Które szkoły górują nad innymi?

52044a1091ad9.jpg

W minioną środę w ratuszu przedstawiono wyniki osiągnięte przez uczniów legionowskich szkół i analizę na podstawie ocen z egzaminów zewnętrznych. Szkoły uzyskały dobre rezultaty powyźej średniej krajowej. Naczelnik Wydziału Edukacji i Sportu Elźbieta Kiełbasińska wyjaśniła obszary wymagań egzaminacyjnych, które obejmowały czytanie, pisanie, rozumowanie, wykorzystanie wiedzy w praktyce i korzystanie z informacji. W porównaniu średnich wyników szkół legionowskich do ogólnopolskich najlepszy wynik osiągnęła SP8 oraz SP7, najgorszy SP4 i SP1.
Najlepsza podstawówka to SP8
Wśród państwowych szkół podstawowych w Legionowie, jeśli chodzi o poziom opanowania umiejętności czytania i rozumowania SP 8 oraz SP 7 mają najlepsze wyniki. W pozostałych wyźej wymienionych obszarach na tle średniej krajowej inne szkoły uzyskały wyniki zadowalające. W przyszłym roku dyrektorzy szkół SP1, SP2 i SP4 będą musieli włoźyć więcej pracy by uczniowie osiągali lepsze wyniki w pisaniu. Według analizy, wykorzystanie wiedzy w praktyce to równieź obszar, który sprawia uczniom trudności.
Wyniki egzaminów szóstoklasistów
Radnym zostały przedstawione wykresy pokazując wyniki sprawdzianu w gimnazjach w skali staninowej. Pokazywały one jak placówka plasuje się na tle innych szkół, jak są zarządzane przez dyrektorów, w jakich klasach, u których nauczycieli występują problemy. Jest to dobre narzędzie dla dyrektorów szkół, którzy analizując wyniki, mogą podjąć działania naprawcze. Według tych danych bezsprzecznie najwyźszy wynik na sprawdzianie w 2011 roku osiągnęła SP8, która prowadzona do tej pory przez dyrektor Zoję Dąbrowską uzyskiwała wysokie wyniki przez ostatnie 4 lata. Równieź SP7 od roku 2008 do 2011 utrzymuje się w czubie zestawienia. W pozostałych placówkach dane dynamicznie zmieniają się co roku.

Gimnazjaliści z czwórki
Egzaminy gimnazjalistów podzielone były na kilka części. Z wiedzy humanistycznej, z czytania i odbioru tekstów kultury oraz tworzeniu własnego tekstu najlepsze wyniki osiągnęło gimnazjum nr 4. Bezsprzecznie osiągnęło najlepszy rezultat w części matematyczno-przyrodniczej. Sukces wychowawczy tego gimnazjum widać było w przekroju ostatnich 4 lat. Niski poziom reprezentowało gimnazjum nr 3, bowiem duźo poniźej średniej krajowej. Niestety ten stan utrzymuje się przez ostatnich kilka lat.

Uciekają przed gimnazjum
By w następnych latach legionowskie szkoły osiągały lepsze efekty, radni zaproponowali by zróźnicować system motywacyjny oraz wprowadzić do innych placówek dobre praktyki z najlepszych szkół. Porównywano dane OKE szkół prywatnych i gminnych. Szczególnie zainteresowano się problemami w gimnazjum nr 3, które od 4 lat ma bardzo niskie wyniki. Zwrócono uwagę na rolę negatywnej selekcji przy naborze. – Rodzice zdolniejszych uczniów chcąc uniknąć przydziału do tej szkoły i potrafią przemeldować dziecko. Szkoła ma juź niestety przylepioną taką łatkę – usłyszeli radni na komisji. Do tej szkoły trafiają najsłabsi uczniowie.

Nagrody dla najlepszych
Niskim poziomem wyników gimnazjum nr 3 zainteresował się Józef Dziedzic, który pytał o moźliwości pomocy dla szkół, o program motywujący nauczycieli i uczniów. Twierdził, źe współzawodnictwo i dyscyplina mogą sprzyjać poprawieniu efektów. – Na co moźe liczyć nauczyciel, czy uczeń, który się wyróźnia? – pytał radny. Piotr Zadroźny zapewnił, źe duźe inwestycje nie są uzaleźnione od wyników szkoły: – Motywujemy zarówno uczniów jak i nauczycieli, nie mamy pomysłów na motywację rodziców. Szkoły mogą liczyć na nowy sprzęt, mają większą szansę na tablicę interaktywną czy pracownię komputerową. Od dwóch lat funkcjonuje system motywacyjny dla nauczycieli, a zdolni uczniowie mogą starać się o stypendia i nagrody rzeczowe.

