W opinii aktualnych władz samorządowych Legionowa obecność dzików na miejskich osiedlach jest palącym problemem wymagającym jak najszybszego rozwiązania. Włodarze mówią, że uśmiercanie tych zwierząt to ostateczność. Rozważają inne metody rozprawienia się z tą zagrażającą bezpieczeństwu publicznemu dokuczliwością. – Stworzenie kordonu bezpieczeństwa wokół i w mieście przy użyciu preparatów odstraszających dziki, czy też podawanie tym zwierzętom medykamentów ograniczających ich rozmnażanie się – to tylko niektóre z nich.
Jak zmniejszała pogłowie dzików poprzednia władza?
Liczba dzików bytujących na przestrzeniach miejskich, zwłaszcza tych znajdujących się na spółdzielczych blokowiskach na przestrzeni ostatnich tygodni znów pomnożyła się i to znacznie. Nie ma dnia, aby legionowianie w mediach społecznościowych nie alarmowali o kolejnych osobnikach tego gatunku, którzy przychodzą pod ich okna i szukają pożywienia. Poprzednie władze samorządowe uciekały się do rożnego rodzaju rozwiązań, aby zmniejszyć populację tych zwierząt w naszym mieście – strażnicy miejscy przeganiali je do pobliskich lasów, w których myśliwi organizowali zbiorowe polowania. Dziki najczęściej przeganiane były do lasów rosnących za ulicą Prymasowską w Legionowie, czyli m. in. do leśnictwa Bagno oraz do Lasów Chotomowskich. Nie jest też tajemnicą, że myśliwi kusili te zwierzęta do pozostania w tych lasach, tworząc wzdłuż ulicy Prymasowskiej w Legionowie pasy z dziczego przysmaku – kukurydzy. Urzędnicy w różnych lokalizacjach na terenie miasta, w rozkładali również preparaty odstraszające te zwierzęta przed wchodzeniem między zabudowania. Stosując powyższe metody, poprzednie władze Legionowa konsekwentnie odmawiały jednak wykonania polecenia Powiatowego Lekarza Weterynarii w Nowym Dworze Mazowieckim, dotyczącego odłowienia i farmakologicznego uśmiercenia 30 dzików. W przeszłości o problemie dzików w Legionowie informowaliśmy wielokrotnie, m. in. w tej i w tej wiadomości.
Chcą podawać dzikom środki antykoncepcyjne
Na dłuższą metę, stosowanie powyższych rozwiązań nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Po znacznej redukcji pogłowia dzików mieszkających na terenie powiatu legionowskiego, co miało miejsce w lutym oraz w marcu 2024 r., liczebność tej zwierzyny znów zaczęła wzrastać. Problem ten widzą mieszkańcy oraz nowe władze Legionowa. W opinii tych ostatnich, populację dzików mieszkających na legionowskich osiedlach koniecznie i to jak najszybciej trzeba zmniejszyć. Włodarze wciąż jednak nie wiedzą, jak to zrobić skutecznie. Wyraźnie mówią, że uśmiercanie tych zwierząt będzie ostatecznością. – Obecnie prowadzone są spotkania ze wszystkimi jednostkami, które są w stanie pomóc miastu w rozwiązaniu tego palącego tematu. Pomagać w tej kwestii będą między innymi Powiatowy Lekarz Weterynarii, koła łowieckie, Nadleśnictwo Jabłonna oraz Straż Miejska w Legionowie. Obecnie rozpoczęty jest proces tworzenia spójnej koncepcji, który ma na celu stworzenie programu rozwiązującego ten problem. W chwili obecnej jednym z rozwiązań jest stworzenie kordonu bezpieczeństwa wokół miasta i na terenie odpowiednimi preparatami. Możliwe jest podanie zwierzętom preparatów, które ograniczą ich możliwość rozmnażania. Jednak katalog pomysłów nie jest jeszcze zamknięty, ale wszystkie będą się opierały na akceptowalnych społecznie rozwiązaniach – dowiadujemy się z oficjalnej strony internetowej miasta.
Dzicze gody zdarzają się również latem. Zdaniem myśliwych jest to patologiczne zjawisko
– Okres huczki u dzików zazwyczaj przypada na połowę listopada, wtedy to dziki zbierają się w potężne watahy, aby odbyć gody. Na czas huczki do watah dochodzą samotniczo dotąd żyjące odyńce, aby pokonać rywali i zdobyć pierwszeństwo do pokrycia loch. Termin huczki został jednak tak bardzo zachwiany, że zdarza się ona nawet wczesną wiosną, a i bywały przypadki że huczka odbywała się w okresie letnim. Zachwianie to spowodowane jest często zbyt szybkim przystępowaniem do godów osobników młodych. Ciekawostką jest, że w akcie kopulacji orgazm u samców trwa nawet do 20 minut. Ciąża u loch trwa około 110 dni. Zakładając, że huczka odbyła się planowo, warchlaki na świat przychodzą w marcu lub kwietniu. W zależności od wieku oraz kondycji, locha wydaje na świat od 1 do 10 młodych. Do wyproszenia dochodzi w przygotowanym przez lochę barłogu, z którego warchlaki nie wychodzą przez pierwsze dni życia. Młode karmione są mlekiem matki przez około 100 dni, następnie mleko zastępowane jest pokarmem pobieranym przez dorosłe dziki – dowiadujemy się z oficjalnej strony internetowej koła łowieckiego Kawka z Suwałk. – Strzelenie lochy podczas okresu laktacji zazwyczaj powoduje śmierć głodową u warchlaków, w przypadku, gdy uda im się przeżyć, stają się łatwym łupem lisów oraz innych drapieżników. Przez okres pierwszych kilku miesięcy życia, locha bardzo agresywnie broni swojego potomstwa przed ewentualnym zagrożeniem. Charakterystyczna suknia w pasy zanika u warchlaków po około pół roku życia. Pierwsza suknia zimowa ma zazwyczaj rudawy odcień. Dziki osiągają zdolność reprodukcyjną zazwyczaj w 18-20 miesiącu życia. Coraz częstsze w przeciągu ostatnich lat są huczki, w których udział biorą roczne loszki, wydając na świat jedno, rzadziej dwa, słabe warchlaki. Dymorfizm między osobnikami męskimi, a żeńskimi zaczyna zarysowywać się w drugim roku życia. W trzecim roku rozwoju nie ma już większego problemu z rozpoznaniem płci osobnika nawet ze znaczącej odległości – dodają myśliwi ze wskazanego koła łowieckiego.
Do sprawy będziemy wracać.