30-lat Straży Miejskiej w Serocku to świetny czas na podsumowanie dotychczasowych działań i podjęcie tematu planów na przyszłość. „Straż miejska to taka „policja” ale zdecydowanie od przyziemnych, lokalnych drobnych spraw. Tam gdzie dla policjanta dochodzi do mało istotnych wykroczeń, tam interweniują Strażnicy Miejscy. Czego bym nie powiedział to praca Strażnika Miejskiego zawsze sprowadza się to do zasadniczego słowa – jest to służba.” Szczery wywiad z Adamem Krzemińskim oraz Dariuszem Urbaniak – Komendantami Straży Miejskiej w Serocku.
Adam Krzemiński – emerytowany oficer policji, po chwilowym odpoczynku na emeryturze, w 2016 roku powrócił do służby, jednak nie do policji, a jako komendant Straży Miejskiej w Serocku.
Najważniejsze wątki:
Czym różni się Straż Miejska od policji? ♦ Czy Strażnik może mieć broń? ♦ Czym różni się sytuacja kryzysowa na drodze przy obwodnicy Serocka w zimę, z zamarzającą wodą, od łapania stada wystraszonych świń? ♦ Jak Strażnicy radzą sobie z nieprzychylnością mieszkańców i czy w ogóle otrzymują gesty wdzięczności? ♦ Czy da się być jednocześnie w służbie mieszkańcom i kochającą mamą lub tatą, gdy mimo wolnego dnia trzeba stawić się do nagłej interwencji. ♦ Dlaczego nie w każdej gminie jest taka Straż? ♦ Jak Strażnicy radzą sobie z wyzwaniami współczesności: covidem i uchodźcami? ♦ To i wiele innych historii poznajemy dzięki szczerej rozmowie z komendantem Straży Miejskiej w Serokcu z okazji 30-lecia jej funkcjonowania.
Jakub Zulczyk: Czym zajmuje się Straż Miejska? W jaki sposób odróżniacie się od policji?
Adam Krzemiński: Straż Miejska to taka „policja”, ale zdecydowanie od przyziemnych, lokalnych drobnych spraw. Tam, gdzie dla policjanta dochodzi do mało istotnych wykroczeń, tam interweniują Strażnicy Miejscy. Wypełniamy lukę między policją a działaniami zarządczymi urzędu gminy. Policja zajmuje się badaniem przestępstw, a my wykroczeniami i niesieniem pomocy mieszkańcom. Jednocześnie na polecenie samorządu dbamy o porządek i czystość miasta i gminy. Uważam, że jesteśmy szczególnie potrzebni, bo mamy uprawnienia, których urzędnik zwyczajnie nie ma. Chociażby, możemy wystawić mandat, a to już dużo zmienia. Czego bym nie powiedział, to praca Strażnika Miejskiego zawsze sprowadza się to do zasadniczego słowa – jest to służba.
Jakub Zulczyk: Jakie są to działania?
Adam Krzemiński: Przeprowadzamy szereg interwencji porządkowych np. w sprawie ochrony zwierząt, szczególnie jeśli chodzi o znęcanie się nad nimi. Ponadto jesteśmy jedynym i to chcę podkreślić – jedynym – instrumentem samorządu, który pozwala kontrolować efektywność działań podjętych przez gminę, a przez to często zajmujemy się także „śmierdzącą” robotą. Przeciwdziałamy nielegalnemu wywozowi nieczystości. Szczególnie pilnujemy, aby nie wylewano ich na pola, czy do zbiorników wodnych. Podobnie kontrolujemy zgodność deklaracji śmieciowych. Podczas codziennych patroli wypatrujemy nielegalnych składowisk śmieci, a gdy takie zlokalizujemy, podejmujemy działania prowadzące do odnalezienia sprawcy, zobowiązania go do usunięcia hałd śmieci i dopilnowania go, by faktycznie te śmieci zutylizował należycie.
Jakub Zulczyk: Macie wyraźny wpływ na to jak funkcjonuje i wygląda gmina.
Adam Krzemiński: Zdecydowanie tak. Proszę sobie wyobrazić, że nie każdy samorząd ma taką staż. We wspominanych sytuacjach mają utrudnione możliwości działania. Nie mogą być równie skuteczni. Są trochę jak bez ręki, żeby nie powiedzieć, że są prawie bezsilni.
Jakub Zulczyk: Posiadanie Straży Miejskiej jest dobrowolnym wyborem każdej z gmin?