Nauczycieli brak
Agnieszka Borkowska zwróciła się z prośbą o wyjaśnienie powodów, dlaczego w szkołach są tak duźe braki kadrowe. – Niepokoi mnie ta sytuacja. Uczniowie nie mają chemii, nie mają wf-u, mówi się, źe dyrektorka SP2 dwoi się i troi, ale taka sytuacja moźe mieć wpływ na przyszłe wyniki. Zastępca Prezydenta wspominał o trudnościach związanych z pozyskaniem nauczycieli do pracy: – Nie chcę nikogo obrazić, ale zawód nauczyciela w dzisiejszych czasach traci autorytet. Powszechnie mówi się, źe osoby, którym się nie powiodło w źyciu zostają nauczycielami – tłumaczył, w jaki sposób ten zawód jest postrzegany przez społeczeństwo prezydent, sugerując, źe niezwykle trudno znależć w ciągu roku szkolnego dobrego nauczyciela, który przygotuje ucznia do egzaminu.

Najgorsi?
Mimo ewidentnych sukcesów SP8, Elźbieta Kiełbasińska zwróciła uwagę, źe dane te nie odzwierciedlają w pełni oceny placówki. Prosiła, by nie kierować się jedynie tymi wizualizacjami. Według niej monitorowanie osiągnięć szkół, zderzanie owoców pracy z czynnikami takimi jak zasoby kadrowe czy sprzętowe stawia w dobrym świetle równieź SP7. – Wynik nie ilustruje całkowicie osiągnięć szkoły – ostrzegała naczelnik. – Moźe zaleźeć od środowiska, w którym przebywa uczeń, od statusu materialnego, ilości ksiąźek i gazet w tym domu, czy kwalifikacji kadry. Bywa, źe jest to najlepszy moźliwy do uzyskania wynik w tej szkole.
Iwona Wymazał

Podziel się tą informacją ze znajomymi

Facebook
Google+

komentarze: 22

  1. Czas wyboru:Lech Szlaga ,Lista nr 1 ,miejsce 19

  2. Pan Piotr Zadrożny po raz kolejny obraża i podkopuje głęboko nadwyrężony już autorytet nauczycieli.Przypomnę, że wielu z nich ma szczęśliwe życie osobiste oraz pełne pasji i oddania życie zawodowe.

  3. Polscy nauczyciele pracują najkrócej na świecie!.
    Jak wynika z najnowszego raportu „Education at a Glance 2011” OECD, organizacji zrzeszającej 34 najlepiej rozwinięte gospodarki świata, polscy nauczyciele pracują najkrócej na świecie.
    Rocznie spędzają oni przy tablicy 489 godzin – informuje „Dziennik Gazeta Prawna”. Daje to dziennie zegarowo 2 godziny i 42 minuty. Średnia dla krajów UE to 779 godzin czyli blisko pięć godzin dziennie. Natomiast w USA nauczyciele pracują 1100 godzin rocznie.
    Za dużo jest też nauczycieli. Od kilkunastu lat liczba uczniów w szkołach zmalała o ponad 1 mln, podczas gdy nauczycieli jest ponad 500 tys. Stąd średnio w szkołach podstawowych na jednego nauczyciela przypada zaledwie 10 uczniów.
    Tak dobrej statystyki nie mają nawet bogate państwa jak Norwegia, USA czy Japonia, gdzie rocznie nauczyciel spędza przy tablicy odpowiednio 741, 1097 i 707 godzin.

  4. Szkoda,że nikt jakoś nie przytacza ile zarabia nauczyciel w innych krajach,może warto i to podać i porównać.

  5. „Szkoda,że nikt jakoś nie przytacza ile zarabia nauczyciel w innych krajach,może warto i to podać i porównać.”
    Jaka praca, taka płaca!.

  6. Nawet w słynącej z przywilejów dla sfery budżetowej i bankrutującej Grecji nauczyciele są w pracy o 20 proc. dłużej niż u nas. Nie mówiąc już o USA, gdzie pracują prawie 1100 godzin rocznie. Takie są wyniki „Education at a Glance 2011”, najnowszego raportu OECD, organizacji zrzeszającej 34 najlepiej rozwinięte gospodarki świata.

