W tym roku Społeczna Szkoła Podstawowa nr 35 im. Noblistów Polskich STO w Legionowie obchodzi swoje 25-lecie. 3 października odbędą się z tej okazji uroczystości jubileuszowe, my tymczasem wracamy do początków tej szkoły.
Ponieważ historii jej powstania nie odda lepiej nikt inny, jak sam jej inicjator, poprosiliśmy Janusza Kubickiego o podzielenie się swoimi wspomnieniami. Jak wygląda nauka w tej szkole, opowiedziały nam jej pierwsze uczennice Ola Trojanowska, Weronika Dzięgielewska i Martyna Kubicka.
Na pomysł utworzenia Szkoły wpadłem wczesną wiosną 1990 r. Pomyślałem sobie, dlaczego by nie utworzyć szkoły, w której będą niewielkie 15 osobowe klasy, gdzie rodzice włączą się aktywnie w proces nauczania i wychowywania. Wymyśliłem i byłoby tak jak z wieloma moimi pomysłami, które nigdy nie zostały zrealizowane, gdybym nie podzielił się tym z żoną. Po miesiącu małżonka zapytała mnie, co w tej sprawie zrobiłem, bo musimy zdecydować, dokąd pójdzie do szkoły nasza córka. Nic nie zrobiłem. W maju żona zaczęła mnie o to pytać już co drugi dzień. Dlatego 18 maja 1990 roku umieściłem ogłoszenie na pierwszej stronie ”To i Owo” o tym, że 1 września powstanie w Legionowie szkoła Społeczna Społecznego Towarzystwa Oświatowego.
Bardzo się zdziwiłem, kiedy na apel odpowiedziało kilka rodzin, kilkoro znajomych (Kalinowscy, Janiszewscy, Wróblewscy, Abramczykowie, Siudy, Fosznerowie, Dzięgielew–scy, Trojanowscy, Feder). Sprawa w tym momencie stała się bardzo poważna. Spotkałem się więc z dyrektorem Miejskiego Ośrodka Kultury Zenkiem Durką w sprawie wynajęcia jednego pokoiku dla szkoły. Zenek, jak to Zenek, dobry człowiek, oddał dla szkoły swój własny gabinet dyrektorski zastrzegł jednak : „ale tylko na jeden rok szkolny”. Ktoś znał nauczycielkę klas początkujących i dogadaliśmy się z nią. Pozdrawiam serdecznie panią Joasię. (Joanna Ziółkowska, pierwsza nauczycielka, przyp. red).
Rok szkolny minął szybko. Minęły pierwsze wolne wybory samorządowe i okazało się, że mamy sporo znajomych w Radzie Miasta, dwóch ojców dzieci z pierwszej klasy zostało Członkami Zarządu Miasta. Dzięki takim, co tu dużo mówić układom, udało się wydzielić i wynająć tanio kilka pomieszczeń w przedszkolu przy ul. Kwiatowej 5.
Wtedy Szkoła rozpoczęła działalność naprawdę. Przybyło kilka klas, rodzice malowali, sprzątali i wyposażali pomieszczenia, jeździli z dziećmi na wyprawy, udzielali się w Radzie Rodziców, a kiedy trzeba było, pomagali nauczycielom podczas zajęć. I do tego jeszcze płacili czesne. To czas, kiedy Szkoła stała się prawdziwą Szkołą Społeczną, zamiast postawy „Płacę i Wymagam” udało nam się stworzyć wśród rodziców postawę „Płacę i Pomagam”.
Pierwszym dyrektorem była pani Magda Topczewska, po niej dowodzenie przejął jeden z rodziców Mirek Wróblewski, który później dał się namówić ówczesnemu Wójtowi Gminy Jabłonna i wyprowadził nam szkołę z Legionowa.
Mimo wielu różnych trudności dzięki staraniom dobrych ludzi udało się Szkole przetrwać i wykształcić kilka setek uczniów. Bardzo się cieszę, że Szkoła wróciła do Legionowa w magiczne dla mnie miejsce. Wiem, że kierują nią mądrzy ludzie i życzę im dalszych sukcesów w wychowywaniu i nauczaniu dzieci, bo to jest najważniejsze.
