W poniedziałek 1 kwietnia zażartowaliśmy sobie, że największy miejski szpeciciel krajobrazu został zmuszony prawem lokalnym do uprzątnięcia swoich krzykliwych tablic reklamowych. Liczne komentarze i sugestie zagrzewające do walki o ujęcie zasad wieszania reklam zewnętrznych w mieście w lokalnych przepisach, skłoniły nas do wzięcia spraw w swoje ręce i próbę zatroszczenia się o estetykę miejskiego krajobrazu. Nie ukrywamy, że w tej naszej, właśnie co rozpoczętej apolitycznej, dziennikarskiej bitwie, liczymy na wsparcie i pomoc z Waszej strony.
Przypomnijmy, w ramach redakcyjnego psikusa, legionowscy radni zdecydowali o natychmiastowym usunięciu z ulic miasta wszystkich banerów reklamowych, w pierwszej kolejności tych o powierzchni większej jak 2 m², zaś w dalszej, tj. do końca kwietnia br. tych o mniejszych gabarytach. Wraz z początkiem maja br., legionowski ratusz, za wyjątkiem elewacji budynków lokalnych przedsiębiorstw koncesjonować miał zdjąć wszystkie reklamy zewnętrzne w mieście, nawet pod groźbą 500 zł mandatu. Na dowód wiarygodności tej niespodziewanej decyzji radnych, opublikowaliśmy zdjęcie jednego ze sklepów „U Adasia” – po reklamowym retuszu – z kilkoma zdjętymi z elewacji jego budynku krzykliwymi tablicami.
Dlaczego to zrobiliśmy?
Oczywiście był to redakcyjny blef… popełniony jednak z premedytacją. Posłowie już od kilku miesięcy pracują nad przepisami regulującymi obecność reklam zewnętrznych w krajowym miejsko-wiejskim krajobrazie. Zanim jednak nowe prawo na dobre wejdzie w życie, najskuteczniejszym orężem w tej walce może okazać się oddolny społeczno-konsumencki nacisk, bądź na samych przedsiębiorców, prześcigających się w liczbie reklam na elewacjach swoich budynków, bądź też na samych samorządowców, mogących przecież ograniczyć reklamy w otaczającej nas przestrzeni, choćby nawet w stanowionych przez siebie Miejscowych Planach Zagospodarowania Przestrzennego (MPZP).
„Las Vegas” pod Warszawą…
O pstrokatych bilbordach, migających jaskrawych neonach, rozpraszających kierowców okazjach cenowych przy drogach, wyrastających na miejskich chodnikach potykaczach, starych, wyblakłych i wprowadzających w błąd szyldach – pożerających budynki w miastach i na wsiach, zarówno na plażach, jak i w górach, od dawna alarmują krajowi społecznicy, architekci i urbaniści. Mimo że od lat cały kraj narzeka na szpecące przestrzeń publiczną reklamy, większość badanych Polaków w myśl „wolnoć Tomku w swoim domku” umieściłaby je jednak na własnych domach, gdyby tylko okazało się, że można na tym choć trochę zarobić…
Stu dźwiga, jeden handluje?
Elewacje budynków, w których „Adaś” świadczy swoje wielobranżowe usługi reklamowe, chyba najwyraźniej i najlepiej pokazują, że reklama, wbrew znanemu przysłowiu „nie wszystko złoto, co się świeci” jest jednak potężną dźwignią handlu. Sęk tkwi w tym, że krzykliwe czerwone, neonowe pieczątki „U Adasia”, witające przejezdnych wjeżdżających do Legionowa od strony stolicy, bardziej przypominają im jednak – najsubtelniej rzecz ujmując – polskie „Las Vegas”, niż punkt świadczący nieco odmienne, bo tylko papierniczo-reklamowe usługi. W przeciwieństwie do podróżnych, legionowianie znają usługi, które kryją się za tą kreatywną „twórczością”. Woleliby jednak, żeby reklamowane one były w bardziej estetyczny sposób. „Chociaż te diody mógłby na noc wyłączać, kierowców bardziej biją po oczach, niż słońce w lipcu na pustyni w Egipcie”, „Nareszcie, znikną te wstrętne reklamy. Już miałam wrażenie, że jak otworzę lodówkę to wyskoczy Adaś z banerem”, „Nawet na Uniwersytecie Warszawskim (UW), w ramach zajęć fotograficznych jako przykład bezpardonowego zaśmiecania przestrzeni publicznej, jako pierwsze pokazano nam zdjęcie syfu u p……Adasia” – to zaledwie garstka komentarzy i sugestii, których liczba tuż po publikacji primaaprilisowej dziennikarskiej kaczki przerosła nasze najśmielsze, redakcyjne oczekiwania.
Co chcemy zrobić, aby żyć w estetycznym otoczeniu?
W wypowiedzianej w Prima Aprilis, zupełnie apolitycznej, reklamowej wojnie chcemy „bić się” o zamknięte w miejscowych przepisach estetykę i spójność afiszów reklamowych umieszczanych na budynkach oraz przy ulicach w całym legionowskim powiecie. Zależy nam również na tym, aby reklama zewnętrzna w mieście, zamiast dotychczasowego zamętu i chaosu, stała się informacją ułatwiającą każdemu dotarcie do celu. Aby wygrać tę „reklamową bitwę”, chcemy przekonać do swych racji kluczowych samorządowców w całym powiecie, a także organizacje pożytku publicznego. Reklamowe newsy krajobrazowe zaś mamy zamiar omawiać na bieżąco, zarówno w wydaniu papierowym, jak i elektronicznym „Gazety Powiatowej”
Luki prawne na „błyskotki reklamowe”
Na początek, czyli już w najbliższym wydaniu „Gazety Powiatowej” tj. 15 kwietnia br. zapoznamy Was z mogącymi wejść w życie, nawet jeszcze w br., „krajobrazowo-reklamowymi” zmianami w prawie, proponowanymi przez rząd i krajowych parlamentarzystów. Następnie, w kolejnych wydaniach tygodnika, przybliżymy Wam obecne regulacje prawne, dotyczące umieszczania reklam zewnętrznych w mieście oraz podsumujemy kompetencje ustawodawcze samorządów w tym względzie.
W dalszym ciągu, czekamy też na Wasze opinie w tej sprawie. Prosimy, wyrażajcie swoje opinie w „powiatowych” komentarzach na Facebooku oraz na naszej stronie internetowej. Wysyłajcie także e-maile na adres: redakcja@gazetapowiatowa.pl.