    Polski nie stać na utrzymywanie tak pracujących pedagogów. Ich rozbudowane przywileje wynikają z niedostosowanej do obecnej rzeczywistości Karty nauczyciela, której nie odważył się zreformować żaden rząd. Na oświatę w 2010 r. budżet państwa wydał 35 mld zł. Kilkanaście kolejnych miliardów do tego zadania dołożyły samorządy. Według danych GUS w 2009 r. łączne wydatki na ten cel wyniosły ponad 51,5 mld zł. W tym roku z budżetu na edukację trafi blisko 37 mld zł, resztę znów dołożą gminy. I to jest prawdziwy powód podwyżek opłat za przedszkola. Rząd rozdaje przywileje, za które z własnej kieszeni płacą samorządy. Blisko 90 proc. kwoty, jaką dostają z budżetu, pochłaniają uposażenia nauczycielskie.

    Mała liczba godzin pracy nauczycieli powoduje też, że musimy zatrudniać ich ogromną rzeszę. Jest ich – od kilkunastu już lat, mimo że w tym czasie o ponad 1 mln zmalała liczba uczniów w szkole – ponad 500 tys. Efekt? Według danych OECD w polskich szkołach podstawowych na 1 nauczyciela przypada zaledwie 10 uczniów. To najlepsza statystyka spośród wszystkich przebadanych krajów. Gorszą mają nawet tak bogate państwa jak Norwegia, USA czy Japonia. Ale tam rocznie nauczyciel spędza przy tablicy odpowiednio 741, 1097 i 707 godzin.

    Eksperci winią za ten stan rzeczy kartę. Sztywno określa ona zarobki nauczycieli, zapewnia bardzo krótki czas pracy, praktycznie uniemożliwia ich zwolnienie i gwarantuje szereg innych przywilejów. – Skutek jest taki, że nauczyciele udają, że pracują, a państwo udaje, że płaci – mówi były szef MEN Mirosław Handke.

    W jego ocenie bez likwidacji tej ustawy niemożliwa jest skuteczna reforma systemu edukacji. Ale na to posunięcie od lat nie zgadzają się niezwykle silne nauczycielskie związki zawodowe, które grożą paraliżem szkół. To odstrasza kolejne rządy do zmian w karcie i utrwala patologię. Minister Katarzyna Hall zapowiadała jej reformę, powstał nawet zespół, który pracował nad tzw. Kartą II. Na deklaracjach się skończyło. A konieczność zmian coraz częściej dostrzegają nie tylko eksperci czy gminy, ale nawet sami pedagodzy. Wybierają pracę w szkołach nieprowadzonych przez samorządy, czyli takich, w których karta nie obowiązuje. Te wymagają od nich więcej pracy, ale oferują lepsze zarobki i możliwości rozwoju zawodowego.

    W liczbie godzin pracy polskiego pedagoga prześciga nawet nauczyciel grecki. Rocznie przy tablicy spędza on 589, podczas gdy polski 489 godzin. Dla porównania czeski 832, francuski 918, niemiecki 805. Tytanami pracy są nauczyciele w USA, którzy rocznie przy tablicy spędzają blisko 1100 godzin i dodatkowo 1400 godzin w ramach innych zajęć pozalekcyjnych. Ile na dodatkową pracę przeznaczają polscy pedagodzy? Tego nie wiadomo, wciąż trwają prace nad ustaleniem rzeczywistego czasu ich pracy. Związki zawodowe przekonują, że wypełniają kodeksowy czas pracy, czyli 40 godzin w tygodniu. Ale dokładnie taki sam czas pracy po lekcjach wykazują Niemcy, Hiszpanie czy Francuzi, którzy mimo tego pracują z uczniami dwa razy dłużej.

    Nie ulega wątpliwości, że polskich pedagogów byłoby mniej, a dzięki temu system edukacji byłby tańszy, gdyby nie Karta nauczyciela. Ta z jednej strony wymaga od nich, by pracowali przy tablicy jedynie 18 godzin w tygodniu, z drugiej praktycznie uniemożliwia ich zwolnienie. W ciągu ostatnich 10 lat liczba dzieci w wieku szkolnym spadła o blisko 20 proc., liczba nauczycieli w tym czasie praktycznie się nie zmieniła. To dlatego teraz na jednego nauczyciela w szkole podstawowej przypada tylko 10 uczniów. To najlepszy wynik wśród wszystkich krajów OECD.

