Z 38-letnim Sławomirem Traczykiem, nową postacią w lokalnej polityce – ale za to mocno rozpoznawalną przez legionowian – rozmawiam o jego pomysłach na osiedle Piaski oraz o jego nadziejach i obawach związanych ze startem po mandat radnego w zbliżających się wyborach uzupełniających w piątym okręgu.
Magdalena Siebierska: Debiutuje Pan w legionowskiej polityce. Skąd ta decyzja?
Sławomir Traczyk: Jestem lokalnym przedsiębiorcą prowadzącym sprzedaż zniczy i kwiatów przy legionowskim cmentarzu. Wielu legionowian mnie zna i mi sprzyja. Wielu z nich, w tym też wielu moich bliskich znajomych, namawiało mnie, abym wystartował w tych wyborach i spróbował zrealizować pomysły, które mam na rozwiązanie problemów tej legionowskiej dzielnicy. Żona wiele razy mi mówiła, że zamiast w kółko krytykować działania obecnych władz, powinienem sam się wreszcie dostać do ich grona i właśnie tam – nie w domu – coś z tym zrobić. Urodziłem się, wykształciłem się – rzecz jasna poza studiami – pracuję i wraz z najbliższą rodziną mieszkam w Legionowie. Aż 10 razy przeprowadzałem się tylko w obrębie tego miasta. Znam każdy jego zakamarek. Można zatem powiedzieć, że jestem niczym taki lokalny „obieżyświat”. Wiem, co w trawie piszczy…
Co zatem doskwiera legionowianom z wyborczej „piątki” i jak Pan zamierza im pomóc?
Co prawda mieszkam na osiedlu Młodych, ale sercem utożsamiam się z całym tym terenem, na którym utworzono okręg wyborczy nr 5. Tam są bardzo poważne problemy i jest tam wiele rzeczy do zrobienia. Chciałbym, aby nie tylko w tej części miasta, tylko raczej w całym Legionowie wreszcie coś oddolnego się zadziało, żeby ludzie wreszcie wyrazili swoją wolę, bo są przecież w stanie wywrzeć presję na władze i w końcu osiągnąć to, o co od lat zabiegają. Mam wrażenie, że obecne władze nie dbają odpowiednio o rozwój tych miejskich obszarów i że jedyną większą inwestycją tam sfinalizowaną jest chyba tylko budowany właśnie tam basen. Z moich obserwacji wynika, że w tym okręgu wyborczym bardzo brakuje miejsc parkingowych, a przez dogęszczanie legionowskich Piasków nowymi blokami i mieszkańcami ten problem wciąż się tam nasila. Ta część miasta jest poprzecinana torami kolejowymi i brakuje w niej bezpiecznych, dobrze oświetlonych przejść dla pieszych. Zresztą, …aby rozwiązać wszystkie problemy legionowian z tego okręgu, każdy z kandydatów na radnego będzie miał bardzo mało czasu. Niezależnie od tego, kto te wybory uzupełniające wygra, będzie miał przecież tylko rok na załatwienie spraw swoich wyborców. Ja osobiście planuję skupić się na jednym najważniejszym problemie i przez ten rok będę usiłował go skutecznie rozwiązać. Zresztą planuję – tuż przed tymi wyborami uzupełniającymi – spotkać się z mieszkańcami tego okręgu i zapytać ich wprost, co ich najbardziej boli. Stworzę listę rzeczy do zrobienia i te, dla których poparcie mieszkańców będzie największe, będę realizował w pierwszej kolejności – nawet wtedy, gdybym jednak tym radnym nie został.
A jak powiedzą szpital?
Moim osobistym zdaniem powstanie szpitala w powiecie legionowskim jest tylko i wyłącznie kwestią czasu. Ludzie wymuszą to wcześniej, czy później. W rok przecież nikt nie obieca szpitala, a tym bardziej go nie wybuduje. Również i ja nie dam rady tego zrobić – tym bardziej, że dopiero pierwszy raz startuję w jakichkolwiek wyborach.
Czy debiutant ma w zanadrzu jakieś triki na skuteczną kampanię wyborczą?
Na pewno nie będzie pikniku, ale na pewno spotkam się z mieszkańcami. Nie będę dla nich gotował, tylko z nimi rozmawiał. Niekoniecznie będę czekał aż władze miasta znajdą czas i pieniądze na zadbanie o tą część miasta. Uważam, że pewne zmiany można na nich wymóc w jakiś konstruktywny sposób – na przykład interpelacjami, czy też petycjami. Ci, co mnie znają, wiedzą, że zamiast mówić wolę działać i zazwyczaj w tym działaniu jestem skuteczny.
Nie będzie Pan chodził do urzędników odpowiedzialnych za inwestycje w legionowskim ratuszu i osobiście ich prosił o pomyślne załatwienie danej sprawy?
