Okazuje się, że wybory do Szkolnej Rady Samorządu Uczniowskiego mogą być bardzo emocjonujące. Kampania wyborcza na wzór amerykańskich szkół wkracza w świat dzieci i niekiedy może być źródłem konfliktu.
Tak też się stało w Szkole Podstawowej w Jadwisinie. Oby wydarzenia opisane poniżej były przestrogą dla innych szkół, ale również źródłem refleksji dla dorosłych kandydatów.
W Jadwisinie wybory do samorządu uczniowskiego zaczęły się zbliżać wielkimi krokami. Postanowiono tym razem pozwolić dzieciom zorganizować kampanię wyborczą. Nie określono jednak dokładnie jej zasad, ponieważ dyrekcja placówki nie spodziewała się problemów. Istnieje wprawdzie regulamin określający podstawowe kwestie dotyczące wyborów, ale nie ma wśród nich niestety ram dla organizowania kampanii wyborczych przez uczniów.
Szybko pojawił się problemem
W poniedziałek (30 września) niektóre dzieci kandydujące do samorządu uczniowskiego przyniosły swoje plakaty wyborcze i rozwiesiły je w placówce. Wszystko za zgodą szkoły. Dzieci umieszczały je w różnych miejscach: na lamperiach, drzwiach do klas… Radosny początek kampanii przestał nim być z chwilą, kiedy okazało się, że plakaty należy zdjąć i przewiesić w odpowiednie miejsce. Ustalono, że najlepsza do tego celu będzie tablica informacyjna. – Wszystkie plakaty zostały rozwieszone po uprzednim uzyskaniu zgody od opiekuna samorządu, a zarazem wychowawcy klasy, Pana Piotra Plechawskiego. Wyboru miejsc na powieszenie plakatów moja córka dokonała w uzgodnieniu z woźnymi oraz opiekunem świetlicy – relacjonuje rodzic. Nie trudno o poczucie krzywdy w momencie, gdy najpierw ktoś na coś pozwala, a później zmienia zdanie. Okazuje się jednak, że to nie niezdecydowanie, a problemy z komunikacją były przyczyną tych zdarzeń. Maria Jacak dyrektor szkoły w Jadwisinie poinformowała, że decyzje wyrażające zgodę na wywieszenie plakatów były podejmowane bez jej wiedzy. Mimo tego uważa, że są one dobrym pomysłem. – Plakaty są fantastyczne – mówi.
Łzy z powodu „zdublowanego” programu
Tego samego dnia miało miejsce jeszcze jedno przykre wydarzenie. Jedenastoletnia córka naszego czytelnika oskarżyła jednego z uczestników o to, że „ściągnął” jej program wyborczy. Dziewczynka była uspokajana przez wychowawców. Pani dyrektor twierdzi, że oskarżenia były bezzasadne, ponieważ program kontrkandydata pojawił się na tablicy wcześniej niż ten, który proponowała dziewczynka. W niedługim czasie na plakacie konkurenta, według relacji pani dyrektor, dziewczynka napisała: – Nie wierzcie kolorowym papugom. Wybierzcie mnie.
Kampanii nie dało się osłodzić
Następnego dnia dziewczynka przyniosła do szkoły torbę kolorowych cukierków. Był to następny element zaplanowanej przez nią kampanii wyborczej. Po raz kolejny starania nie zostały docenione. Pani dyrektor i inny nauczyciel komentują ten fakt słowami: – Głosów nie kupuje się cukierkami. Nie wszyscy mieli jednak podobną opinię na ten temat. – Macie Panie rację, głosów nie kupuje się, ale takimi drobnymi gestami zdobywa się sympatię a poza tym jest to na pewno miły, ciekawy i nietuzinkowy akcent w codziennym życiu na szkolnym korytarzu – komentuje decyzję dyrekcji szkoły tata dziewczynki, czytelnik naszego tygodnika. Jak twierdzi dyrektorka Maria Jacak, „na skargę” przyszli uczniowie, bo nie podobał im się taki sposób promowania. Uznali to za nierówną walkę, bo nie każdego z kandydatów było stać na takie prezenty.