  7. Dane zawarte w raporcie OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) na temat „pracy” polskich nauczycieli są tak szokujące, że aż nie sposób je komentować. Polscy nauczyciele powinni w końcu zrozumieć, że nie tylko państwo i samorządy nie stać na dalsze utrzymywanie ich na takich warunkach pracy i płacy, ale również społeczeństwo, które ich w sumie utrzymuje. Wielu ludzi ciężko pracując i o wiele dłużej niż niecałe 3 godziny dziennie, ledwo wiąże koniec z końcem, a wielu z nich żyje w biedzie. Na takie warunki pracy nauczycieli, być może będzie nas stać, ale za jakieś trzydzieści lat. Zastanawiam się, jak w takiej sytuacji i oczywiście z pewnymi wyjątkami, nauczyciele mogą z czystym sumieniem uczyć patriotyzmu, wychowania obywatelskiego itp.?. Rodzice przedszkolaków muszą ponosić dodatkowe koszty, aby przez ukryte w opłatach za przedszkola dofinansowanie szkół, łatać wyrwę budżetową samorządów, spowodowaną przez taką pracę nauczycieli. To już od przedszkolaka trzeba pracować na ciała pedagogiczne szkół?. Samorządy oczywiście też mają wpływ na zarządzanie szkołami, politykę kadrową przez dobór dyrektorów szkół, ale efekty są jak widać. Kolejne podwyżki wynagrodzeń dla nauczycieli już za nami, a następne już przed nami, bo od nowego roku szkolnego płace nauczycielskie wzrosły o 7 proc. To oznacza, że np. nauczyciel dyplomowany będzie zarabiał średnio 4817 zł, a w następnym roku będzie to już 5 tys. zł – za średnio dwie godziny i 42 minuty dziennie pracy przed tablicą.
    Mnóstwo ludzi chciałoby pracować na takich warunkach jak nauczyciele, tylko państwo może nam zbankrutować i obszary biedy będą jeszcze większe. W Grecji rozwiązują problem nauczycieli, mimo że dużo więcej pracują od naszych. U nas też już pora i oby tylko nie było za późno, bo jak pisze niżej prawdopodobnie nauczycielka Klementyna, po raz kolejny obraża się i podkopuje głęboko nadwyrężony już autorytet nauczycieli, a wielu z nich ma szczęśliwe życie osobiste…

  8. Nie wiem jaka jest solidność tych danych (brane są tu także np.infomacje o pracujących na częśc etatu itd.) Jeśli nauczyciel ma tzw. goły etat to ma 18 godzin przy tablicy tygodniowo plus dwie godziny karciane – dziennie wychodzi ponad pięć.A to tylko część pracy. A gdzie czas na przygotowanie się do lekcji, poprawę kartkówek ,sprawdzianów, pracę w zespołach przedmiotowych ,spotkania z rodzicami, dni otwarte, wywiadówki, wyjazdy na wycieczkę ( praca i odpowiedzialność 24 godziny na dobę, gdy w innych krajach jest na wycieczce opiekun nocny zwolniony z pracy w dzień)? Jak to podliczymy, to solidnie pracujący nauczyciel (jak w każdym zawodzie, tak i w tym różni pracownicy się trafiają)pracuje dużo więcej niż 8 godzin dziennie.Mam tego liczne dowody w rodzinie i wśród znajomych. Nie bez powodu powstało powiedzenie „Obyś cudze dzieci uczył”, Jak tak łatwo i tak dobrze się zarabia za prawie nic nierobienie, to czemu tu wypowiadajacy się jeszcze nie wzięli się za nauczanie? Najłatwiej potępiać wszystkich, tylko przy okazji krzywdzi się wielu pełnych poświęcenia,naprawdę wartościowych ludzi.

