Parlamentarzyści podejmują coraz bardziej zdecydowane kroki, źeby zmienić system zarządzania blokami. Podjęto inicjatywę, aby właściciele samodzielnie mogli decydować, kto zarządza ich majątkiem. Być moźe wkrótce prezesi spółdzielni stracą stanowiska a zastąpią ich zawodowi zarządcy bądż społecznicy – jak to ma miejsce w Serocku przy ulicy 11 Listopada.
Spotykamy się na serockiej uliczce przy rynku – tuź przed wybudowaną w 1999 roku kamienicą. Wchodzimy na podwórze, siadamy na ławeczce pomiędzy zadbanymi krzewami, tuź za nami piaskownica, obok parkingi ze starannie wyznaczonymi miejscami parkingowymi.
Wszystko zaczęło się, kiedy serocki Urząd Miasta i Gminy wybudował kamienicę. Mieszkania moźna było kupić stając do przetargu. Sprzedały się szybko. Bo okolica urokliwa, a i podaź nowych mieszkań w mieście niezbyt duźa. Pan Leszek Wierzbowski od urodzenia mieszka w Serocku. Wcześniej na ul. Wyzwolenia, póżniej na Pułtuskiej – kiedy zobaczył ofertę sprzedaźy, zdecydował się niemal od razu. Zasiedlenie zaczęło się w 2000 roku. Na początku budynkami zarządzał Serocki KZB, jednak koszty utrzymania budynku wydawały nadspodziewanie wysokie. – Słono kosztowało nas utrzymanie sprzątaczki, zakup chemii, konserwacja kotłowni. W końcu zapadła decyzja o wydzieleniu się wspólnoty i na przełomie lat 2000/2001 został wybrany zarząd i pierwszy prezes, Artur Osiński – opowiada pan Leszek. Nie pracował jednak na stanowisku długo, po trzech miesiącach został zmieniony, wybrano kolejnego prezesa, jednak i on się nie przyjął. W 2001 na zebraniu lokatorów na Prezesa Zarządu został wybrany Wierzbowski. I się zaczęło. – Nie chcę oskarźać KZB, ale jednak gdy mieszka się w tej wspólnocie, to dba się o kaźdą złotówkę, oni po prostu zlecali pracę firmie, nie interesowali się ile to kosztuje, bo i tak w czynszu płacili za to lokatorzy – twierdzi pan Leszek.
Dbać o swoje
Obecnie zarząd oszczędza na czym się tylko da. Samodzielnie negocjuje stawki za róźne usługi. Sprzątaczkę mają zatrudnioną na etacie. Za pieniądze zebrane z czynszu wybudowali przed blokiem urokliwy skwerek – ławeczki, ozdobna studnia, huśtawka z homologacją i piaskownica. – Piasek oczywiście ma atest – mówi pan Leszek. W kaźdym rogu trawnika specjalne gniazda umoźliwiające podłączenie odkurzacza samochodowego czy innego urządzenia elektrycznego. Drzewka przycięte, krzewy kwitną. Część robót pan Leszek wykonuje sam. – A te 4 ławki to zbudowaliśmy sami, deski kupiłem w tartaku, okucia w sklepie źelaznym, pomalowaliśmy, skręciliśmy. Za cenę jednej oferowanej przez najtańszy sklep mamy cztery ławki, projekt zagospodarowania ogrodu tworzyłem przez 3 tygodnie a zarząd wybrał najlepszy – mówi Prezes wspólnoty 11 Listopada 6. Na wspólnocie nie ma takźe większego problemu z parkowaniem. Pomimo niewielkiej powierzchni działki udało się znależć miejsce dla wszystkich aut. – Dwa lata temu zamontowaliśmy odboje, które sprawiają, źe auta ustawiane są równo, nikt nie zajmie dwóch miejsc, niewiele pracy a wiele oszczędzonych nerwów – mówi pan Leszek. Ile bierze za to pieniędzy? – Tyle, źeby zwrócić sobie koszty. Do tej pracy przede wszystkim trzeba być społecznikiem, większość rzeczy robimy sami, źeby oszczędzić między innymi na zarządzaniu – mówi Wierzbowski.
Problematyczni
Władza Leszka Wierzbowskiego w serockiej wspólnocie nie ma charakteru autorytarnego. Ustawodawca przewidział, źe co roku dokonywana jest weryfikacja pracy zarządu wspólnoty i jej prezesa. – Poza tym kaźdy z mieszkańców zawsze ma prawo przyjść, zaźądać wglądu w dokumentację. Gdy umówimy się na termin, kaźdy z członków wspólnoty moźe sprawdzić najmniejszą fakturę – mówi Wierzbowski. Jak relacjonuje Prezes Wspólnoty 11 Listopada 6, najwięcej zastrzeźeń do jego pracy i działania zarządu mają ci, którzy nie regulują w terminie czynszu. – Jeśli pojawiają się jakieś konflikty czy zarzuty, to przewaźnie od tych zalegających z opłatami. To zrozumiałe, bo u nas nie toleruje się nie płacenia czynszu, dlaczego ktoś ma źerować na uczciwie płacących? – pyta prezes Wierzbowski i wspomina sytuację sprzed kilku lat, gdy zmuszeni byli do podjęcia 8 tys. złotych z funduszu remontowego, źeby zapłacić za gaz.
Przed wspólnotą stanie wkrótce nowe wyzwanie, chcą zmienić elewację, która przez 10 lat wyblakła, a tynk popękał i jest mało reprezentacyjny. Obawiają się, czy na ich kamienicę nie przedostanie się wilgoć, która pojawiła w oddanym tuź obok budynku. Widząc efekty ich dziesięcioletniej pracy, moźna być jednak spokojnym, źe i z tym problemem sobie poradzą.
K.Grodek