Adam Krzemiński: Tak, jest dobrowolność w tej kwestii. Straż powołuje rada gminy uchwałą. Nawet w naszym powiecie nie wszędzie ona jest. W Nieporęcie jest, a w Wieliszewie nie ma, w Jabłonnie też nie ma. W Serocku jest, podobnie jak w Legionowie. Posiadanie takiej formacji wiąże się zwyczajnie z dodatkowym obciążeniem finansowym. Trzeba zatrudnić ludzi, w końcu jedna osoba tego nie udźwignie. Uważam, że minimalnie powinny to być dwie osoby. Komendant i ktoś, kim ten komendant kieruje, ale są też znane przypadki jednostek jednoosobowych. Wtedy to duże wyzwanie.
Jakub Zulczyk: Ilu Strażników dzisiaj pełni służbę?
Adam Krzemiński: Jestem ja. Mój zastępca – Dariusz Urbaniak. Strażników jest jeszcze siedmiu (Bogdan Dytyniak, Paweł Wiewióra, Andrzej Mieciek, Krzysztof Malinowski, Mariusz Kochański, Paweł Krawczyk, Jarosław Malik), a 4 odpowiada za prowadzenie centrum dyżurnego (Marek Cesarz, Krzysztof Pawlak, Zbigniew Pawlik, Remigiusz Sperczyński). W sumie jest nas trzynastu. Choć dodam, jeden z naszych Strażników właśnie szykuje się na emeryturę po 30 latach służby.
Jakub Zulczyk: To wyjątkowy staż pracy. Do historii tego Pana jeszcze będę chciał wrócić. Z czym mierzyła się nowo powołana formacja 30 lat temu?
Adam Krzemiński: Straż Miejska w Serocku jest jedną z pierwszych takich jednostek powołanych w kraju. Choć ja jestem z nią związany od siedmiu lat, to początki można nazwać czasem „małych doświadczeń”, z którymi nierozerwalnie związanie jest popełnianie błędów i wyciąganie z nich lekcji. Zwyczajnie uczono się na żywym organizmie. Wiedza przyszła z czasem. Wyzwania były od samego początku. Już kwestie organizacyjne nie były proste. Nie było wówczas wyraźnych i jednoznacznych przepisów rozstrzygających, jak to ma wyglądać. Była tylko ustawa, która jedynie pozwalała taką formację powołać. Dziś jak jakaś gmina będzie chciała założyć Straż, to może przyjść do nas. My z chęcią opowiemy, jak działamy i wymienimy się doświadczeniem. 30 lat temu nie było takiej możliwości. Wszystko raczkowało, nikt dokładnie nie wiedział, jak to ma funkcjonować. Wszystko bazowało na wizji ówczesnych komendantów, radnych i mieszkańców.
Jakub Zulczyk: Kojarzy Pan jakieś jaskrawe przykłady tych eksperymentów?
Adam Krzemiński: Każda Straż Miejska miała wówczas inne kompetencje. Pamiętam, że niektóre z nich posiadały radary do pomiaru prędkości, jakby do zwalczania wykroczeń w ruchu drogowym. Dziś ta kwestia jest uregulowana. Kompetencje Straży Miejskiej kształtowały się na przestrzeni lat, a głównym motorem zmian była nieustannie zmieniająca się rzeczywistość. Przykładowo obecnie zyskujemy nowe kompetencje kontrolowania zadeklarowanych źródeł ciepła. Do tej pory nie było takiej bazy danych i nie było obowiązku deklaracji, nie było też konieczności jej weryfikacji. Zmieniło się nasze życie, zmienia się nasza świadomość, zmieniamy się również i my. Bardzo dawno temu na działkach czymś normalnym były sławojki, czy „szamba bez dna” nieopróżniane przez 50 lat. Dziś są na to regulacje. Ma być szczelny, certyfikowany zbiornik lub przydomowa oczyszczalnia. Pilnujemy, żeby porządek i czystość nie były jedynie zapisane w dokumentach i rozporządzeniach, ale faktycznie widoczne na terenie gminy.
Jakub Zulczyk: Jakie sukcesy Straży Miejskiej można przypomnieć przy okazji 30-lecia.
