W dni targowe do Legionowa od wielu lat na furmance ciągniętej przez konia przyjeżdżał rolnik spod Pułtuska. W taki sposób przewoził ziemniaki i zboże na sprzedaż. Ten dosyć osobliwy jak na obecne czasy widok mocno niepokoił obrońców praw zwierząt. Po kilku interwencjach skończyło się odebraniem właścicielowi konia.
Koń ciągnął furmankę wyładowaną ziemniakami i zbożem. Jeździł spod Pułtuska na targowisko w Legionowie. W każdą stronę pokonywał po kilkadziesiąt kilometrów po ruchliwej drodze krajowej. Od paru już lat organizacje zajmujące się ochroną zwierząt alarmowały, że zwierzęta tego rolnika nie są utrzymywane w najlepszych warunkach. Od ponad roku fundacje ochrony nad zwierzętami apelowały o kontrolę gospodarstwa rolnika, a w szczególności zbadanie stanu zwierząt tam hodowanych. – W tamtym roku interweniowaliśmy i Urząd interweniował i Straż Miejska wiele razy i Pan był ukarany mandatem i niestety do Pana nie dociera – mówi Iwona Kowalik, prezes Fundacji Przyjaciele Braci Mniejszych.
Interwencja postronnych świadków
W czwartek (11 kwietnia) stan konia, który był zaprzęgnięty do furmanki, zwrócił uwagę Maryli Chojnackiej wolontariuszki Fundacji dla Zwierząt „ARGOS”. Kobieta zaprzęg zauważyła w Zegrzu i szybko powiadomiła o tym policję, ponieważ koń kulał, a pomimo tego mężczyzna nie przerywał jazdy. – Patrzymy koń kuleje, zadzwoniłam do Pana kom. Grzegorza Kusio (Zastępca Naczelnika Wydziału Ruchu Drogowego w KPP w Legionowie przyp. Red.) – mówi Maryla Chojnacka. Policja wysłała na miejsce radiowóz, a pani Maryla zadzwoniła dodatkowo z prośbą o pomoc do Prezes Fundacji Przyjaciele Braci Mniejszych Iwony Kowalik.
Zatrzymanie i przejęcie konia
Policja zatrzymała rolnika w Serocku na ulicy Pułtuskiej, kiedy wracał już z Legionowa około godz. 18.00. Podczas kontroli przeprowadzanej przez funkcjonariuszy na miejsce przybyli przedstawiciele organizacji walczących o prawa zwierząt. Na miejscu zjawiła się między innymi prezes Fundacji Przyjaciele Braci Mniejszych, która wraz ze swoimi współpracownikami przybyła ze specjalnym samochodem przystosowanym do przewozu koni. Byli też przedstawiciele Pogotowia dla Zwierząt i alarmująca o zajściu Maryla Chojnacka. Policja w asyście przedstawicieli fundacji dla zwierząt dokonała oględzin konia. Stwierdzono, że kopyto klaczy jest w bardzo złym stanie oraz że koń kuleje. Wolontariusze i pracownicy obecnych na miejscu fundacji ochrony zwierząt podjęli decyzję o odebraniu zwierzęcia właścicielowi. Starszy mężczyzna nie mógł zrozumieć dlaczego koń został mu odebrany – Mężczyzna wracał z targu z tym okulałym koniem, twierdził, że koń jak jechał do Legionowa to okulał, no i po co go zabierać, on pojedzie do domu, konia zostawi, na jutro będzie musiał gnój wyrzucić – mówi zbulwersowana Maryla Chojnacka.
12-letnia klacz
Koń, który został odebrany właścicielowi i zabezpieczony przez „Fundację Przyjaciele Braci Mniejszych” to 12-letnia klacz. Iwona Kowalik zapowiedziała, że zwierzę zostanie opatrzone przez weterynarza. – Będzie badana, bo ma problem z kopytem, bardzo kulała, ten Pan niestety pokonywał spore odległości, mieszka gdzieś za Wierzbicą, a był w Legionowie na targu, nie dość, że taki szmat drogi musiał przebyć, to jeszcze z takim obciążeniem, bo na wozie Pan wiózł zboże i kartofle – mówi Iwona Kowalik.
Policjanci, którzy byli na miejscu podczas tej interwencji, zostali poinformowani przez przedstawicieli organizacji ochrony zwierząt, że stosowne zawiadomienie w tej sprawie zostanie przez nich złożone w Komendzie Powiatowej Policji w Pułtusku. – Pełen szacunek i podziękowania chciałam złożyć w imieniu Fundacji „ARGOS” dla Policji – dziękuje policji za pomoc Maryla Chojnacka.
Fot. Fundacja Przyjaciele Braci Mniejszych