Czego potrzebują bezdomni z Legionowa? Rozmowa z wolontariuszkami z katolickiego Przymierza Miłosierdzia

wolontariusze bezdomność

Wolontariusze z katolickiego Przymierza Miłosierdzia (fot. GP)

Z Ksenią Korycką i Żanetą Wojdą-Baczak, członkiniami katolickiej wspólnoty Przymierze Miłosierdzia w Legionowie rozmawiam o bezdomności w naszym mieście oraz o pomysłach na eliminację niebezpieczeństw czyhających na ludzi niemających gdzie się podziać.

 

 

Magdalena Siebierska (MS): Karmicie bezdomnych z Legionowa. Skąd pomysł i jak do nich trafiłyście?

Ksenia Korycka (KK): Planowaliśmy to od dłuższego czasu, ale impulsem do podjęcia konkretnych działań stał się nagły atak mrozu i spotkanie jednej z osób w kryzysie bezdomności. Po krótkiej rozmowie okazało się, że przydałyby mu się ciepłe odzież, posiłek, czy też śpiwór. Kolejnego dnia zorganizowaliśmy pomoc.

Żaneta Wojda-Baczak (ŻWB): Działamy w ruchu Przymierze Miłosierdzia, którego kwintesencją jest życie Ewangelią, towarzyszenie i pomoc osobom ubogim materialnie i duchowo, zmarginalizowanym, w trudnej sytuacji życiowej. My tę samą ideę próbujemy realizować w naszym mieście.

Ilu bezdomnych do tej pory poznałyście? Czy im dłużej im pomagacie, tym takich osób więcej poznajecie? Gdzie można ich najczęściej spotkać? Co mówią o przyczynach swojej bezdomności?

ŻWB: Osoby w kryzysie bezdomności grupują się w okolicach dworca, niektórzy z nich mają prowizoryczne lokum, część z nich śpi na klatkach schodowych. Są to ludzie zmagający się z problemami zdrowotnymi, z uzależnieniami, często po ciężkich doświadczeniach życiowych, które doprowadziły ich do miejsca, w którym są obecnie.

KK: Poznałyśmy około 10 osób. W czasie mrozów zaczęliśmy wydawać im zupy na legionowskim Rynku. Osób każdego dnia przybywało. Zwyczajna rozmowa, okazanie autentycznego zainteresowania sprawiły, że szybko zniknęły bariery.

 

 

Straż miejska i inne legionowskie służby pomagają ludziom bezdomnym w miarę możliwości. Ci, którzy chcą, są przewożeni w czasie mrozów do np. ogrzewalni w Caritasie na Kozłówce. Czy Wasza pomoc w takiej sytuacji nie wydaje się zbędna lub przesadzona?

KK: Bezdomni są przede wszystkim społecznie zmarginalizowani, oni nie upominają się o pomoc w instytucjach, często nie wiedzą, gdzie jej szukać. Są to osoby, które doskonale weszły w rolę, którą wyznaczyło im społeczeństwo, a powrót z tego miejsca jest niezwykle trudny. Czemu dworzec jest zamykany w nocy? Gdzie można się ogrzać? Gdzie można się wykąpać? Gdzie skorzystać z terapii? – to pytania, z którymi spotkaliśmy się podczas pierwszych rozmów z bezdomnymi z Legionowa. Skoro padły one już na wstępnie, to dla nas jasną odpowiedzią jest to, że takiej pomocy w Legionowie nie ma. W naszym mieście nie ma również ogrzewalni. Caritas na Kozłówce to schronisko dla bezdomnych z ostatnim meldunkiem w Legionowie. Nie ma tam ogrzewalni dla ludzi z ulicy.

ŻWB: Ostatnio jeden z bezdomnych chciał udać się na detoks – taka decyzja mogłaby być dla niego początkiem wyjścia z uzależnienia, być może pierwszym krokiem do nowego życia. Przez kilka godzin próbowaliśmy zorganizować pomoc. Niestety okazało się, że żadna instytucja, w tym legionowska pomoc społeczna nie jest w stanie mu tego zorganizować.

Spędzacie z bezdomnymi wiele godzin – karmicie ich, rozmawiacie z nimi. Czego oni tak naprawdę potrzebują? Proszę o konkrety.

ŻWB: Dla osób w kryzysie bezdomności podstawowe sprawy do załatwienia są barierą nie do pokonania. Mam tu na myśli np. zdobycie dokumentów, zaświadczeń, nie mówiąc już o załatwieniu spraw związanych z opieką zdrowotną. Dla bezdomnych nawet wizyta w starostwie to wyprawa na inny kontynent. Czego oni tak naprawdę potrzebują? Otwarcie dworca, czy też miejsce, w którym można się ogrzać, umyć i przespać w cieple – to ich prośby, które najczęściej przewijały się podczas wspólnych rozmów. Pojawiały się także prośby o pomoc w odzyskaniu dokumentów, czy nawet w znalezienia pracy.

KK: To, czego tak naprawdę potrzebują bezdomni, to po prostu dostrzeżenie w nich człowieka, tego żadna pomoc nie zastąpi. To przywrócenie im godności.

Co Waszym zdaniem powinno się zmienić w Legionowie w zakresie opieki nad ludźmi bezdomnymi? Czy takie zmiany mogą być bardzo kosztowne?

KK: Ostatnio, kiedy temperatury dochodziły do minus piętnastu stopni w nocy, w mieście takim, jak Legionowo brakowało ogrzewalni, łaźni, czy choćby koksowników. Centrum Komunikacyjne zamykano na noc, od północy do godziny 4 nad ranem. To są te najbardziej podstawowe potrzeby i wcale nie wiążą się one z wielkimi kosztami. Oczywiście idealnie byłoby także gdyby działali streetworkerzy. Tak jak wspomniałyśmy, te osoby same nie zwracają się o pomoc, a zapytane w pierwszym odruchu najczęściej odpowiadają, że nic nie potrzebują. Oczywiście najłatwiej na tym etapie zakończyć rozmowę i takie postawienie sprawy jest dla służb najbardziej wygodne.

ŻWB: My zamierzamy kontynuować nasze działania, ale zapewnienie podstawowych rozwiązań przez miasto na pewno byłoby niezwykle pomocne.

Dziękuję za rozmowę.

 

Po publikacji wywiadu w aktualnym wydaniu Gazety Powiatowej [nr 4 (815) wtorek, 26 stycznia 2021] z redakcją naszego tygodnika skontaktowała się Anna Brzezińska, dyrektorka Ośrodka Pomocy Społecznej w Legionowie. Efektem naszej rozmowy jest wywiad. Można go przeczytać w TYM miejscu.