Adam Krzemiński: Na pewno nie są to spektakularne działania. Zajmujemy się przyziemnymi sprawami i takie też mamy główne osiągnięcia. Myślę, za na pewno udało nam się wpisać w krajobraz służb. Odnaleźć i wypełnić konkretną niszę, w której były zauważalne braki. Stworzyliśmy konkretne procedury i wiemy, co mamy robić, kiedy mamy to zrobić i jak to robić. Wyszkoliliśmy też pierwsze pokolenie Strażników. Podkreślę to jeszcze raz. Wówczas nie było żadnych szczegółowych wytycznych, co dokładnie powstaje. Wszystko było konstruowane od zera.
Jakub Zulczyk: Jakie są dzisiejsze osiągnięcia?
Adam Krzemiński: Dzisiaj na pewno niepodważalnym sukcesem jest porządek, czystość i bezpieczeństwo na terenie Miasta i Gminy Serock. Teraz głośno w mediach jest o nielegalnych składowiskach odpadów. U nas tego nie ma, bo tego pilnujemy. To stało się naszą wizytówką dla przyjezdnych i turystów. Mieszkańcy może tego nie doceniają, bo są do tego przyzwyczajeni, ale wystarczy pojechać w kraj i zobaczyć, że bywa z tym różnie.
Dariusz Urbaniak: Mamy co robić. Szczególnie w okresie letnim, gdy samych turystów jest prawie czterokrotnie więcej niż mieszkańców. Do każdej interwencji ruszamy bezpośrednio jak najszybciej. Dbając o nasze otoczenie, przyzwyczajamy też mieszkańców, że nie wolno śmiecić i należy dbać o porządek, szczególnie w przestrzeni publicznej.
Jakub Zulczyk: Proszę opowiedzieć o podobnej interwencji.
Adam Krzemiński: Byliśmy na patrolu. Jechaliśmy przez las, dostrzegliśmy między drzewami górę śmieci. Zatrzymaliśmy się i podeszliśmy zobaczyć, co tam się stało. Podchodząc bliżej, zobaczyliśmy, że śmieci jest praktycznie po horyzont. Jak wówczas udało nam się ustalić, człowiek, zamiast uczciwie odebrać śmieci i je zutylizować wywiózł je właśnie tu i zostawił, licząc, że nie zostanie namierzony. Nie mogliśmy kosztu utylizacji zrzucać na gminę i jej mieszkańców. To jednak 20/30 tysięcy złotych. Zawsze szukamy podejrzanych po to, żeby zobligować tych ludzi do naprawienia szkód i pokazania im, że na terenie gminy Serock takie praktyki są niedopuszczalne. Na tym polegają właśnie nasze osiągnięcia. Nie są to czyny spektakularne jak w filmach. Mimo to składają się na konkretny i wymierny efekt, który wszyscy możemy dostrzec. Wystarczy pójść do lasu i zobaczyć, że jest lepiej, niż było kilkanaście lat temu.
Jakub Zulczyk: Wspomniał Pan wcześniej o interwencjach ze zwierzętami. Na czym one polegają?
Adam Krzemiński: Interwencje ze zwierzętami wynikają z przyrodniczego charakteru naszej gminy. Mamy lasy, zagajniki, wodę a między nimi także ruchliwe trasy komunikacyjne na Mazury czy nad morze. Niestety to połączenie powoduje, że zwierzęta bardzo często kończą swój żywot pod kołami samochodów. Naszym zadaniem w takich sytuacjach jest wezwanie do takich zdarzeń odpowiedniej firmy, która zajmuje się takimi sprawami. Gwarantuję, że każdy może przejechać się przez gminę wzdłuż i wszerz i nie znajdzie kilkudniowych, rozkładających się ciał. Bardzo o to dbamy. To w zasadzie kolejne kluczowe osiągnięcie naszego zespołu.
Jakub Zulczyk: Jaka interwencja została w Pana pamięci na dłużej?
Adam Krzemiński: Teraz, niedawno mieliśmy taką nietypową interwencję ze stadem świń na rondzie. Otóż samochód ciężarowy przewoził świnie. Myślę, że mogło być ich około 80. Kierowca, jadąc w kierunku Pułtuska na rondzie w Wierzbicy, przez jakiś nieopatrzny błąd wywrócił naczepę, a świnie rozbiegły się po okolicy. Część padła, część uciekła. To była interwencja trwająca parę godzin. Staraliśmy się opanować sytuacje, dlatego rozstawialiśmy płotki. Próbowaliśmy żywe świnie zaganiać w prowizoryczne boksy. Na miejsce wezwaliśmy też Strażaków i weterynarię powiatową. Duża część stada padła lub była w stanie agonalnym. Te zdrowe zaganialiśmy później do podstawionego samochodu zastępczego. To była naprawdę wymagająca i czasochłonna interwencja. Tym bardziej że wymagała od nas pracy ze zwierzętami.
