Pszczoły przetrwały miliony lat. Teraz człowiek może im zagrozić. Rozmowa z pszczelarzem

pasieka-pszczelarz

Marek Siulerzycki w swojej pasiece w Orzechowie (fot. GP/kf)

Spotykamy się z pszczelarzem z Serocka Markiem Siulerzyckim w Orzechowie Nowym. Znajduje się tam jego rodzinny wybudowany jeszcze przed wojną dom. Tutaj przed laty jego pradziadek miał 200 uli. Dziś pan Marek kontynuuje pszczelarskie tradycje rodziny, choć współczesne pszczelarstwo wygląda nieco inaczej niż kiedyś. Jest wiele udogodnień dla pszczelarzy, ale też więcej poważnych zagrożeń dla pszczół.

Wchodzimy do pomieszczenia, gdzie rozstawiony jest nowoczesny sprzęt ze stali nierdzewnej, obok równo poustawiane stosy skrzynek. Troszkę nie tak wyobrażaliśmy sobie pasiekę. Tutaj jednak następuje ludzki wkład w pozyskiwanie miodu, po tym jak swoją ciężką pracę wykonają pszczoły.

Co to za sprzęty?

To jest odsklepiarka. Tutaj układamy ramkę wyjętą z ula i tutaj zdejmujemy z niej wosk, który chroni miód przed przedostawaniem się wilgoci. Obok znajduje się elektryczna wirówka. Umieszczamy w niej oczyszczone z wosku ramki, włączamy wirowanie i kranikiem spuszczamy miód. Na tym etapie jest on najsmaczniejszy. Przed zlaniem do słoja taki miód musimy jednak odcedzić, z pyłków i innych pozostałości. Te skrzynki obok to transportery ramek, które umieszczamy w ulach. Ramki są wzmocnione, dzięki czemu nie rozpadają się podczas odwirowywania miodu.

A gdzie ma Pan ule?

Tutaj na działce mam 60 uli, resztę mam pod Płońskiem, pod Wyszkowem. Przewozimy je w zależności od miejsca, w którym kwitną dane kwiaty. Kwitł rzepak, stały na rzepaku, skończył się rzepak, kwitła facelia, później będzie gryka. Dziś zaczynamy kolejną przeprowadzkę o godzinie 20:00. Najpierw przygotowujemy miejsca, ustawiamy stojaki, wieczorem zbieramy pszczoły i przenosimy je w nowe miejsca. Do 7 rano powinniśmy skończyć.

Jak dobieracie miejsca na ule?

Ustawiamy je u zaufanych rolników w takich miejscach, by pszczoły miały pożytek w zasięgu 1 km. Choć pszczoła potrafi latać większe dystanse, nawet do 7 km może dolecieć, ale na dłuższych odcinkach uzupełnia straty energetyczne spowodowane lotem zebranym z kwiatów nektarem i do ula niewiele donosi. Dla mnie to jest nieekonomiczne.

Czy pszczoły po przeprowadzce trafiają do swojego ula?

Za każdym razem, gdy przestawimy ul, pszczoły wychodzące na zewnątrz robią oblot, sprawdzają gdzie są i ustawiają swoje przyrządy nawigacyjne. Wtedy przy ulu widać takie charakterystyczne falowanie pszczół. Wtedy zapoznają się z terenem i za każdym razem potem jak wyjdą z ula, wiedzą gdzie mają wrócić. Zdarza się błądzenie pszczół, ale w większość wracają do swojego ula. Wystarczy, że przestawię ten ul o metr, pszczoła będzie lądować, tam gdzie wcześniej. Jak przestawiamy ule, trzeba nawet na kilka kilometrów przenieść w drugie miejsce. Bo wylecą rano, a wrócą do poprzedniego miejsca.

Jakie miody posiadacie?

Staramy się utrzymywać miody odmianowe, wielokwiatowy, później rzepakowy, akacjowy i lipowy. Podczas miodu lipowego wchodzi już miód gryczany albo faceliowy. Ostatni miód zbieramy nawłociowy. To, jaki mam w ulu miód, wnioskuję na podstawie pyłków, które zbierane są pod ulem. Bo to nie jest tak, że pszczoły przynoszą nektar tylko z jednych kwiatów. Pszczoła co prawda jest wierna danemu kwiatowi. Jeśli więc zaczęła zbierać nektar z jednej rośliny, będzie leciała w to miejsce dopóki pożytek się nie skończy. Ale inna pszczoła z tego samego ula może sobie upodobać inny rodzaj kwiatów i ona będzie do nich latać. Dlatego ciężko jest pozyskiwać miód w 100% tylko z jednego rodzaju kwiatów.

Są też miody spadziowe, co to oznacza?

