Do redakcji zgłosiły się matki, których dzieci uczęszczają do klubu Tuptuś na Osiedlu Batorego. Poruszone wieścią o likwidacji klubu, zwróciły się o pomoc w uratowaniu tego niezwykłego miejsca.
Pani Agnieszka Bienias, mama Julii i Kacperka jest zachwycona pracą z dziećmi w Tuptusiu. – Tylko dzięki pani Magdzie Kajdas, która odkryła talent plastyczny u mojego syna, moje dziecko mogło się rozwijać. Doceniła go i wzmocniła jego poczucie wartości. Zajęcia te to fantastyczna terapia. Dzieci uwielbiają swoją nauczycielkę. Ten klub jest wyjątkowy. Nie ma drugiego takiego klubu w Legionowie – opowiada zafascynowana postępami dziecka. Jej córka uczęszcza do klubu, a ponadto oboje z bratem korzystają z zajęć plastycznych. Pani Renata Singh, mama Tobiasza, równieź zwraca uwagę na wyjątkową specyfikę tego miejsca: – Mama Martynki, koleźanki mojego synka, opowiadała, źe po pierwszym miesiącu dostrzegła ogromne postępy u dziecka. To domowe przedszkole, panuje tu wyjątkowa atmosfera, a do kaźdego dziecka wychowawca podchodzi indywidualnie.
40 lat tradycji
Klub nie reklamuje się, matki i babcie przekazują sobie opinie o tych zajęciach na placu zabaw. To trwa od 40 lat. W klubie wychowały się kolejne pokolenia. – Bywa, źe wracają tu młode matki, babcie i spotykają się ze znajomymi po kilku latach – opowiada o niezwykłości klubów osiedlowych i pokazuje grube kroniki pani Magda Kajos. Na zajęcia w godzinach od 10.00 do 15.00 uczęszczają dzieci w wieku 3-4 lata. Opłata miesięczna to 260 zł. Codziennie maluchy korzystają z rytmiki i zajęć plastycznych. Grupa nie jest duźa, wynosi 10-12 osób. W godzinach popołudniowych odbywają się tu zajęcia odpłatne, gimnastyka artystyczna i plastyka. Pomieszczenia mimo źe znajdują się w piwnicy, są dostosowane do potrzeb klubu.
Świetlica i przedszkole
Czasem bywało tak, źe klub pełnił funkcję świetlicy terapeutycznej, zajmując się dziećmi, które miały problemy w domu. Generalnie jest to atrakcyjne miejsce ze względu na niską cenę, indywidualne podejście do dzieci i domową atmosferę. Młodsze dziećmi z problemami rozwojowymi, które mają kłopoty z zaaklimatyzowaniem się w przedszkolach, duźo chętniej przyzwyczajają się do Tuptusia. Niewątpliwie jest to przede wszystkim zasługa pracy wychowawcy, który potrafi pracować nad dzieckiem tak, aby przygotować je do źycia społecznego.
4 kluby, który zamknąć?
W pomieszczeniach Spółdzielni Mieszkaniowej SMLW w Legionowie w latach siedemdziesiątych utworzyły się cztery podobne kluby, które funkcjonują do tej pory. Są to Scena 210 na ulicy Husarskiej 12, Klub Tuptuś na ulicy Słowackiego 29, Klub Kamil na ulicy Norwida 2a oraz Klub 411 na ulicy Wilanowskiej 1a. Wszystkie są utrzymywane ze środków spółdzielni mieszkaniowej i podlegają pod Spółdzielczy Ośrodek Kultury. Do tej pory były finansowane przez spółdzielnię, ale po zmianie przepisów wprowadzających od 1 stycznia 2011 roku (23% podatek od usług związanych z kulturą), SMLW musi dodatkowo wydać około 100 tys. zł, by kluby mogły nadal funkcjonować. Wstępne ustalenia dotyczyły likwidacji jednego z klubów, tak by zmniejszyć wydatki.
Z kieszeni spółdzielców
Prezes SMLW Szymon Rosiak przyznaje, źe spółdzielnia ma wieloletnią tradycję prowadzenia działalności społeczno-wychowawczej. Działalność ta jest prowadzona na podstawie statutu spółdzielni. Do końca 2008 roku koszty tej działalności były finansowane z odpisu pobieranego wraz z opłatami eksploatacyjnymi. Przychody z tego tytuły wynosiły 500 tys. zł, co pozwalało na prowadzenie działalności w szerokim zakresie. Dzięki temu SOK-i mogły zaoferować niskie opłaty dla uczestników lub nawet z nich rezygnować. Jednak po 2008 roku członkowie spółdzielni zdecydowani byli nawet na odejście od tej działalności społeczno-kulturalnej. Powodem tego był m. in. pogląd, źe często z tych usług nie korzystają członkowie spółdzielni. – Trudno dyskutować z kimś, kto mówi źe ma 12 zł dziennie na utrzymanie i nie chce płacić za kluby – mówi prezes Rosiak. Ustalono wówczas 450 tys. zł rocznego limitu na działalność kulturalno-społeczną.
100 000 przez VAT
W 2010 roku działalność SOK dotyczyła zajęć prowadzonych w 4 klubach. W tej formie uczestniczyło w nich ponad 200 osób. Dodatkowo organizowano róźne spotkania okazjonalne dla dzieci, dorosłych i seniorów. Uczestniczono w akcjach „Lato w mieście” i „Zima w mieście”. Jednak po wprowadzeniu 23% VAT-u, okazało się, źe środki na ten roku juź się skończyły. Teraz by utrzymać funkcjonowanie tych klubów SMLW musiałaby łoźyć ok. 600 tys. zł rocznie. Przed opodatkowaniem spółdzielnia musiała ograniczyć wydatki do 350 tys. zł. Prezes Szymon Rosiak, który przyjął delegację rodziców proszących o utrzymanie klubu Tuptuś, zwrócił uwagę na konieczność przeprowadzenia zmian. Nawet przy pewnej słabości wynikającej z 40-letniej tradycji, względy ekonomiczne będą decydujące.
Szukanie rozwiązań
SMLW wyznaczyła granice finansowania klubów. Teraz piłeczka jest po stronie kierownik SOK, czyli pani Jolanty Źebrowskiej. To ona będzie musiała zmierzyć się z realiami i przedstawić projekt zmian działalności domu kultury. Czy będzie to podniesienie cen dla korzystających z klubów, czy poszukiwanie bardziej atrakcyjnej formy, która przyniesie wymierne korzyści, nie wiadomo. Wiadomo, źe kluby muszą stać się bardziej komercyjne by przetrwać.
Iwona Wymazał