Jakub Zulczyk: Co było dla Pana najbardziej wymagające w tej interwencji?
Adam Krzemiński: Proszę sobie wyobrazić ten ogłuszający, paniczny kwik zwierząt. Odgłosy tych dogorywających, ale też i tych żywych, które dramatycznie panikowały i biegały. Istny armagedon. Współpracowaliśmy tam z innymi służbami: na miejscu działało czterech naszych funkcjonariuszy (bo akurat tyle było – dodał zastępca komendanta). Straży pożarnej było z 4 czy 5 zastępów. Służba weterynaryjna. Wspólnie działaliśmy ponad 6 godzin. W chwili oddechu dostarczyliśmy działającym strażakom obiad. Myślę, że sumarycznie mogło nas tam być nawet z 50 osób. To bardzo dużo ludzi.
Jakub Zulczyk: Jakie jeszcze wyzwania stoją przed Strażnikami?
Adam Krzemiński: Głównie swoje obowiązki realizujemy w pierwszej i drugiej zmianie. Sporadycznie zgodnie z aktualnym zapotrzebowaniem także w nocy. Przykładowo w czasie świąt: Wigilii, Sylwestra, Wielkanocy czy Wszystkich Świętych. Nasz praca bazuje na kontakcie z drugim człowiekiem, a to zawsze owocuje w mniejsze czy większe spięcia. Ile ludzi tyle charakterów. Czasem jak zwrócimy komuś uwagę, to usłyszymy „tak, jasne przepraszam, już poprawiam” innym razem skończy się na niepotrzebnej agresji słownej. Często też dostajemy gnębiące skargi. Niektórzy ludzie w ten sposób odreagowują nieprzyjemną sytuację. W końcu każdy czuje dyskomfort, gdy zwraca mu się na coś uwagę. Jednak mało kto myśli o tym, że takich interwencji strażnik ma kilka w ciągu dnia. A sam przecież też jest człowiekiem i ma ograniczoną odporność psychiczną. Potem zresztą wraca do domu i też nie zawsze może całkowicie się zregenerować.
Jakub Zulczyk: Kiedy obywatelom najszybciej puszczają nerwy?
Adam Krzemiński: Od razu zaznaczam, że staramy się zawsze mieć bardzo wysoko zawieszoną poprzeczkę, jeśli chodzi o wyrozumiałość i szacunek dla mieszkańców. Powtarzam swojemu zespołowi „pamiętajcie, obywatel ma zawsze rację, choć nie zawsze ją ma”. Czasem ludzie nie dają sobie też wytłumaczyć, co źle robią, mimo naszych najszczerszych starań. Zdarza się, że gdy Strażnicy zabezpieczają jakieś wydarzenie np. bieg czy przejazd kolarzy, to kierowcy się oburzają na utrudnienia i zamknięte drogi. Bywa, że to na tyle dotkliwe sytuacje, że postanowiłem, żeby przy najbardziej newralgicznych miejscach jednak stała policja. Do funkcjonariusza policji ludzie jednak nie pozwolą sobie na pyskówkę.
Jakub Zulczyk: Czy praca w takich warunkach sprzyja wypieleniu i odejściu ze służby?
Adam Krzemiński: To bardzo indywidualna sprawa. W Serocku nie mieliśmy takiego przypadku. Zdarzają się naturalne rotacje kadrowe. Ludzie zwyczajnie wolą pracować bliżej miejsca zamieszenia. Mamy Strażnika, który mieszka w Pułtusku, a wcześniej pracował w Warszawie. To dla niego oszczędność pieniędzy na transport i czasu na dojazdy. Niektórzy zmieniają pracę na lepiej płatne stanowiska. Zasada jest prosta. Jak robisz to, co masz robić i wykonujesz swoją pracę należycie, to możesz pracować tam, gdzie mieszkasz i jeszcze cieszyć się poważaniem wśród mieszkańców. A jak jest się łajzą, bo kiedyś i takie przypadki były, można nigdzie nie zagrzać miejsca na dłużej.
Jakub Zulczyk: Czy Panie mogą się w niej również odnaleźć? Czy Strażnikom trudno jest połączyć ją z życiem rodzinnym?