  9. Fragment artykułu w Gazecie Prawnej: Za absurdy Karty nauczyciela płacą podatnicy i samorządy.
    ZNP jak niepodległości broni Karty nauczyciela. Choć szkodzi ona systemowi oświaty, finansom gmin, budżetowi, gospodarce, a nawet samym nauczycielom.
    Minister edukacji Katarzyna Hall zadeklarowała w sobotę, że chce zmienić Kartę nauczyciela. W jej ocenie obecny system nie gwarantuje odpowiednio elastycznego i motywującego systemu wynagradzania pedagogów. Odpowiedź usłyszała natychmiast. Szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz stwierdził: „nie ma związku przyczynowo-skutkowego między kartą a jakością pracy”.
    ZNP, broniąc tych przepisów, coraz częściej zaczyna polemizować z twardymi danymi. Kilkanaście dni temu opisaliśmy raport OECD, z którego wynika, że polski nauczyciel pracuje przy tablicy mniej niż trzy godziny dziennie. Jaki był komentarz ZNP? Badanie zostało źle przeprowadzone. Zdaniem związku eksperci OECD najprawdopodobniej ogólną liczbę lekcji, jakie odbywają się we wszystkich szkołach, podzielili przez liczbę wszystkich pracowników oświaty, także tych, którzy nie pracują z uczniami. A status nauczyciela daje im to, że są zatrudnieni na podstawie karty, są to np. bibliotekarze, pracownicy nadzoru oświatowego czy kierownicy burs.
    Pójdźmy tym tropem. Nauczycieli jest ok. 0,5 mln, zatem razem, pracując 489 godzin w roku, wypracowują 240,5 mln godzin. Jeżeli prezes Broniarz ma rację – analitycy OECD się mylą, a my nie odbiegamy od średniej OECD w liczbie godzin pracy nauczyciela, czyli spędza on przy tablicy 779 godzin rocznie. Oznacza to, że te 240,5 mln godzin wypracowuje 308 tys. osób. Dlaczego zatem blisko 200 tys. innych pracowników ma status i przywileje nauczyciela?
    Takich absurdów w karcie jest wiele. Ich koszty pokrywają podatnicy i samorządy. Niektóre gminy przeznaczają na ten cel nawet 60 proc. rocznych budżetów. 90 proc. tych kosztów to nauczycielskie pensje. To dlatego że ponad połowa (50,13 proc.) pedagogów ma najwyższy stopień awansu zawodowego, a co za tym idzie najwyższe uposażenie, które sztywno reguluje karta. Dziś jest to ok. 5 tys. zł brutto. Jeżeli nauczyciel nie osiąga takich zarobków, to samorząd musi mu wypłacić tzw. dodatek uzupełniający.
    Na edukację co roku z budżetu państwa i samorządów trafia ponad 50 mld zł. Jeśli ten system nadal będzie funkcjonował, grupa nauczycieli z najwyższymi uposażeniami systematycznie będzie rosła, a wraz z nią wydatki na oświatę. – System awansu nauczycieli został postawiony na głowie. Największą grupę stanowią ci, którzy osiągnęli jego najwyższy, a najmniejszą ci, którzy wchodzą do zawodu – mówi były szef MEN Mirosław Handke.
    W jego ocenie efekt jest taki, że nauczyciele udają, że pracują, a państwo udaje, że płaci. Pedagog o najwyższym statusie zawodowym nie ma już motywacji do lepszej pracy. A ten najwyższy status może uzyskać po 10 latach pracy.
    W dyskusjach o zarobkach nauczycieli ZNP zawsze przekonuje, że to skomplikowana materia. Z tym akurat trzeba się zgodzić. Uprośćmy ten system, niech rynek reguluje nauczycielskie płace, a nie kilkadziesiąt różnych parametrów regulowanych przez urzędników. Dobrym przykładem są szkoły niepubliczne czy te prowadzone przez organizacje wyznaniowe, gdzie nauczycieli nie zatrudnia się na podstawie karty. Statystycznie wyniki ich pracy są lepsze od tych, jakie osiągają szkoły publiczne, a pracujący w nich pedagodzy nie narzekają na uposażenia.

  10. Mam mały staż pracy jako nauczyciel i dopóki nie zaczęłam pracy w zawodzie ja i moja rodzina byliśmy takiego samego zdania jak Bartek czy Joanna. Wszyscy mówili „ale będziesz miała dobrze tak mało godzin, dużo wolnego itp.” Już po miesiącu pracy wszyscy przekonali się, że wcale nie jest tak różowo… Paula nie wymieniła wszystkich czynności jakie wykonujemy w domu po pracy jak i w czasie dni wolnych. Z tego powodu mój mąż czasami próbuje przekonać mnie abym zmieniła pracę i miała w końcu więcej czasu dla rodziny. Wie, że nie ma szans bo po prostu kocham to co robię! Dlatego rozumiem Klementynkę na jakiej podstawie Pan Piotr Zadrożny określa takim mianem nauczycieli? To bardzo dwulicowy człowiek, gdyż na różnych spotkaniach i uroczystościach w gronie nauczycielskim po prostu słodzi nauczycielom a tu sami widzicie.

  11. Powiem krótko, Bartek. Zmienisz zdanie jak będziesz miał nauczycielkę za żonę. Dopiero wtedy zobaczysz ile pracuje nauczyciel i ile czasu zostaje na dom i rodzinę. Będziesz powtarzał to, co mąż „tej, której się nie powiodło”

  12. A tak w ogóle, to skończ pedagogikę, najlepiej całą tą edukację początkową, czy jak to tam się teraz nazywa i popracuj w jednym z legionowskich „molochów”. Gwarantuję, że już podczas praktyki wymiękniesz 😉

