D
Historia niepełnosprawnego Pana Arka z Łajsk, któremu ZUS nie chce przyznać renty, poruszyła telewidzów z całej Polski. Uwagę jednego z nich, pana Adama z Podkarpacia, zwrócił syn mężczyzny. Chłopak pomagał ojcu i jednocześnie zbierał puszki, by zarobić na kolarzówkę. Pan Adam zobaczył w tym dziecku siebie sprzed lat i postanowił spełnić jego marzenia. Przyjechał 300 km, by wręczyć mu nowy rower.
4 lipca w programie Sprawa dla reportera Elżbiety Jaworowicz wystąpił 38-letni Arkadiusz Kowalski z Łajsk, który w wyniku krwipochodnego zapalenia stawów, na które zachorował po urodzeniu, jest niepełnosprawny ruchowo. Zdaniem lekarzy nie powinien pracować nawet w pozycji siedzącej. Pan Arek pracuje jednak od 16. roku życia i pomimo przeciwności losu założył własną rodzinę. ZUS nie chce przyznać mu renty, więc Pan Arek stara się sam zarabiać na dom i rehabilitację, której nieustannie wymaga. Więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ.
Heroiczny syn i jego marzenia
W obowiązkach domowych pomaga mu 12- letni syn, Maksymilian. Chłopiec nosi zakupy, rąbie drewno, pali w piecu. Pomaga także ojcu w rehabilitacji. Ponieważ nie stać ich na regularne płatne zabiegi, wspólnie jeżdżą na rowerach na Plażę w Wieliszewie, gdzie ojciec w ramach ćwiczeń pływa, a jednocześnie zimna woda jest dla niego bezpłatną formą krioterapii (leczenie zimnem). Syn w tym czasie zbiera na plaży puszki, które potem sprzedaje na skupie złomu. Chce w ten sposób zarobić na kolarzówkę. Jego pasją jest jazda na rowerze i ma na tym polu swoje pierwsze sukcesy. Zajął drugie miejsce na zawodach na Stadionie Narodowym.
Zobaczył w chłopcu siebie
Ten wzruszający odcinek „Sprawy dla reportera” oglądała cała Polska, a jednym z widzów był pan Adam, mieszkaniec Dębicy w województwie podkarpackim. Pan Adam jest byłym kolarzem i trenerem tej dyscypliny. – Sam jako dziecko marzył o rowerze szosowym, wiec zobaczył w chłopcu siebie i wspólnie podjęliśmy decyzję, że musimy zawieźć rower – relacjonuje Ewa, córka pana Adama. – Wzruszyło mnie to, jak mówi, że zbiera puszki, by uskładać pieniądze na rower. Musiałby uzbierać 2 tiry tych puszek. Sam pierwszy rower dostałem z klubu. Dzięki temu doszedłem nawet do kadry narodowej, wychowałem trochę zawodników, wytrenowałem nawet własnego syna – skromnie mówi pan Adam i podkreśla, że roweru nie przekazał dla poklasku i rozgłosu, lecz z czystego serca.
Pan Adam skontaktował się z Ewą Milner Kochańską, naczelniczką wydziału zdrowia z Urzędu Miasta Legionowo, która także występowała w programie w sprawie pana Arka. Ze względu na RODO darczyńca nie mógł uzyskać kontaktu do Państwa Kowalskich, dlatego przekazanie roweru nastąpiło w Urzędzie Miasta Legionowo.
– Rower był niespodzianką dla syna, Maks dowiedział się o nim dopiero w urzędzie. Był bardzo szczęśliwy, bo dla niego jest to lepsza rzecz niż tablet. Dziś cały dzień jesteśmy w terenie i syn jeździ na nowym rowerze – mówi pan Arek dzień po otrzymaniu roweru. – Dziękujemy też za kolonie dla Maksa, na które pojechał dzięki Urzędowi Miasta Legionowo – dodaje pan Arek.
W sprawie pana Arka bez zmian
Niestety w sprawie renty pana Arka po programie nic się nie wydarzyło. Dostał niedawno uzasadnienie wyroku z sądu, w którym ZUS odmawia mu prawa do renty. Teraz czas na dalszy krok, czyli kasację do Sądu Najwyższego. Pan Arek uważa, że na tym się nie skończy i zapowiada, że sprawę zgłosi do Trybunału Konstytucyjnego – Na koniec pójdę żebrać pod sejm – mówi zniechęcony.