Adam Krzemiński: Jasne, jest to praca również dla kobiet, bo są równie kompetentne, sprawne i odporne. Natomiast praca zmianowa dla każdego niezależnie od wieku jest kluczową niedogodnością. Czasem też trzeba reagować niespodziewanie, mimo że ma się w grafiku dzień wolny. A ponieważ doskonale zdajemy sobie z tego sprawę, zawsze w trakcie rekrutacji nowych osób kładę na to szczególny nacisk. Głośno podnoszę kwestię pracy zmianowej, żeby każdy kandydat miał tego pełną świadomość. Jeśli ktoś ma małe dzieci i chce im poświęcić więcej uwagi, to będzie to bardzo trudne zadanie. Ale nie mówię, że to niemożliwe. Innymi istotnymi kwestiami, które poruszamy w trakcie rekrutacji, jest konieczność pracy w weekendy i święta, czy to w Wigilię, Wielkanoc czy Sylwester. Są to dni, w które trzeba będzie pracować wzmożonymi siłami.
Jakub Zulczyk: Jakie interwencje podejmujecie w dni świąteczne?
Adam Krzemiński: W trakcie Święta Zmarłych pilnujemy nekropolii, szczególnie tam, gdzie odbywa się handel. Są to newralgiczne miejsca i dochodzi tam do licznych awantur i kradzieży. Dlatego potrafimy pracować nawet całą dobę. Z koeli w Sylwestra i Nowy Rok interweniujemy w związku ze strzelaniem petard, paniką zwierząt. Wówczas odbieramy setki telefonów w jednej chwili, bardzo podobnych: „mój pies mało nie umarł, bo sąsiad wystrzelił petardę”. Chwilę po północy pojawia się problem śmieci i odpadków po fajerwerkach, których strzelający nie sprzątają. To wszystko jeszcze łączy się z alkoholem. Jedni się bawią w restauracji, a inni wychodzą na ulice. Gdy inni się bawią, my jesteśmy na służbie.
Jakub Zulczyk: Jakimi środkami przymusu dysponujecie?
Dariusz Urbaniak: Tak. Jest to pałka, kajdanki, gaz łzawiący, choć nie mamy broni. To są podstawowe środki przymusu, które nam pomagają w codziennej pracy.
Jakub Zulczyk: Jakie jest Pana zdanie o posiadaniu broni palnej przez Strażników?
Adam Krzemiński: Jest to temat wielu nieporozumień. Są Straże Miejskie w kraju, które ową broń mają na wyposażeniu w codziennej służbie. Są też takie jak my, które nie dostrzegają takiej potrzeby i celowo jej nie posiadają. Chce to podkreślić – nie mamy broni i nie czynimy starań w tym kierunku. Ja nie dostrzegam takiej potrzeby. Broń to nie zabawka. Wiąże się z nią ogrom odpowiedzialności i dodatkowych procedur. Jeśli Straż Miejska jest w nią wyposażona, to musi być to dobrze uzasadnione i wynikać z niezbędnej potrzeby. Na co dzień nie zmagamy się z przestępczością zorganizowaną. W nagłej potrzebie możemy liczyć na wsparcie policji. Czasem my pomagamy im i odwrotnie – oni nam.
Jakub Zulczyk: Jakie są opinie mieszkańców o działaniach Straży Miejskiej?
Adam Krzemiński: Jak każda kwestia ma swoich zwolenników i przeciwników. Są tacy, którzy kategorycznie optują za natychmiastowym rozwiązaniem Straży Miejskiej. A są i tacy, którzy dostrzegają naszą pracę i widzą kierunki, w których możemy się rozwijać. To jeden z najczęściej powracających tematów przedwyborczych. Zawsze jest taki kandydat, który będzie proponował likwidacje Straży Miejskiej. Zwyczajnie to dobrze i chwytliwie brzmi. Taki przekaz może skutecznie zadziałać na ludzi do nas uprzedzonych, bo dostali upomnienie, zapłacili mandat albo mają sprawę w sądzie. Trudno się temu dziwić, to ludzki mechanizm.
Jakub Zulczyk: Śledzicie komentarze o Straży Miejskiej na facebooku?
