Problem z bankiem (mieniącym się zachodnim z nazwy)

pieniadze

Pieniądze, fot. GP (archiwum)

 

Do naszej redakcji trafił czytelnik, który ma problemy z jednym z banków. Sprawa warta opisania, bo ukazuje,  jak nieprzygotowana do wprowadzonych przez siebie zmian może być instytucja, która powinna cieszyć się powszechnym zaufaniem społecznym.

Bank mieniący się zachodnim z nazwy rozesłał klientom płytę CD z opisem propozycji nowych warunków współpracy zebranych na dobrych stu stronach tekstu, do tego dołączył tabele. Na końcu listu zamieszczono deklarację, że jeżeli komuś nowe zasady nie pasują, to może złożyć wobec nich sprzeciw lub wypowiedzieć umowę bez ponoszenia kosztów. Jak na Zachodzie.

Będzie bezproblemowo?

Klient złożył sprzeciw wobec nowych opłat i zaproponował kontynuację współpracy na dotychczasowych warunkach. Bank mieniący się zachodnim z nazwy odpowiedział to samo, czyli jeżeli komuś nowe zasady nie pasują, to może złożyć wobec nich sprzeciw lub wypowiedzieć umowę bez ponoszenia kosztów. List uzupełnił informacją, że Klient może zwrócić się też do Rzecznika Klienta, potem Arbitra Bankowego, następnie do Rzecznika Finansowego i na koniec do sądu powszechnego. Atmosfera dialogu stała się jakby bardziej swojska. Klient wybrał rozstanie w formule „bez ponoszenia kosztów”. Wypowiedział umowy rachunków, wskazał gdzie przelać środki, zaniósł pismo do banku mieniącego się zachodnim z nazwy, gdzie dyspozycja została przyjęta z profesjonalnym uśmiechem i zapytaniem „Czy coś jeszcze mogę dla pana zrobić?”. Nie, to wszystko.

 

Ukradli? Przetrzymują?

Minęło kilka dni. Bank mieniący się zachodnim z nazwy dzwoni do Klienta – my w kwestii dyspozycji. Nie możemy jej wykonać, bo jest na złym formularzu. Trzeba przyjść i zadysponować na innym druku. – tłumaczy pracownik banku. Klient odmawia. Bank dzwoni nazajutrz, nie wspomina już o wzorach formularzy, ale informuje o nowym nieszczęściu – ponieważ na jednym z likwidowanych rachunków są pieniądze niepolskie, ich transfer na drugą stronę ulicy będzie kosztował 37 dolarów amerykańskich. Klient odmawia, bo w dwóch kolejnych listach bank mieniący się zachodnim z nazwy deklarował, że będzie „bez ponoszenia kosztów”. Bank proponuje ugodowo – prosimy przyjść do dowolnego oddziału w kraju, zabrać swoje pieniądze w kieszeń, a my zlikwidujemy te nieszczęsne rachunki bez opłat. Klient posłuchał, pojechał do najbliższej miejscowości, gdzie był bank mieniący się zachodnim z nazwy, wziął gotówkę, ale zabrakło 23 centów. Bank bilonu nie prowadzi i może oddać po własnym, zaniżonym kursie w walucie lokalnej. Albo przetransferować na drugą stronę ulicy za 37 dolarów. Klient powiedział dość, wstał i wyszedł. Rachunki zamknięte, bank zostawił sobie 23 centy.

Dziwne procedury

Aby dziwnych działań banku było mało, przy okazji wypłaty pieniędzy z konta bank usiłował, rzutem na taśmę, wymusić na Kliencie zgodę na zeskanowanie dowodu osobistego uzależniając od tego zwrot pieniędzy. Klient odmówił i dopiero po interwencji dyrektora oddziału i złożeniu pisemnej odmowy zeskanowania, prawie (poza 23 centami) całą własną gotówkę otrzymał.

Mirosława Mazurkiewicz

List_z_banku