Przykład zarządzania wspólnotą

52044962af896.jpg

Parlamentarzyści podejmują coraz bardziej zdecydowane kroki, źeby zmienić system zarządzania blokami. Podjęto inicjatywę, aby właściciele samodzielnie mogli decydować, kto zarządza ich majątkiem. Być moźe wkrótce prezesi spółdzielni stracą stanowiska a zastąpią ich zawodowi zarządcy bądż społecznicy – jak to ma miejsce w Serocku przy ulicy 11 Listopada.

Spotykamy się na serockiej uliczce przy rynku – tuź przed wybudowaną w 1999 roku kamienicą. Wchodzimy na podwórze, siadamy na ławeczce pomiędzy zadbanymi krzewami, tuź za nami piaskownica, obok parkingi ze starannie wyznaczonymi miejscami parkingowymi.

Wszystko zaczęło się, kiedy serocki Urząd Miasta i Gminy wybudował kamienicę. Mieszkania moźna było kupić stając do przetargu. Sprzedały się szybko. Bo okolica urokliwa, a i podaź nowych mieszkań w mieście niezbyt duźa. Pan Leszek Wierzbowski od urodzenia mieszka w Serocku. Wcześniej na ul. Wyzwolenia, póżniej na Pułtuskiej – kiedy zobaczył ofertę sprzedaźy, zdecydował się niemal od razu. Zasiedlenie zaczęło się w 2000 roku.  Na początku budynkami zarządzał Serocki KZB, jednak koszty utrzymania budynku wydawały nadspodziewanie wysokie. – Słono kosztowało nas utrzymanie sprzątaczki, zakup chemii, konserwacja kotłowni. W końcu zapadła decyzja o wydzieleniu się wspólnoty i na przełomie lat 2000/2001 został wybrany zarząd i pierwszy prezes, Artur Osiński – opowiada pan Leszek. Nie pracował jednak na stanowisku długo, po trzech miesiącach został zmieniony, wybrano kolejnego prezesa, jednak i on się nie przyjął. W 2001 na zebraniu lokatorów na Prezesa Zarządu został wybrany Wierzbowski. I się zaczęło. – Nie chcę oskarźać KZB, ale jednak gdy mieszka się w tej wspólnocie, to dba się o kaźdą złotówkę, oni po prostu zlecali pracę firmie, nie interesowali się ile to kosztuje, bo i tak w czynszu płacili za to lokatorzy – twierdzi pan Leszek.

Dbać o swoje

Obecnie zarząd oszczędza na czym się tylko da. Samodzielnie negocjuje stawki za róźne usługi. Sprzątaczkę mają zatrudnioną na etacie. Za pieniądze zebrane z czynszu wybudowali przed blokiem urokliwy skwerek – ławeczki, ozdobna studnia, huśtawka z homologacją i piaskownica. – Piasek oczywiście ma atest – mówi pan Leszek. W kaźdym rogu trawnika specjalne gniazda umoźliwiające podłączenie odkurzacza samochodowego czy innego urządzenia elektrycznego. Drzewka przycięte, krzewy kwitną. Część robót pan Leszek wykonuje sam. – A te 4  ławki to zbudowaliśmy sami, deski kupiłem w tartaku, okucia w sklepie źelaznym, pomalowaliśmy, skręciliśmy. Za cenę jednej oferowanej przez najtańszy sklep mamy cztery ławki, projekt zagospodarowania ogrodu tworzyłem przez 3 tygodnie a zarząd wybrał najlepszy – mówi Prezes wspólnoty 11 Listopada 6. Na wspólnocie nie ma takźe większego problemu z parkowaniem. Pomimo niewielkiej powierzchni działki udało się znależć miejsce dla wszystkich aut. – Dwa lata temu zamontowaliśmy odboje, które sprawiają, źe auta ustawiane są równo, nikt nie zajmie dwóch miejsc, niewiele pracy a wiele oszczędzonych nerwów – mówi pan Leszek. Ile bierze za to pieniędzy? – Tyle, źeby zwrócić sobie koszty. Do tej pracy przede wszystkim trzeba być społecznikiem, większość rzeczy robimy sami, źeby oszczędzić między innymi na zarządzaniu – mówi Wierzbowski.

Problematyczni

Władza Leszka Wierzbowskiego w serockiej wspólnocie nie ma charakteru autorytarnego. Ustawodawca przewidział, źe co roku dokonywana jest weryfikacja pracy zarządu wspólnoty i jej prezesa. – Poza tym kaźdy z mieszkańców zawsze ma prawo przyjść, zaźądać wglądu w dokumentację. Gdy umówimy się na termin, kaźdy z członków wspólnoty moźe sprawdzić najmniejszą fakturę – mówi Wierzbowski. Jak relacjonuje Prezes Wspólnoty 11 Listopada 6, najwięcej zastrzeźeń do jego pracy i działania zarządu mają ci, którzy nie regulują w terminie czynszu. – Jeśli pojawiają się jakieś konflikty czy zarzuty, to przewaźnie od tych zalegających z opłatami. To zrozumiałe, bo u nas nie toleruje się nie płacenia czynszu, dlaczego ktoś ma źerować na uczciwie płacących? – pyta prezes Wierzbowski i wspomina sytuację sprzed kilku lat, gdy zmuszeni byli do podjęcia 8 tys. złotych z funduszu remontowego, źeby zapłacić za gaz.

Przed wspólnotą stanie wkrótce nowe wyzwanie, chcą zmienić elewację, która przez 10 lat wyblakła, a tynk popękał i jest mało reprezentacyjny. Obawiają się, czy na ich kamienicę nie przedostanie się wilgoć, która pojawiła w oddanym tuź obok budynku. Widząc efekty ich dziesięcioletniej pracy, moźna być jednak spokojnym, źe i z tym problemem sobie poradzą.

K.Grodek