Adam Krzemiński: Tak. Można tam przeczytać komentarze mieszkańców odnoszące się do naszych interwencji. Niestety ludzie znowu mają tendencję, żeby pisać, jak im się coś nie podoba, a nie jak są zadowoleni. Większość tych komentarzy ma zabarwienie skrajnie emocjonalne, a jej uczestnicy opisują okoliczności jedynie ze swojego punku widzenia. Burmistrz dostaje też skargi mieszkańców na naszą pracę. Zawsze jesteśmy otwarci na rzetelną krytykę i na poprawę swoich działań, ale przytłaczająca ich ilość jest pisana nam na złość lub ze złymi intencjami. Szkoda, bo w takich przypadkach trudno sprawnie reagować na rzetelną krytykę, bo niknie w natłoku wszystkich pism.
Jakub Zulczyk: Proszę przytoczyć taką historię.
Adam Krzemiński: Strażnik miejski był na interwencji do jedna z klientek sklepu, bo zaparkowała niewłaściwie, żeby mieć bliżej do sklepu. Została przez strażnika pouczona, że na chodniku się nie parkuje i żeby zaparkowała w miejscu do tego przeinaczonym. Postąpiła zgodnie z poleceniem, jednak wieczorem na mediach społecznościowych pojawił się niemiły i przerysowany opis interwencji. Czasem ludzie w ten sposób wyrzucają z siebie emocje lub szukają wsparcia ze strony innych ludzi. Niestety nam się dostaje rykoszetem.
Jakub Zulczyk: Widać po skardze, że jest nieuczciwa?
Adam Krzemiński: Takie nieuczciwe skargi łatwo rozpoznać, bo mają w sobie niepowtarzalne elementy językowe nakierowane nie na zgłoszenie naruszenia, a na pognębienie funkcjonariusza np. wspominając o konieczności zwolnienia go lub dotkliwego ukarania.
Jakub Zulczyk: Jakie jeszcze kwestie poruszają mieszkańcy?
Adam Krzemiński: Ostatnio ludzi poruszyła kwestia zakupu nowego samochodu. Mieszkańcy nie zdają sobie sprawy z tego, jak taki samochód jest użytkowany. Korzystamy z niego codziennie na obu zmianach i się zwyczajnie szybciej zużywa. Szczególnie że nie zawsze jeździmy po asfalcie i czasem musimy zjechać na nierówne drogi żwirowe lub gruntowe. W ten sposób wszystkie elementy pojazdu niszczeją zdecydowanie szybciej niż w standardowym samochodzie. Mniej więcej co pięć lat jesteśmy zmuszeni wymienić ten pojazd, bo koszty reanimacji poszczególnych komponentów są niewspółmierne do zakupu nowego auta.
Jakub Zulczyk: Co pisali o tym mieszkańcy?
Adam Krzemiński: Wtedy na facebooku pojawiają się głosy, że „nowy samochód zamieniają na nowy”. Nikt nie bierze pod uwagę, że używamy go inaczej niż standardowy domowy samochód. Tylko jeździmy nim 12 godzin dzień w dzień. Z interwencji na interwencję, z lasu do lasu. I jak ktoś poruszy taki temat w internecie, to spotykamy się z nieprzychylnością mieszkańców, ale ona najczęściej wynika właśnie z niezrozumienia naszej pracy i tego, co codziennie robimy.
Jakub Zulczyk: Czuje się Pan lepiej w mundurze wychodząc na miasto?
Adam Krzemiński: Szczerze to nie za wiele zmienia, bo w mundurze przychodzę też do pracy i niej wychodzę. Nigdy nie spotkałem się z wrogością czy nieprzychylnością z samego faktu bycia w mundurze, czy bycia bez niego poza służbą. Nawet osoby, które można posądzić o nieprzychylność wobec nas np. sklepowe lumpy, nie zaczepiają nas złośliwie. Co więcej, spotykamy się z miłymi pozdrowieniami od mieszkańców, którzy z sympatią mówią nam „dzień dobry”, choć znamy ich jedynie z widzenia. Naturalnie odwdzięczamy się równie miłym pozdrowieniem.
Jakub Zulczyk: Ilu jest w służbie Strażników pracujący przez całe 30 lat?
Adam Krzemiński: To garstka. Jednak większość Strażników już ze względu na swój wiek przeszła już w stan spoczynku. Mamy jednego funkcjonariusza, który jest praktycznie od samego początku. Starszy Strażnik Bogdan Dytyniak właśnie obchodził swój własny 30-letni jubileusz pracy. Cały zespół podziękował Panu Bogdanowi za wieloletnią, aktywną pracą i życzył długiego, bo zasłużonego odpoczynku na emeryturze. Jest dla nas szczególną postacią, bo tu się urodził, wychował, tu chodził do szkoły – po prostu jest stąd, z Serocka. Doskonale zna wszystkich mieszkańców.
