Z 32-letnim Jerzym Calińskim, informatykiem sympatyzującym z ugrupowaniem „Kukiz´ 15” rozmawiam o tym, co może się zmienić w Legionowie, kiedy to właśnie on zostanie radnym wybranym w okręgu wyborczym numer 5.
Magdalena Siebierska. Przed dwoma laty ubiegał się Pan o mandat poselski, teraz interesuje Pana mandat legionowskiego radnego. Czy to Panu wystarczy, gdyby tak właśnie się stało?
Jerzy Caliński: Sympatyzuję i współpracuję z „Kukiz´15”. Z list właśnie tego ugrupowania 2 lata temu kandydowałem do sejmu. Aktualnie, interesowałem się startem w wyborach samorządowych, które odbędą się w powiecie legionowskim na jesieni 2018r. A że wcześniej pojawiła się taka możliwość – w postaci wyborów uzupełniających w okręgu nr 5 – to postanowiłem z niej skorzystać. Startuję w tych wyborach, bo chcę pomagać ludziom. Nieważne, czy będę to robił jako radny, czy też jako poseł.
Zatem jakiej pomocy potrzebują legionowianie z osiedla Piaski?
Znam potrzeby legionowian z tego okręgu wyborczego. Więcej parkingów i żłobków, lepsza opieka medyczna dla seniorów, poprawa komunikacji na Kozłówce, skuteczniejsza walka z legionowskim smogiem – to problemy, z którymi najczęściej się spotykam w codziennych rozmowach.
Smog unosi się nad całym miastem. Jak go chce Pan stąd bezpowrotnie wykurzyć?
Smog niestety nie jest problemem do szybkiego rozwiązania. Będę badał innowacyjne sposoby, jak sobie z nim poradzić. Gdybym został radnym, namawiałbym też lokalne władze do wcielenia w życie pomysłów krakowskich studentów, którzy stworzyli stosunkowo proste urządzenia służące do pomiaru zanieczyszczeń powietrza. Tego typu mierniki można zamontować na blokach, latarniach. Gdyby zawisły one w wybranych miejscach, to stworzylibyśmy prawdziwą mapę smogu w naszym mieście. Zresztą, te i inne pomysły chcemy omawiać w ramach projektu zwanego Akademią Świadomego Obywatela. Jest to oddolny ruch obywatelski, a opierający się na otwartych spotkaniach z legionowianami. Celem tych spotkań będzie pobudzenie społeczeństwa do aktywności samorządowej, czy też do rozwijania swoich zainteresowań i pracy nad sobą. Współpracować będziemy z ekspertami z wielu dziedzin, w tym z wybitnymi psychologami. Sprawiedliwość społeczna i uczciwość w relacjach międzyludzkich są tymi wartościami, które na tych spotkaniach chcemy promować i rozwijać. Liczę, że już niedługo będziemy mogli zaprosić mieszkańców na pierwsze spotkanie otwarte – planujemy je pod koniec listopada br.
W chorobotwórczych skutkach smogu legionowianom z pewnością ulżyłby szpital. Ma Pan jakiś pomysł na przyspieszenie realizacji tej inwestycji w mieście?
O pomoc w przyspieszeniu realizacji tej od lat obiecywanej w Legionowie inwestycji zwrócę się do wicemarszałka sejmu Stanisława Tyszki. Jakbyśmy połączyli siły – tu lokalnie – i na tym wyższym, sejmowym poziomie, szanse na powstanie szpitala w mieście wzrosłyby. Myślę, że w tej ważnej dla legionowian sprawie, moglibyśmy liczyć na pomoc i wsparcie na tych najwyższych szczeblach władzy. Nie widzę problemu, aby wicemarszałek Tyszka wystąpił z interpelacją do ministerstwa zdrowia, w której zapytałby się od kogo i od czego konkretnie zależy szpital z kontraktem Narodowego Funduszu Zdrowia w Legionowie. Konkretnych obietnic – zwłaszcza tych związanych z datami – jednak nie składam, choć przyznaję, że mieszkańcy skarżą się na tego typu „zdrowotne” braki w naszym mieście.
Jak Pan ocenia swoje szanse w wyborach? W kim upatruje Pan „najgroźniejszego” wyborczego rywala?
