Legionowo. Bijatyka w autobusie „723”. Kierowca zareagował wzorcowo

policja - skuty

fot. policja.gov.pl

Chwilę grozy przeżyli pasażerowie, którzy w minioną sobotę (18 lutego br.) autobusem „723” jechali do Legionowa. Doszło tam do bójki między grupą rosłych podchmielonych mężczyzn. Polała się krew. Awanturnicy w ręce stróżów prawa trafili dzięki wzorowej reakcji kierowcy autobusu. Zamiast wyrzucić ich z pojazdu, zawiózł ich wprost pod policyjny komisariat na warszawskiej Białołęce.

Dlaczego „siódemka” zmieniła trasę?

W zeszłą sobotę (18 lutego), na kilka minut przed godziną 18, w jadącym z Warszawy do Legionowa autobusie „723” doszło do krwawej bójki między grupą rosłych „podchmielonych” mężczyzn. – Do mężczyzny stojącego na przegubie autobusu znienacka podszedł inny pan i głową uderzył go w gębę. Z nosa zaatakowanego trysnęła krew. Grupka siedzących w pobliżu i spożywających alkohol innych mężczyzn postanowiła interweniować – relacjonuje jeden z legionowian wracających akurat tą „siódemką” do domu. Kiedy autobus mijał ratusz na warszawskiej Białołęce, doszło wówczas nawet do rękoczynów. Od zadawanych przez awanturników ciosów, uczestniczący w bójce mężczyźni przewracali się na jadących tym „czerwoniakiem” pasażerów, w tym na matki podróżujące z małymi dziećmi. W autobusie wybuchła panika. Dzieci zaczęły płakać. Strach wśród pasażerów narastał, zwłaszcza wtedy kiedy autobus mijał kolejne przystanki i nie zatrzymywał się na nich. Jak się rychło okazało, kierowca „723” zjechał ze swojej trasy i krętymi uliczkami Tarchomina dotarł w okolice mieszczącego się przy ulicy Myśliborskiej w Warszawie komisariatu policji. Dopiero tam otworzył drzwi autobusu, zaś agresywni mężczyźni trafili wprost w ręce czekających już na nich policjantów.

 

Popracowali, popili i się pobili

Z uwagi na to że wszyscy agresorzy byli pod wpływem alkoholu, przed przesłuchaniem musieli wytrzeźwieć w policyjnych celach. W niedzielę rano (19 lutego br.) przyznali śledczym, że głupio postąpili i w rezultacie odmówili składania zeznań wzajemnie siebie obciążających.  – Mężczyźni wyjaśnili, że są kolegami z pracy i że w sobotę wspólnie spożywali alkohol. W autobusie „723” rzeczywiście doszło między nimi do nieporozumienia, które jednak już nazajutrz, każdy z nich puścił w niepamięć – informuje sierż. sztab. Paulina Onyszko, oficer prasowy Komendy Rejonowej Policji Warszawa VI. Jak udało nam się ustalić żaden z agresorów, mimo że jechał w autobusie zmierzającym do Legionowa, legionowianinem, ani też mieszkańcem żadnej z ościennych gmin nie był. – Jeden z nich pochodził z Zielonki, drugi z warszawskiej Białołęki, zaś jeszcze innych dwóch pochodziło z innych regionów Polski – sygnalizuje rzeczniczka prasowa jednego ze stołecznych policyjnych komisariatów.