Jakub Zulczyk: Podziwiam Pana Dytynika, za wieloletnie oddanie służbie i mieszkańcom gminy. Jest zdecydowanie wyjątkową postacią i wzorem dla innych Strażników. Zbliżając się do końca naszej rozmowy, chciałem poruszyć jeszcze dwie kwestie. Najpierw proszę przybliżyć, w jaki sposób współpracujcie z innymi służbami?
Adam Krzemiński: Ogólnie rzecz biorąc, my jesteśmy w terenie „na bieżąco”. Straż pożarna nie patroluje terenu. Jedzie na miejsce w wyniku otrzymanego zgłoszenia. Jeśli ma miejsce kolizja czy wypadek to my jako pierwsi go zabezpieczamy i wzywamy odpowiednie służby. Gdy dostrzeżemy zdarzenie wymagające wsparcia innych służb, to bezpośrednio wzywamy ja na miejsce. Dużo takich interwencji mamy po gwałtownych zjawiskach atmosferycznych. Wtedy zabezpieczamy wszystkie miejsca, gdzie leżą, połamane lub niebezpiecznie pochylone drzewa. Czasem zagrażają one bezpieczeństwu na jezdni, a innym razem wiszą nad domem i zagrażają mieszkańcom.
Jakub Zulczyk: Czasem podobne interwencje mogą być też potrzebne z powodu awarii, prawda?
Adam Krzemiński: Tak. Kiedyś w trakcie zimy interweniowaliśmy do zalanej drogi, co gorsza ciągle jej przybywało. Wtedy liczył się czas, bo nie mogła ona zamarznąć. Stanowiłaby duże zagrożenie dla kierujących po zmroku. Wówczas pomogli nam strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej z Serocka, którzy sprawnie przepompowali wodę z ulicy. Zawsze współpracujemy na bieżąco i adekwatnie do potrzeb. Z kolei w sezonie letnim, jak doszło do awarii pompy wody w jednym z ośrodków, też ruszyliśmy z pomocą. Ośrodek miał komplet gości, a jednocześnie absolutny brak wody – ani sanitarnej, ani spożywczej. To była sytuacja kryzysowa. Natychmiast do pomocy wezwaliśmy strażaków. Na miejsce przyjechali z samochodami wypełnionymi wodą. Następnie wpompowali ja w system hotelu. Na podstawowe rzeczy wystarczyło.
Jakub Zulczyk: Drugą kwestią są wyzwania współczesności. Jak wyglądała wasza praca w trakcie pandemii COVID-19 i w trakcie wojny na Ukrainie?
Dariusz Urbaniak: Nikt nie wiedział, z czym to się je. Każdy musiał się samodzielnie odnaleźć w nowych realiach. Panowała ogólna panika i dezinformacja. Straż Miejska nie przerwała służby nawet na chwilę. Pracownicy administracyjni mogli przejść na pracę zdalną, a my nie. Byliśmy delegowani do kontroli limitów klientów w sklepach czy pilnowaliśmy odpowiednich odstępów między obywatelami. Samo wydanie rozporządzenia przez ministra to jedno, my byliśmy tymi, którzy wprowadzali je w życie. Co więcej, byliśmy grupą szczególnie narażoną, bo jednak nasza praca bardzo często polega na kontakcie z drugim człowiekiem, co wówczas było szczególnie niewskazane. Cały ten czas zajmowaliśmy się dystrybucją środków czystości i maseczek.
Jakub Zulczyk: Domyślam się, że pomagali też Panowie osobom starszym w tym trudnym momencie.
Dariusz Urbaniak: W trakcie covidu woziliśmy osoby starcze i niepełnosprawne na szczepienia – szczególnie tych, którzy wymagali takiego wsparcia. To z jednej strony rzeczy przyziemne, ale dla poszczególnych ludzi zmieniające bardzo dużo. Inaczej byłoby im bardzo trudno. Nie mogliśmy pozwolić, by byli wykluczeni.
Jakub Zulczyk: Jak to wyglądało w przypadku gości z Ukrainy?