Szczerze mówiąc, nie zastanawiałem się nad tym. Nie mówię negatywnie o pozostałych kontrkandydatach. Skupiam się raczej na tym, co ja mogę dla mieszkańców zrobić. Jestem otwarty na propozycje. Nie chcę organizować sztucznych spotkań. Wierzę w inteligencję wyborców. Jak zostanę radnym, to chciałbym się spotkać ze wszystkimi swoimi wyborczymi rywalami i zapytać ich, co wspólnie chcielibyśmy przez ten rok zrobić dla legionowian z tego okręgu.
Czy sympatyk „Kukiz´15” nie obawia się problemów z komunikacją w Radzie Miasta zdominowanej przez ugrupowanie prezydenta Romana Smogorzewskiego należącego do Platformy Obywatelskiej? Jak widzi pan swoją rolę jako radnego opozycyjnego?
Najbliższy moim ideałom jest szwajcarski model władzy, gdzie politycy, radni są nieważni, a ważne jest jedynie to, co oni robią dla obywateli. Współpracuję z „Kukiz´15”, ponieważ tam mogę być wolnym człowiekiem i mieć swoje poglądy. „Kukiza´15” nigdy nie było w szeregach legionowskiej władzy. A wreszcie przydałoby się coś w tym mieście odświeżyć. Na forum rady miasta chciałbym być mediatorem, reprezentantem mieszkańców i rzecznikiem ich codziennych problemów. Nie chcę być radnym kojarzonym z żadnym z obecnych lokalnych ugrupowań politycznych. Chciałbym łączyć innych radnych wokół pomysłów przydatnych mieszkańcom. Jestem zwolennikiem przejrzystości i transparentności władzy. Jeśli przez ten rok pełnienia funkcji radnego zgłosiłbym kilka projektów do realizacji, a wszystkie z nich zostałyby odrzucone – bo nie jestem z jedynie słusznej opcji politycznej – to liczę na to, że za rok – w kolejnych wyborach – legionowianie właściwie by to ocenili.
Krajowa władza za pracę w aparacie bezpieczeństwa PRL obcięła emerytury wielu zamieszkującym w tym okręgu wyborczym legionowianom. Co Pan o tym myśli?
Jak pamiętamy głosowanie w tej sprawie odbyło się w sali kolumnowej. Z tego co wiem, to zdecydowana większość posłów „Kukiz’15” nie uczestniczyła w nim. Niemniej jednak, ustawy powinny być przemyślane, a nie wrzucać wszystkich do jednego worka. Uważam również, że raz zawartych umów należy dochowywać. Można je ewentualnie zmienić, jeśli mamy rażącą niesprawiedliwość. W innym wypadku tylko i wyłącznie za obopólnym porozumieniem.
Jaka będzie Pana skuteczność na forum legionowskiej rady?
Współpracuję z wicemarszałkiem sejmu Stanisławem Tyszką. Został on wybrany do sejmu również z terenu powiatu legionowskiego. Wicemarszałek aktywnie przygląda się temu, co się m. in. i w Legionowie dzieje. Zawsze interpelacja złożona przez posła jest bardziej nośna, aniżeli ta złożona przez radnego. Mój wyborczy rywal powiedział Pani, że sprawy mieszkańców załatwia u Pani z inwestycji w legionowskim ratuszu. Szczerze przyznam, że trochę mnie zatkało, jak to przeczytałem. Domniemywam…, że jak mieszkaniec Legionowa nikogo nie zna w urzędzie miasta, to nic nie załatwi? A jak zna, to załatwi wszystko?! Właśnie z takim patologiami chciałbym walczyć! U mnie w pracy – jestem informatykiem i analitykiem – wprowadzono elektroniczny system „zgłoszeniowy”. Podobny program wprowadziłbym i w legionowskim ratuszu. Za pośrednictwem takiego systemu każdy obywatel mógłby zgłosić swoje potrzeby, zaś urzędnicy ze wszystkich miejskich referatów od razu by je poznali. Jeżeli któryś z mieszkańców zobaczyłby, że zapadł się chodnik pod blokiem, to za pośrednictwem tego systemu mógłby zgłosić zaistniały problem. Mógłby również oznaczyć tę sprawę jako priorytetową. Wówczas wszyscy legionowscy urzędnicy od razu widzieliby, że ta potrzeba jest w danej chwili najpilniejsza. Jednocześnie każdy mieszkaniec mógłby zgłosić inicjatywę, usprawnienie w naszym mieście. I dalej moglibyśmy poddać to pod głosowanie mieszkańców, na wzór budżetu partycypacyjnego.