Różnice w relacjach
Pośród emocjonujących wydarzeń powstały również skrajnie różne relacje. Tata dziewczynki twierdzi, że mimo że termin zgłaszania się kandydatów do samorządu uczniowskiego minął, nauczycielki we wtorek agitowały uczniów do zgłaszania się jako kontrkandydaci. – Namawianie innych dzieci do konkurowania z moją córką po upływie czasu jaki miał być przeznaczony na kampanię uważam również za nie na miejscu. Odnoszę wrażenie, że wystraszyły się Panie jedenastolatki, która wykazała się dojrzałością i zrozumieniem zasad oraz procedur demokratycznych na poziomie przewyższającym niejedną osobę dorosłą. Ingerencję ciała pedagogicznego w sposób przeprowadzania wyborów i manipulowanie składem Rady Samorządu odbieram jako zamach na wartości demokratyczne, których zakładam szkoła powinna być nośnikiem – pisze do dyrekcji szkoły i burmistrza Serocka tata kandydatki do jadwisińskiego samorządu szkolnego. Jednak zdaniem dyrektor szkoły w Jadwisinie, termin zgłaszania kandydatów jeszcze nie upłynął, a chętni ciągle mogą się zgłaszać.
Manifest wolności
Po tych wydarzeniach dziewczynka otrzymała od swojego ojca płytę „The Wall” zespołu Pink Floyd. – Fragment tekstu jednego z utworów w postaci elektronicznej wysłałem do córki jako wstęp do dyskusji o systemach totalitarnych, bohaterskich postawach osób, które za walkę z takimi systemami oddawały życie i wreszcie upadku tychże systemów. Po dyskusji córka podjęła decyzję o powieszeniu na tablicy ogłoszeń fragmentu piosenki, swoistego protest songu. Decyzja uzyskała moją aprobatę- relacjonuje tata dziewczynki. Następnego dnia kandydatka wywiesiła w szkole tekst piosenki „Brick in the wall” przetłumaczony na język polski. W nim m. in. fragment: „Nauczyciele odczepcie się od nas, dzieci!” Tekst piosenki usunięto. -Czy jest to właściwe i kulturalne wypowiadanie się na temat nauczycieli przez uczennicę , starającą się o pełnienie tak ważnej funkcji w szkole? – pyta dyrektor Jacak. Tata kandydatki nie ma jednak wątpliwości dotyczących tej kwestii. – Nie widzę niczego złego w propagowaniu myśli i idei, które towarzyszyły uroczystościom obalania Muru Berlińskiego. Córka ma prawo do wyrażania własnych myśli i poglądów. To prawo daje jej nazwisko, które nosi, członkowie mojej rodziny, którzy oddali życie czy to w Niemieckich Obozach Zagłady (Dachau), czy też w Powstaniu Warszawskim, czy szykany, które dotykały mnie ze strony organów władzy w PRL. To prawo daje jej przede wszystkim Konstytucja RP, a dokładnie jej 54 Artykuł gwarantujący wolność wyrażania swoich poglądów – wyjaśnia.
Znowu rozbieżności w relacjach
Co dokładnie wydarzyło się po wywieszeniu „Brick in the wall” trudno powiedzieć, bo relacje są zupełnie różne. Tata kandydatki twierdzi, że jego córce zagrożono naganą i wpisem do akt. Najłagodniejszym wymiarem kary miało być dla niej wykreślenie z listy kandydatów do samorządu. Tej wersji wydarzeń nie potwierdza dyrektor Maria Jacak. Twierdzi, że żadna z tych gróźb nie miała miejsca. Jedno nie budzi wątpliwości – tekst piosenki został przez dyrekcję usunięty z tablicy ogłoszeń.