Dariusz Urbaniak: Przyjęliśmy uchodźców w kilku ośrodkach wczasowych. Mieliśmy do tego zwyczajnie zaplecze i je wykorzystaliśmy, żeby im pomóc w tak dramatycznym momencie. To na naszych barkach spadła cała ich obsługa. Niełatwo jest zapanować nad tak dużym skupiskiem ludzi, obcokrajowców, na dodatek z małymi dziećmi. Musieliśmy im pomagać we wszystkim. Począwszy od realizowania recept, bo ludzie, przecież tam też chorowali, a czasem potrzebowali pomocy medycznej. Dostarczaliśmy im środki czystości. Byliśmy przy nich przez cały czas. Odwiedzaliśmy ich nawet kilka razy dziennie.
Jakub Zulczyk: Jak sobie radzili w zamknięciu przez tak długi czas?
Dariusz Urbaniak: Przebywanie w jednym i tym samym miejscu przez tak długi czas było wykańczające. Najgorzej radziły sobie z tym dzieci dlatego za sprawą gminnego zaplecza kulturalno-sportowego proponowaliśmy im najróżniejsze zajęcia.
Jakub Zulczyk: Dobrze, że byliście Państwo gotowi udzielić pomocy również i w tej kwestii. Czy w międzyczasie prowadzicie również spotkania z lokalną młodzieżą w szkołach?
Dariusz Urbaniak: Tak, prowadzimy też spotkania edukacyjne z wychowankami przedszkoli i uczniami szkół. Chodzimy tam, żeby porozmawiać z dziećmi i młodzieżą. Uświadamiamy ich, jak bezpiecznie żyć i zachować się w domu, szkole, na placu zabaw. Szczególny nacisk kładziemy na bezpieczeństwo na drodze. Dla nich nasz mundur ma szczególne znaczenie. Taki młody człowiek zupełnie inaczej na nas patrzy. Wiedzą, że przyszedł Strażnik Miejski i będzie mówił ważne rzeczy. Wtedy myślą sobie „będę go słuchał uważnie”. Zawsze zostawiamy im prezenty w formie gadżetów: odblaskowych pasków i wisiorków, do worka, plecaka czy do tornistra. W ten sposób dbamy, aby najmłodsi byli widzialni dla kierowców, a przez to bezpieczni na drodze. Jednocześnie kształtujemy w nich postawę, że o własne bezpieczeństwo należy dbać już od najmłodszych lat.
Jakub Zulczyk: Bardzo dziękuję za poświęcony czas i za żywe przedstawienie realiów waszej pracy. Czego życzy Panowie mieszkańcom Gminy i sobie na kolejne 30-lat?
Adam Krzemiński: Przede wszystkim pogody ducha. Żeby każdy mógł zwrócić się do Strażnika Miejskiego o pomoc, czy pytaniem. Aby ten kontakt był pozbawionym obaw, nieprzyjemności czy stresu. Żebyśmy się wzajemnie szanowali. W końcu jesteśmy dla obywateli i działamy dla wspólnego dobra. Bardzo nam zależy, żebyśmy traktowali się jak partnerzy,
Dariusz Urbaniak: Znamy Straż Miejską od podszewki. Początki były trudne, wszytko się formowało, teraz jest już łatwiej, bo wiemy, co mamy robić. Wszystkim nam na kolejne lata życzę spokoju. Jak będzie spokój, to znaczy, że nasza praca przyniosła skutek. Tak samo będzie z porządkiem i bezpieczeństwem. Czasem tylko przychodzi do nas smutna refleksja, że mieszkańcy nie dostrzegają naszej ciężkiej, codziennej pracy. Zwyczajnie przyzwyczaili się do dobrego i już nie pamiętają, jak było kiedyś. Czy ktoś, kto mieszka w Serocku, idzie ulicą i mówi „o jakie czyste miasto?” Niestety niewielu, a na pewno każdy narzekałby, gdyby wszędzie było widać śmieci, nieład i nie prządek. Uspokajam, nic takiego się nie wydarzy. Dalej, codziennie będziemy sumiennie wykonywać naszą służbę.
Komendanci Straży Miejskiej
Przez 30 lat na tym stanowisku zasiadali:
– 1993/1994 – Jerzy Zgutka;
– 1994/2003 – Waldemar Waśniewski, a jako zastępca Adam Więcławski – 1993/2003;
– 2003/2012 – Grzegorz Pietrzyk;
– 2013/2016 – Cezary Tudek, pełniący też funkcję zastępcy w latach 2017/2018
– 2016/dziś – Adam Krzemiński, z pełniącym zadania zastępcy Dariuszem Urbaniak – 2018/dziś.
fot. Jakub Zulczyk