  13. Karta nauczyciela gwarantuje: wypłatę trzynastej pensji, dodatek za wysługę lat, dodatek motywacyjny, dodatek funkcyjny, dodatek za warunki pracy, nagrody jubileuszowe, płatne ferie letnie i zimowe. Na lekcjach nauczyciel musi spędzić 18 godzin tygodniowo. Oznacza to, że pozostałe 22 godziny brakujące do typowego 40-godzinnego tygodnia pracy przeznacza na inne zajęcia opiekuńcze, wychowawcze, przygotowywanie się do zajęć czy samodoskonalenie. Każda ponadwymiarowa godzina zajęć dydaktycznych powyżej obowiązkowego wymiaru jest dodatkowo płatna. Nauczyciel ma prawo spędzić aż trzy lata (ale nie z rzędu) na specjalnym pełnopłatnym urlopie przeznaczonym na poratowanie zdrowia. Aby go uzyskać, wystarczy zaświadczenie od lekarza rodzinnego.
    Na nauczycielskie wynagrodzenie składają się pensja zasadnicza oraz dodatki. Pensja zasadnicza jest taka sama dla pedagogów w całym kraju i zależy od stopnia awansu zawodowego. Pedagodzy dostają też pieniądze za wysługę lat, dodatek motywacyjny, funkcyjny oraz wynagrodzenie za godziny ponadwymiarowe (jeżeli ktoś ma w tygodniu więcej godzin lekcyjnych niż 18, bo tyle przewiduje zapisane w Karcie nauczyciela pensum) oraz za doraźne zastępstwa.
    Dodatek do pensji należy się również tym pedagogom, którzy pracują w tzw. trudnych warunkach. To m.in. nauczyciele szkół specjalnych, a także ci uczący dzieci na wsi.
    Dodatkowe wynagrodzenie przysługuje także pedagogom za pracę w porze nocnej, za zajęcia dydaktyczne, wychowawcze i opiekuńcze, wykonywane w dniu wolnym od pracy, za uciążliwość pracy. Raz w roku należy im się także jednorazowy dodatek uzupełniający. Jest wypłacany, gdy nauczyciel nie dostaje z gminy płacy na poziomie średnich wynagrodzeń określanych przez Kartę nauczyciela. W tym roku jest to dla nauczyciela stażysty 2,6 tys. zł, dla kontraktowego blisko 3 tys. zł, dla mianowanego 4 tys. zł, a dla dyplomowanego blisko 5 tys. zł.
    Według Karty Nauczyciela nauczycielowi przysługuje urlop wypoczynkowy w wymiarze odpowiadającym okresowi ferii i w czasie ich trwania. Przykładowo, w roku szkolnym 2010/2011 nauczyciel pracujący w państwowej placówce w woj. małopolskim, realizującej zajęcia od poniedziałku do piątku, miał łącznie 99 dni wolnych od pracy. Liczba ta nie uwzględnia weekendów oraz dni ustawowo wolnych od pracy.
    W jakim innym zawodzie są takie warunki pracy i płacy, a zwłaszcza relacja nakładu pracy do wynagrodzenia i dni wolnych od pracy- tych płatnych, jak urlopy też?.
    Paula pisze: nie bez powodu powstało powiedzenie „Obyś cudze dzieci uczył”. Zgadza się, ale tylko tyle, że takie powiedzenie jest, bo powstało ono w innych czasach i z innego powodu. W każdym bądź razie nauczyciel, który ma choć trochę powołania do tego zawodu, nie powinien tym powiedzeniem posługiwać się, bez narażania się na ryzyko dyskwalifikacji zawodowej.

  14. Mama
    „Szkoda,że nikt jakoś nie przytacza ile zarabia nauczyciel w innych krajach,może warto i to podać i porównać.” Jaka praca, taka płaca!.
    Powiedziałabym raczej „Jaka płaca, taka praca”. Bardziej trafne.

  15. W artykule jest mowa o brakach kadrowych. Wnioskując z teorii pana prezydenta ludziom się w życiu powodzi! A może warto pomyśleć dlaczego ludzie z tego zawodu uciekają? Bartku, Joanno może warto spróbować? Łatwo komentować coś, czego się nie spraktykowało…

  16. Do Roberta.
    Gratuluję udanego związku, tylko co chcesz ode mnie?. Ja tylko przytaczam tzw. twarde fakty ustalone przez ekspertów z OECD, na podstawie jednolitej metodyki dla 34 krajów. Jeżeli chcesz dyskutować to proszę bardzo, ale z tymi ludźmi z OECD, a nie ze mną. I nie narzekaj tak bardzo, wyobraź sobie, że masz za żonę nauczycielkę amerykańską- przy tablicy blisko 1100 godzin i dodatkowo 1400 godzin w ramach innych zajęć pozalekcyjnych- tam to jest dopiero przechlapane, ale jakoś żyją w tej Ameryce.
    Pozdrawiam i głowa do góry.