Spadź to wydzielina mszyc i czerwców. Owady te wyciągają soki z pędów drzew i jego nadmiar wydzielają z siebie. Jest to słodki płyn, który potem zbierają pszczoły i przynoszą to do ula. Jak zostawi się samochód pod lipą na karoserii zostają kropki, to jest właśnie spadź. W tym roku mamy nawał mszyc, dlatego mamy dużo spadzi. Miód spadziowy trafia się raz na 4 lata i jest to bardzo wartościowy miód. Nasz miód nie jest typowo 100% spadziowy, dlatego piszemy nektarowo-spadziowy, bo pszczoły poza spadzią przynoszą też nektar. Miód typowo spadziowy to taki ze spadzi iglastej, bo te rośliny nie kwitną. Jak roślina kwitnie, musimy nazywać go nektarowo-spadziowym.

Ile miodu pozyskujecie w sezonie?

Z jednego ula otrzymujemy od 5 do 15 kg w ciągu sezonu. Ale pszczoły dają nie tylko miód. To jest produkty wytwarzany w największej ilości, ale tak naprawdę o najmniejszej wartości zdrowotnej. Najcenniejsze jest mleczko pszczele, które jest wydzieliną ze ślinianek młodych pszczół. To prawdziwa bomba witaminowa i eliksir długowieczności. A świadczy o tym fakt, że pszczela matka, która jest karmiona tylko mleczkiem pszczelim dożywa nawet do 7 lat. Niestety potrafimy pozyskać tylko śladowe ilości tego produktu i nie sprzedajemy go. Kupić można u nas za to bogaty w minerały pyłek, który pszczoła naniosła z kwiatów do ula. Innym cennym produktem jest pierzga. To pyłek wymieszany ze śliną pszczół. Jest dużo bardziej wartościowy niż sam pyłek. Sprzedaję także propolis. To wydzieliny roślin w postaci żywicy. Pszczoły to zbierają i dezynfekują tym komórki, w których matka składa jajeczko. To naturalny antybiotyk. Swoje produkty sprzedaję u siebie w domu w Serocku oraz na lokalnych kiermaszach.

Jak wygląda życie w ulu?

W jednym ulu jest 60 tys. pszczół. Każdego dnia w każdej rodzinie rodzi się i umiera średnio 1500 pszczół. W każdym ulu jest jedna matka i kilka trutni. Każda młoda pszczoła po wylęgnięciu się najpierw pracuje w ulu. Najmłodsze sprzątają, nieco starsze karmią larwy i matkę mleczkiem pszczelim, a na końcu dorosłe pszczoły wylatują z ula po nektar. Przyniesiony nektar wnosząc do ula przekazują sobie kolejno z ust do ust. Umieszczony w plastrze nektar wachlują skrzydełkami, żeby odparować nadmiar wody, żeby miód nie popsuł się. Potem plaster zasklepiają woskiem, żeby miód nie łapał wilgoci. W odgrodzonej przez nas przegrodą części ula matka przez cały dzień składa jajeczka. Każde w innej komórce. Zaczyna od środka plastra i promieniście w każdej komórce składa po jednym jajeczku. Młode pszczoły karmią produkowanym przez siebie mleczkiem wykluwające się z jajek larwy. Z tej części ula nie zbieramy miodu.

Matka potrafi żyć 7 lat, a pozostałe pszczoły?

To zależy od okresu, w którym przyjdzie im żyć. W cyklu życia pszczoły najbardziej eksploatuje ją karmienie larw, kiedy wydziela obfitujące w składniki odżywcze mleczko. Jeśli larw jest mniej do wykarmienia, wydłuża się cykl życia pszczoły. Na wiosnę może być 10 tys pszczół w ulu. A Teraz, w sezonie, mamy 70 – 80 tys. Pszczoła urodzona we wrześniu, która nie musi wytwarzać tyle mleczka, dożywa do kwietnia lub maja. Jednak pszczoła,która latem ma do wykarmienia dużą ilość larw, żyje średnio tylko 40 dni, a jak jest mocno eksploatowana przez czerw, to nawet mniej.

Matka cały dzień składa jajeczka, a w ulu otacza ją jej potomstwo. W jaki sposób się rozmnaża?

Matka na gody odlatuje jak najdalej od ula, by się nie krzyżować ze swoimi synami. Żeby złapać obcy gen, obcego trutnia. Trutnie wyczuwają ją z kilku kilometrów i też do niej lecą. Matka kopuluje podczas lotu z kilkoma trutniami. Nasienie magazynuje w swoim woreczku nasiennym i później podczas składania jajek dozuje sobie nasienie na każde jajeczko. Część pszczół może być łagodna, bo był łagodny truteń. A z jajek zapłodnionych nasieniem innego trutnia mogą wykluć się złośliwe pszczoły.

Wyjątkowo sprawny i dopracowany system panuje w pszczelich rodzinach

Ten sprawny cykl życiowy sprawił, że pszczoły istnieją na ziemi od milionów lat. Pszczoły żyły już za czasów dinozaurów! Cały ich cykl życiowy nie zmienił się do tej pory. Tak samo żyją, jak za czasów dinozaurów.

Żyły miliony lat przed człowiekiem, a czy człowiek może im zaszkodzić?