Podcięte skrzydła
Tata dziewczynki jest dumny z córki, że samodzielnie wymyśliła swoją kampanię wyborczą. Na cukierki przeznaczyła własne kieszonkowe. Jej zachowanie odbiera jako dowód dojrzałości. Działania szkoły jego zdaniem godzą w integralność osoby. – Nie pozwolę, aby jej inicjatywa i kreatywność zostały zabite u mojej córki na etapie V klasy – mówi. Zdaniem szkoły zarzuty te są absurdalne. – W naszej szkole można wyrażać własne, opinie, myśli i poglądy, jeżeli nie uwłacza to godności i nie dyskryminuje innych. Szkoła stara się wychowywać dzieci w duchu tolerancji i odpowiedzialności za swoje zachowanie i postępowanie – mówi dyrektor Maria Jacak.
Konsekwencje
Tata kandydatki zagroził, że jeśli jakakolwiek groźba, która według jego relacji padła w stosunku do jego córki zostanie wcielona w życie, sprawę skieruje do sądu. Na razie o wydarzeniach poinformował prasę oraz burmistrza Serocka Sylwestra Sokolnickiego. Skierował także oficjalny list do dyrekcji szkoły. Szkoła nie zgadza się z jego zarzutami. – Odnosząc się do listu po rozmowie z radą pedagogiczną i opiekunem samorządu uczniowskiego, przekazuję, że podane informacje przez Tatę dziewczynki nie mają pokrycia w rzeczywistości. W liście zostały przedstawione tylko poglądy i stanowisko przekazane przez dziecko – rodzicowi, doszukując się tam problemu, gdzie go nie ma – komentuje pani dyrektor. Dodaje jednak, że bardzo prawdopodobne jest, że w regulaminie dotyczącym wyborów do Szkolnej Rady Samorządu Uczniowskiego pojawią się zapisy systematyzujące zasady przeprowadzania kampanii wyborczych.
Komentarz: Problem należało rozwiązać ze spokojem
Rolą szkoły jest kształcenie i wychowanie dzieci, w tym także – przygotowanie ich do życia w społeczeństwie. Z podstawami demokracji uczniowie zapoznają się między innymi dzięki działalności w radzie samorządu uczniowskiego. Ważne jest, aby przy tej okazji kształtowały się u nich zachowania prospołeczne, rodził szacunek dla drugiego człowieka. Sytuacje opisane w artykule budzą sprzeciw, ponieważ więcej mają wspólnego z bezpardonową walką o władzę niż z zasadami fair play. Ośmieszanie kontrkandydatów, niszczenie ich plakatów, chociaż znane ze świata dorosłych, nie powinno stać się przyjętą normą, powielaną przez dzieci. Wątpliwości budzą także pomysły na kupowanie przychylności wyborców za pomocą słodyczy (które w tym wieku stanowią jednak dość dużą wartość), szczególnie, że nie każdy kandydat może sobie na taki wydatek pozwolić. Cenne byłoby, gdyby o wyborze do samorządu decydowały cechy samego dziecka (takie jak: zdolność nawiązywania kontaktów, gotowość do działań na rzecz innych, umiejętność wypowiadania się na forum, argumentowania swoich racji itp.), a nie – zasobność portfela rodziców. Zupełnie nie dziwi więc sprzeciw władz szkoły przeciwko takim działaniom. Problem należało rozwiązać jednak ze spokojem, wyjaśniając dzieciom i rodzicom przyczyny decyzji, tak aby ewentualne konsekwencje nie były postrzegane jako zemsta, czy kara. Zaistniała sytuacja skłania do refleksji, iż na przyszłość konieczne będzie opracowanie bardziej dokładnych, przejrzystych zasad wyborów do samorządu szkolnego, aby uniknąć niepotrzebnych nieporozumień. W chwili obecnej głównym problemem jest jednak fala negatywnych emocji, które zdecydowanie nie służą nikomu, a w największym stopniu dotykają najmłodszych. Dzieci nie posiadają jeszcze dobrze wykształconej umiejętności dystansowania się do trudnych sytuacji, radzenia sobie z emocjami oraz samokontroli w zachowaniu, dlatego też wymagają ochrony i wsparcia ze strony dorosłych. Rolą rodziców i nauczycieli jest teraz jak najszybsze zakończenie konfliktu i unormowanie sytuacji w szkole.
Izabella Krawczyk – psycholog dziecięcy