  17. Niedobrze mi się robi jak słyszę wypowiedź, po żal się Boże, zastępcy prezydenta, który by dzisiaj pasał krowy na polu po swoich dziadkach, gdyby nie ci, którym „życie się nie powiodło…” I taki ktoś, kto nie umie uszanować autorytetów, dzięki którym jest, tym kim jest, wydaje tak żenujące opinie! Jak on się dochrapał tego stołka???
    Jestem nauczycielem z 15 letnim stażem, poświęcam się swojej pracy w całości, inwestowałam w swoje wykształcenie kończąc studia podyplomowe, zdobywając coraz to nowe doświadczenia. W młodości, podczas gdy moje koleżanki skakały w gumę, a koledzy grali w podchody po piwnicach, ja się uczyłam, ćwiczyłam na instrumentach, czytałam książki itp. Dzisiaj odcinam od tego kupony i proszę nie porównywać mnie do innych pań pracujących w biurach, bo gdyby zrobić takie badania to pracowałyby pewnie jeszcze mniej! Nie życzę sobie również porównań do kasjerek na kasie, bo nauczyciele są póki co, elitą inteligencką właśnie ze względu na swoje kwalifikacje, wykształcenie i pęd do wiedzy, którym nie mogą poszczycić się ci, którzy tak notorycznie krytykują pracę nauczycieli. Wszyscy, którym było pod górkę do szkoły oraz ci, którzy mają tępe potomstwo ( za sprawą kiepskich genów) narzekają na nauczycieli. Inteligentni i wykształceni, nie mających złych doświadczeń ze swojej edukacji, dla nauczycieli posiadają wiele szacunku i sentymentu. Wyłącznie tępaki nie rozumieją, że praca umysłowa jest o wiele bardziej wykańczająca od fizycznej. Nadmieniam na koniec, że jestem nauczycielem nie opiekunką dzieci. Nie zostanę po zajęciach do 19, aby opiekować się cudzymi pociechami, bo nie zamierzam odbierać tej przyjemności ich rodzicom. Tuż po lekcjach dziecko ma prawo jak najwięcej czasu spędzić w ramionach rodziców lub wraz z rodzicami rozwijać się intelektualnie. Jak mogą niektórzy żądać, aby było inaczej??? A ja po lekcjach, mam obowiązek zająć się własnymi dziećmi i ich intelektualnym rozwojem, tak jak kiedyś zajmowali się mną moi rodzice. Wszystkim atakującym nauczycieli polecam nadrobić braki edukacyjne, skończyć studia i zapraszamy do pracy w szkole. Warunek jeden, trzeba mieć duuużą wiedzę i jeszcze więcej cierpliwości. Nie pozdrawiam pana Zadrożnego i wstydzę się za pana. Moim prezydentem na pewno pan nie jest!

  18. uprzedzam komentarz odnośnie ortografii, każdemu zdarza się klikając w klawiaturę komputera…

  19. Z dużym zainteresowaniem czytam opinie i oceny, wyrażane przez środowisko nauczycielskie naszego miasta, bądź środowiska z Nimi związanego, bo przynajmniej tak mi się wydaje. Pozwolę sobie podać kilka przykładów, powodów mojej ciekawości w tej sprawie. Na próbę zainteresowania się efektami działalności szkół oraz oceniając przypuszczalnego inicjatora tego procederu, internautka „Klementyna” odpowiada: Pan ……. po raz kolejny obraża i podkopuje głęboko nadwyrężony już autorytet nauczycieli. Kontynuując ten wątek, internautka „Ta, której się nie powiodło” podbija stawkę: To bardzo dwulicowy człowiek …… Internautka „Paula”, oceniając warunki pracy i płacy w szkołach, rzuca klątwę: „Obyś cudze dzieci uczył”. I coś w tym może być na rzeczy, skoro internauta „Robert” określa szkoły mianem legionowskich molochów, w których przetrwanie wymaga wyjątkowego hartu ducha, dodatkowo wymagających też poświęcenia życia osobistego i rodzinnego, gwarantując ludziom o przeciętnych możliwościach w tym zakresie, ze już podczas praktyki „wymiękną”. W ten sposób „Robert”, odpowiedział częściowo na pytanie „Pauli”: czemu to inni jeszcze nie wzięli się za nauczanie?. Nie dziwota, że internautka „Anna” sygnalizuje problem ucieczki z zawodu, bo w takiej sytuacji, nawet człowiek z żelaza może wymięknąć i pęknąć.
    Ale nie ma tego złego, co by jakoś na dobre nie wyszło. Internautka „Mama 2” w twórczym zapędzie, zweryfikowała uświęcone prawo ekonomii „Jaka praca, taka płaca” stwierdzając, że w odniesieniu do nauczycieli „Jaka płaca, taka praca” będzie bardziej trafnie- aktualnie przyznawane są nagrody Nobla i kandydaturę „Mamy 2” można zgłosić na przyszły rok. Jednocześnie została podważona teza, że polacy to tylko narzekają, bo „Klementyna” zauważyła, że mimo tak ciężkiej sytuacji, wielu nauczycieli ma szczęśliwe życie osobiste. I tak dalej.
    Doinformowany w ten sposób przez kompetentne środowisko, być może zrozumiałem, dlaczego coraz więcej naszej szkolnej młodzieży pali papierosy, przeklina, pije piwo, gra w karty na pieniądze i dopuszcza się innych nagannych występków. Nasza młodzież, jako przyszłość narodu, dumnie i wysoko podnosi głowy i sięga, gdzie tylko wzrok sięga i może tu mieć zastosowanie stare porzekadło, że ryba psuje się od głowy.
    Oczywiście nie twierdzę, że taka jest pełna prawda o legionowskiej szkolnej rzeczywistości i mam nadzieję, że głęboko mylę się. Jednak komentarze pod tym artykułem, według mnie, można traktować tylko na dwa sposoby, albo z pełną powagą, albo z żartem- dla potrzeb swojej wypowiedzi wybrałem drugi sposób.