Dzieciaki z pierwszego rocznika, dziś już dorośli, kontaktują się, spotykają się często ze sobą i swoimi dziećmi, niedługo będą musieli podejmować decyzję o tym, do której szkoły je wysłać. To chyba jasne.
Wspomnienia pierwszych uczniów
Aleksandra Trojanowska. Pracuje w Urzędzie m.st. Warszawy
Jako absolwentka szkoły i mama trzyletniego chłopca wiem, że taka kameralna szkoła z wykwalifikowaną kadrą pedagogiczną to dobry start dla dziecka. Bardzo dobry kontakt ucznia z nauczycielem, ciekawie prowadzone zajęcia pozwalają na odkrycie i rozwój indywidulanych zdolności dziecka. Najlepiej wspominam integracyjne spotkania wraz z rodzicami i imprezy typu ogniska, podchody w lesie, wspólne wycieczki… wesołe to były czasy.
Weronika Dzięgielewska. Pracuje w Urzędzie Gminy Wieliszew
Z wielkim sentymentem i przyjemnością wspominam czas podstawówki. Lekcje prowadzone w małych grupach pozwalały na lepsze poznanie poruszanych zagadnień, ale też pozwalało nauczycielom na indywidualne podejście do uczniów. Często nauczyciel był również powiernikiem problemów młodego człowieka i niejednokrotnie pomagał je rozwiązywać. W małej społeczności szkolnej łatwo nawiązywały się wielkie przyjaźnie i znajomości na długie lata. Często wspominam wspólne wyjazdy na zielone szkoły, spotkania przy ognisku z rodzicami i kadrą nauczycielską. To był naprawdę fajny czas i cieszę się, że mogłam uczęszczać do takiej szkoły.
Martyna Kubicka. Przedsiębiorca
35 szkoła podstawowa społeczna w Jabłonnie:) tak ją pamiętam, a w głowie miliony fantastycznych wspomnień. Szkoła pełna niezwykłych nauczycieli i nieszablonowych lekcji. Malutkich klas i otwartych relacji. Najcudowniejsza Pani od plastyki (Ela Masłowska), która pozwalała nam malować po szkolnych ścianach, kiedy to zwykły korytarz zamienialiśmy w miasteczko pełne kolorowych domów. Pan Waldemar Siuda (środowisko) i jego lekcje w Jabłonowskim Parku. Pan Marian Różycki i cotygodniowe klasówki z muzyki! Nienawidziłam ich, ale w wieku 12 lat znałam tytuł każdej opery oraz jej twórcę. Mojego ulubionego nauczyciela od historii Pana Marka Budzińskiego i mimo że historii nie znosiłam, to dziś wspominam ją z ogromnym sentymentem. Panią Grażynę Zagrajek i totalnie niecodzienne lekcje języka angielskiego, pełne zabaw, śpiewów, gier, dzięki czemu obcy język wchodził do głowy sam. Panią Kasię Maludy (j. polski), dzięki której Bitwa pod Grunwaldem z Krzyżaków to była bitwa na papier toaletowy, a tarczami były największe pokrywki od garnków ze szkolnej kuchni… a skoro o kuchni mowa, to muszę wspomnieć o najlepszym makaronie z sosem śmietankowo-czekoladowym oraz kotletach jajecznych, ktore do dziś potrafią snić mi sie po nocach. Nagrania dla Programu Trzeciego Polskiego Radia, szkolne biwaki, warsztaty z gotowania, skakanie w gumę na każdej przerwie, wagary za górką na szkolnym podwórku, rozmowy w sekretariacie, gdzie każdy uczeń bez najmniejszego problemu mógł po prostu wejść i poplotkować z Panią Bogusią Pytlak.Ta szkoła to wyjatkowe miejsce, stworzone dla nas, pierwszych jej uczniów, dla mnie, dla Oli, dla Weroniki, dla Anety, dla Pauliny, dla Kasi, dla Marleny, dla Sebastiana, dla Łukaszów (dwóch) dla Tomka, przez naszych rodziców, ktorzy chcieli, abyśmy poszli w świat z dobrym bagażem. Dziś mam 30 lat, jestem mamą 9- miesięcznego Gucia, prowadzę Rodzinną Spiżarnię i marzę o tym, aby mój syn trafił do takiej nietuzinkowej szkoły.
Program uroczystości jubileuszowych dostępny TUTAJ