Tak. Chemia może im zaszkodzić, Takie nasilenie chemii w każdej ich postaci wszędzie powoduje, że pszczoły z tym sobie nie radzą. Przed innymi zagrożeniami się obronią. Chemiczne środki wnikają w komórki, pszczoła nawet nie wie, że jest truta. Wylatuje z ula i traci orientację. Zaglądam do ula a pszczół nie ma. Jest czysty ul z ramkami bez pszczół. Wiele osób nie wie lub zapomina o tym, że opryski powinno robić się wieczorem, kiedy większość pszczół już jest w ulach. Środki chemiczne najmocniej działają przez kilka pierwszych godzin, potem ulatniają się i pszczoła siadająca na roślinę nie zatruje się. Tak dzieje się w przypadku oprysków owadobójczych, ale są też środki na różnego rodzaju zarazy np. grzybobójcze. Pszczoła siada na listek, spija z niego wodę, jak listek będzie opryskany preparatem grzybobójczym, wyjałowi sobie cały przewód pokarmowy i umrze. Tak jak w działaniach sadowników widać poprawę, tak działkowcy nie zwracają uwagi na nic. Potrafią pryskać nawet w południe, kiedy nasilenie owadów jest największe. Pszczoły przynoszą zatruty nektar do ula, powodują zatrucie następnych pszczół. Oprysk idzie na to, żeby nie rosły chwasty, żeby nie było chorób grzybiczych i oprysk idzie na robaki i żeby dojrzało. Żeby rzepak równo dojrzał, idzie oprysk. Na sady daje się oprysk, żeby nie było za dużo jabłek. A my patrzymy na te opryski jak na zagrożenie.

Za czasów Pana pradziadka tak nie było. Co jeszcze się zmieniło?

Kiedyś przy każdym gospodarstwie stało po 3 – 5 uli. Za czasów przedwojennych każdy gdzieś z boku miał ule, bo cukier był towarem deficytowym, był bardzo drogi. Słodziło się miodem. Miód było łatwiej pozyskać, bo było więcej różnorodności kwiatów. Teraz na polach są monokultury . Mieliśmy ostatnio 150 hektarów rzepaku. Rzepak przekwitł pod koniec maja i nie było nic. Pustynia dla pszczół. Kiedyś przekwitały pierwsze kwiatki, zakwitały kolejne. Teraz jest oprysk i w zbożu i w ziemniakach nie ma żadnego chwasta. Kiedyś to było bujnie zarośnięte różnymi kwiatkami.

Pory roku też łagodniej po sobie następowały. Wiosna była dłuższa, teraz po zimie mamy lato.

Pszczołom tak bardzo to nie przeszkadza. Aczkolwiek pszczoły mają określony cykl rozwoju. Matka pszczela wychowuje się od chwili złożenia jajeczka 16 dni, pszczoła robotnica 21 dni, truteń 24 dni. Tego się nie przyspieszy. Jak jest ciepło, to roślinność szybciej może się rozwinąć i pszczoły mogą nie nadążyć z rozwojem. Pewien pożytek może im uciec. Nakładają się kwitnienia. Teraz powinna jeszcze kwitnąć akacja, a już skończyła. Kwitnienie lipy nakłada się z akacją. Jedne pszczoły lecą na akcję, drugie na lipę i przynoszą mi jednej i drugi miód.

Wspierając pszczelarzy przedłużamy życie pszczołom na tej planecie. Jak zatem Was wspierać?

Prosiłbym, żeby zwrócić uwagę na to, od kogo kupuje się miód, bo niektórzy pszczelarze potrafią mocno nakłamać. Mówi się, że co siódmy słoik miodu jest prawdziwy. Miód prosto od pszczelarza jest droższy, ale albo kupować coś wartościowego, albo jest to oszukane. Np. w Polsce jest zakaz leczenia pszczół antybiotykami, bo ich pozostałości przedostawałyby się do miodu. Mamy co prawda systemy kontroli, przed prowadzeniem miodu na rynek, ale nie wiem jak to działa. Bez badania nie da się stwierdzić, czy w miodzie nie ma pozostałości antybiotyków czy nie jest zafałszowany cukrem.

W temacie oszukanych miodów chyba istnieje sporo mitów?

Nie można samodzielnie naocznie stwierdzić, czy miód jest prawdziwy. Miód prawdziwy powinien się skrystalizować. Niestety miód płynny jest pożądany przez klientów, dlatego większość miodu w marketach, by nie ulegały krystalizacji, podgrzewa się w wysokich temperaturach, 60 st C i wyższych. Podgrzanie miodu powyżej 42 st C powoduje, że zabijane są jego cenne właściwości. Taki miód nie ma żadnych wartości. Jest słodzikiem, syropem cukrowym.

Nasz klient, nasz pan, co poradzić. Miejmy jednak nadzieję, że świadomość ludzi będzie się zwiększała, zwłaszcza w aspekcie ekologicznym. Tego panu życzę i dziękuję za sympatyczną rozmowę!