  20. Do Pani nauczycielki „ticzerki”.
    Bardzo zainteresowała mnie Pani wypowiedź, solidne wykształcenie, poparte 15 letnim stażem zawodowym i doświadczenie życiowe zaowocowały w tej wypowiedzi. Korzystając z okazji i jeżeli oczywiście wyrazi Pani zgodę, chciałbym uzyskać Pani poradę. Nie należę do tych, którzy wszystko potępiają w czambuł i szanuję nauczycieli oraz doceniam ich trud, tylko nie wszystko jest zależne ode mnie. Pisze Pani „Wszyscy, którym było pod górkę do szkoły oraz ci, którzy mają tępe potomstwo (za sprawą kiepskich genów) narzekają na nauczycieli”.
    Moja droga do szkoły była zależna od przedmiotu: humanistyczne- droga pozioma, tzw. ścisłe – droga z górki, śpiew i rysunki- droga pod górkę i zapewne taka droga została zaprogramowana w moich genach. Mój problem dotyczy przyszłości, bo jestem jeszcze kawalerem, ale już powoli rozglądam się za partnerką, która zostałby matką moich dzieci, w których siłą rzeczy zmieszają się nasze geny i chciałbym uniknąć tępego potomstwa. W związku z tym mam do Pani prośbę o rozwinięcie tego wątku genetycznego. Interesuje mnie jak z punktu widzenia współczesnej pedagogiki, potrzeb szkolnictwa i nauczycieli rozróżniać geny dobre od kiepskich, jakie są zalecane proporcje tych genów, czy istnieją zmutowane geny na które trzeba zwrócić szczególną uwagę itd. Mając taką wiedzę byłoby już dużo łatwiej, bo można udać się przed czasem z potencjalną partnerką do laboratorium genetycznego i tam sprawdzą, co z takiej mieszanki genów wyjdzie, porówna się wynik z zaleceniami i decyduje się. Myślę, że takie poradnictwo genetyczne, byłoby bardzo pożyteczne dla rodziców, szkół, nauczycieli i zaowocowałoby w przyszłości ślicznym, silnym, zdrowym i mądrym pokoleniem, które genetycznie uwielbiałoby nauczycieli.

  21. Żartowniś z pana, panie Cyrylu,jeśli całkowitą i pełną odpowiedzialność za”odłam” źle wychowanej młodzieży zrzuca pan na szkoły,publiczne,jak się domyślam.
    Proponuję pozamykać te nieudolne placówki,a wychowanie i opiekę nad dziećmi scedować na szkolnictwo prywatne.Może wówczas pewnym Tatusiom zabraknie na kolejne piwko,a Mamusiom na zakupy w hiper…Dzieci zaś otrzymają cenną radę na przyszłość,że za pieniądze można kupić wszystko.W ten oto sposób dotarłam chyba do ogona.Może smrodu nie będzie?A jak tak, no cóż,ogólnie mówiąc rozejdzie się po ościach.

  22. Do Pani Klementyny. Bardzo dziękuję za zwrócenie uwagi na niezwykle cenny narząd, jakim jest ogon – proszę sobie wyobrazić wiewiórkę bez ogona, istny koszmar. Odpowiadając na Pani pytanie „Może smrodu nie będzie?”, nie będę ukrywała, że pod ogonkiem jeszcze coś mam i nie daję tu żadnej gwarancji.

Dodaj komentarz