Nie. Ja w takiej formie załatwiania spraw nie czuję się dobrze. Zdecydowanie będę korzystał z innych metod osiągania tego typu celów. Tak jak wspomniałem, tymi sposobami mogą być na przykład petycje, czy też interpelacje. Takie metody są mi zdecydowanie bliższe.
A jak w tej innej formie dana sprawa po prostu okaże się „niezałatwialną”?
Odrzucanie cudzych, dobrych pomysłów, tylko dlatego że ich autorem jest człowiek z innej opcji politycznej albo o „nieodpowiednim” nazwisku mnie przerasta. Nie wyobrażam sobie czegoś takiego. Jak tak rzeczywiście jest, to robią się tu u nas w Legionowie…takie trochę Wilkowyje. A to chyba nie o to chodzi. Zależy mi na bezpośrednim kontakcie z mieszkańcami tego okręgu wyborczego, na regularnych spotkaniach i rozmowach z nimi. Chciałbym, aby wiedzieli oni, że za moim pośrednictwem mogą coś pomyślnie „załatwić” w swoim najbliższym otoczeniu.
Jak Pan ocenia swoje szanse w wyborach? W kim upatruje pan „najgroźniejszego” wyborczego rywala?
Ludzie mnie znają i mi ufają. Gdybym tych szans na wygraną nie widział, to bym się pewnie i nie rejestrował. Trochę obawiam się tej wielości kandydatów na radnego. To chyba zwiększa szanse mojego kontrkandydata Michała Margisa na wygraną. Jest on znanym i lubianym człowiekiem. Obserwuję też, że jako „przecinacz wstęg” z okazji otwarcia różnych mniejszych miejskich inwestycji jest on ostatnio bardzo mocno promowany przez ugrupowanie rządzące Legionowem. Identyczny scenariusz popierania wybranych kandydatów był już przecież wielokrotnie realizowany we wcześniejszych wyborach samorządowych. Moim zdaniem niewiele ma to wspólnego z problemami ludzi z tego okręgu. Siłą sugestii, właśnie w Michale Margisie upatruję „najmocniejszego” wyborczego rywala. Nie mam jednak z tym problemu. Zdziwiłbym się, gdyby obecne władze nie promowały swojego człowieka. Oprócz Michała Margisa, wszyscy pozostali kandydaci są mocno opozycyjni wobec obecnych władz Legionowa – tak przynajmniej ja to odbieram.
A Pan jest z „Prawa i Sprawiedliwości”?
Nie jestem w żadnej partii. Choć światopoglądowo bliżej jest mi do PiS, niż do PO. Właśnie lokalni działacze PiS zauważyli w mojej osobie potencjał i postanowili mi pomóc, a ja postanowiłem z tej pomocy teraz skorzystać.
Wsparcie PiS, który za pracę w aparacie bezpieczeństwa PRL, obciął emerytury wielu legionowianom z Piasków, nie przekreśla Pana szans na mandat radnego? Jak Pan to ocenia?
Nie mogę się wypierać tych znajomości i sympatii. Nie będę też mówił, że spadłem z kosmosu. Powtarzam, że nie należę do PiS. Z częścią poglądów tej partii się zgadzam, z częścią nie. Gdybym się zgadzał ze wszystkimi jej poglądami, to bym się do tej partii zapisał. Dla mnie obecnie nie ma – przynajmniej tu lokalnie – żadnej innej alternatywy. Zresztą nie wydaje mi się, aby na tym naszym małym lokalnym rynku, podziały na sympatyków PiS czy PO miały jakikolwiek większy sens. Według mnie lokalni politycy nie powinni się wtrącać w tę dużą politykę i się nią w ostentacyjny sposób emocjonować.
Echo niesie, że za rok szykuje się Pan na prezydenta Legionowa?
Ja? Ha, ha, ha! Naprawdę? Ha, ha, ha!
Takiego właśnie „newsa” sprzedano mi na mieście…
Chyba na razie to nie mój rozmiar kapelusza. Ha, ha, ha! Udzielam pierwszego wywiadu w swoim życiu. Myśli Pani, że mógłbym zostać prezydentem? Przez wiele lat głosowałem na prezydenta Romana Smogorzewskiego. Może przewietrzenie szczytów władzy okazałoby się rozsądnym rozwiązaniem? Sam nie wiem. Nieduże miasteczka mają właśnie takie smaczki…
Dziękuję za miłą rozmowę i życzę sukcesów w wyborach uzupełniających na Piaskach. Oby Pana debiut w legionowskiej polityce okazał się skuteczny.
Wywiad z drugim z kandydatów na radnego na os. Piaski Michałem Margisem dostępny TUTAJ
Wybory uzupełniające odbędą się w piątym okręgu, szczegóły TUTAJ