16 do 19:44 było 11 telefonów ze zgłoszeniami od pacjentów. O 19: 30 były dwie dyspozytorki, poniewaź był to moment, kiedy panie dyźurujące się zmieniały, stąd na nagraniach słychać dwie równoległe rozmowy – tłumaczy Dorota Glinicka.

Gdzie jest karetka?
Tylko podczas tej pół godziny dzwoniła matka prosząca o pomoc dla dziecka, które się dusiło. Ktoś prosił o pomoc dla męźczyzny, który miał problemy z sercem. Zgłoszono problemy z pacjentem, który niedawno wyszedł ze szpitala i dostał bardzo wysokiej gorączki. W kaźdej takiej sprawie dyspozytorka musi zebrać wywiad i zadecydować, czy i jaką posyłać karetkę do chorego – z lekarzem czy z ratownikiem. Działania takie są skoordynowane ze sprawdzaniem aktualnej pozycji karetek, które cały czas są w trasie.

Jak blokujemy?
Numer 999 jest wykorzystywany jako numer informacyjny. Mieszkańcy pytają o to, gdzie jest dyźur w szpitalach i jak tam dojechać. Zdarza się jednak, źe mieszkańcy nie tyle traktują numer 999 jak informację telefoniczną, ale równieź jako sposób na robienie źartów. 24 lutego przez około godzinę na numer pogotowia dzwoniono z Nieporętu i blokowano linię telefoniczną. Dyspozytorce trudno ocenić było to zgłoszenie, poniewaź osoba była prawdopodobnie pod wpływem alkoholu. Poprosiła więc o pomoc policję. – Funkcjonariusze udali się pod wskazany adres Nieporęt-Głogi – potwierdza Robert Szumiata. Według relacji policjantów zastali oni spotkanie towarzyskie. Pouczyli osoby tam przebywające o skutkach blokowania linii telefonicznej. Pijani podczas nakrapianych imprez często dzwonią na 999. Zdarzają się prowokacje i zabawy, które nie powodują uśmiechu u dyspozytorki pogotowia. Zdaje sobie sprawę, źe w tym czasie ktoś moźe walczyć o źycie i nie moźe się do niej dodzwonić.

Źart czy bezmyślność?
Głupie źarty i głuche telefony to równieź częste przypadki, jeśli chodzi o inne numery alarmowe. Pojawiają się one w zgłoszeniach do Państwowej Straźy Poźarnej, ale równieź na dyźurze w Komendzie Powiatowej Policji w Legionowie. Pod numer 997 często dzwonią dzieci, które są pozostawione same sobie, gdy rodziców nie ma w domu, śpią lub są w stanie upojenia alkoholowego. Funkcjonariusze ustalają adres, udają się na miejsce, sprawdzają sytuację. Niektóre zdarzenia bywają kuriozalne, niektóre traktowane są zupełnie powaźnie. Oficerowie dyźurujący pamiętają telefon pani, która poprosiła o… zaparkowanie wozu. Kobieta zwykle jeżdziła małym samochodem, a mąź zostawił jej terenowe auto. Bezradna zadzwoniła na 997 po pomoc w zaparkowaniu pojazdu, poniewaź sama nie potrafiła tego zrobić. Inna prośba o pomoc, która utkwiła w pamięci policjantów, to zgłoszenie pana, którego źona zostawiła z małym dzieckiem. Męźczyzna nie potrafił go nakarmić. Prosił o wskazówki jakiejś policjantki, bo dziecko było głodne.

/brug/