Pamięci Komandora mgr inź. Zdzisława Wasowskiego (1926 – 2011)

52044323dd279.jpg


Spośród bardzo licznego grona znajomych i przyjaciół szczególną sympatią darzyłeś mnie i moją najbliźszą rodzinę. Uczucie to przetrwało przez niemal 40 lat. Dzieliła nas co prawda róźnica pokoleniowa, ale bariera czasu nie stanowiła źadnej przeszkody, traktowałeś mnie jak rówieśnika, któremu moźna zaufać, wszystko powiedzieć.

Byłeś mi bliski pod wieloma względami. Łączył nas szacunek do tradycji i munduru wojskowego. Ty byłeś powojennym oficerem marynarki wojennej, natomiast mój ojciec przedwojennym oficerem, ułanem, kawalerzystą. Ojciec Twój, Aleksander był zagorzałym piłsudczykiem, brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 r., potem działał w konspiracji, walczył w powstaniu warszawskim. Podobny los spotkał mego tatę, wiernego ideałom Marszałka, źołnierza września 1939 r.; bitwa nad Bzurą, niewola, AK, sierpień 1944. W wolnej Polsce obydwaj odebrali zasłuźone im wysokie odznaczenia wojskowe. Cieszyliśmy się, źe wreszcie ich doceniono…

Tuź po wojnie ukończyłeś renomowane Technikum Mechaniczno-Lotnicze przy ulicy Hoźej w Warszawie. Zdobyłeś licencję pilota. Mogłeś teraz spełniać swą pierwszą pasję – lotnictwo i szybownictwo. Potem podjąłeś studia na Politechnice Warszawskiej, na wydziale budownictwa wodnego. Wkrótce upomniało się o Ciebie wojsko. Zostałeś skierowany do Centrum Wyszkolenia Kadry Dowódczej Marynarki Wojennej w Ustce. Jako młody oficer pełniłeś słuźbę na trałowcach przy rozminowaniu portów w Świnoujściu i Szczecinie.
Juź nie lotnictwo, ale nowa pasja zawładnęła Tobą. To miłość do morza, której pozostałeś wierny do końca.
Potem były kolejne stopnie awansu. W mundurze wyglądałeś świetnie. Kiedy zaproponowano Ci wielomiesięczne badania hydrograficzne na Oceanie Atlantyckim, bez wahania zgodziłeś się i była to największa przygoda Twojego źycia.

A czas upływał… Rodzina, rozstanie z morzem, powrót do Warszawy słuźba szefa biura wojskowego w Instytucie Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Obowiązki te łączyłeś z pracą dydaktyczną w Technikum Gospodarki Wodnej w Dębem przez wiele lat. Prowadziłeś zajęcia z hydrologii, hydrometrii, budownictwa wodnego i oceanografii.

Byłeś wspaniałym pedagogiem i nauczycielem. Stosując często niekonwencjonalne metody pracy, potrafiłeś dotrzeć do kaźdego ucznia. Miałeś przecieź bardzo rozległą wiedzę i źyciowe doświadczenie. Młodzieź Cię słuchała, kochała i szanowała.
Nigdy nie zabiegałeś o popularność, byłeś w tym co robiłeś autentyczny, a do tego wspaniałym gawędziarzem i nieprawdopodobnym obserwatorem źycia.

Równo 10 lat temu rozstałeś się ze szkołą i tak bliską Twemu sercu młodzieźą. Zaszyłeś się w swojej ostoi nad Zalewem Zegrzyńskim, blisko wody…
Często odwiedzałem Cię, a nasze długie rozmowy kluczyły wokół Twojej przeszłości. Źałowałeś, źe oddaliłeś się od morza. Tęskniłeś za nim…

Miałeś teź pełną świadomość upływającego czasu, odpływających sił. Kilka lat wstecz zachęciłeś mnie do kolejnej wyprawy, tym razem – na Bornholm i do Szwecji. Nie przypuszczałem, źe to będzie Twój ostatni rejs.
28 stycznia 2011 roku w póżnych godzinach wieczornych… opuściłeś ląd i wypłynąłeś w dalekie morze, którego juź nie ma, na wieczną wachtę…


Andrzej
Absolwenci szkoły i przyjaciele