Z wielką uwagą przeczytałam wywiad w portalu Legio24 z Piotrem Zadrożnym, zastępcą prezydenta miasta. Z każdym zdaniem oczy otwierały mi się coraz szerzej. Takiej retoryki nie powstydziłby się Seneka. Już miałam się zmartwić, że po tym wywiadzie połowa Legionowa zagłosuje na Smogorzewskiego, a druga połowa zostanie w domu, ale przypomniałam sobie, że słowa Zadrożnego nic nie znaczą. Przez prawie osiem lat był moim bezpośrednim szefem, gdy pracowałam w legionowskim ratuszu. Jednego dnia przedstawiał mnie jako swoją „prawą rękę”, a już następnego fabrykował dowody, by mnie zwolnić. Bo takie dostał polecenie. Gdyby kogoś interesowało, za co wyleciałam z pracy, wyjaśnię, że za nietrzymanie języka za zębami. Zdarza mi się powiedzieć rzeczy niewygodne, choć prawdziwe, jak to, że referat promocji miasta ma za zadanie promować miasto, nie prezydenta. Nie skorzystałam również z zaproszenia, by zostać członkiem Porozumienia Samorządowego.
Teraz zastępca dostał zapewne polecenie, by bronić szefa, a przy okazji swój stołek. Chciałabym więc zapytać, dlaczego urzędujący od ponad dwudziestu lat prezydent Legionowa, członek Platformy Obywatelskiej, nie został przez swoją partię oficjalnie zgłoszony jako kandydat? Na zdrowy rozum – i patrząc na wyniki wyborów do rady miasta – taka opcja przyniosłaby mu dużo lepszy wynik. Z jakichś jednak powodów partia rządząca nie zdecydowała się na takie rozwiązanie, a poparcie niby jest, a jakby go nie było. Może partia wstydzi się takiego kandydata? W 2018 roku po sławnej na całą Polskę konwencji wyborczej, podczas której Smogorzewski w obraźliwy i seksistowski sposób zaprezentował swoich kandydatów i kandydatki do rady miasta, Małgorzata Kidawa-Błońska tak skomentowała jego wystąpienie: „Przeraziło mnie, że ktoś, kto tyle lat pełni funkcje publiczną potrafi się tak zachowywać; ja bym na takiego prezydenta nie zagłosowała” (Dziennik Gazeta Prawna, 8 października 2018). Wygląda na to, że ten zapaszek jeszcze czuć w szeregach PO.
We wspomnianym na początku wywiadzie Piotr Zadrożny próbuje dyskredytować wybory kobiet, które zdecydowały się oddać swój głos na jedyną startującą na stanowisko prezydenta kandydatkę. Swoim dziaderskim komentarzem tylko potwierdził, że nic się przez ostatnie lata nie zmieniło w tym temacie. Rozdawanie róż podczas wyborczych spotkań tego nie zamaskuje (chociaż pięknie pachną).
Nie głosowałam na Smogorzewskiego wtedy i nie zagłosuję w tym roku. Skala afer i nieprawidłowości, rubaszne dowcipasy z seksualnym podtekstem, publiczne wypowiedzi obrażające ludzi o innych poglądach, radnych i wszystkich, którzy ośmielą się mieć inne zdanie – to nie jest moja bajka. Można niewygodnych pracowników wyrzucić z pracy, ale na szczęście nie da się części mieszkańców wyrzucić z miasta za to, że nie biją brawa wodzowi. Mamy dobrą alternatywę – wystarczy pójść na wybory i odesłać zasiedziałego prezydenta na zasłużony urlop na jednej ze swoich wylicytowanych działek.
Do zobaczenia w lokalach wyborczych 21 kwietnia!
Anna Szczepłek