Serock. Chciała pomóc – straż miejska podała ją do sądu

Iwona-Raczkiewicz

Iwona Raczkiewicz (fot. arch. prywatne)

Pani Iwona Raczkiewicz jest znaną aktywistką na rzecz pomocy zwierzętom. W ubiegłym roku poinformowała Straż Miejską w Serocku o porzuconym psie. Strażnikom nie udało się złapać zwierzaka, a ukarana ma zostać Pani Iwona.

Zajście miało miejsce 16 września ubiegłego roku w pobliżu sklepu Biedronka przy ul. Warszawskiej. Pani Iwona Raczkiewicz, jak sama relacjonuje, zauważyła pasa, który chaotycznie biegał od jednej do drugie strony jezdni. Nie dało się go złapać, był wystraszony i wychudzony. Widząc to, kobieta zatrzymała auto na parkingu przy cmentarzu i telefonicznie wezwała straż miejską. Od wezwania minęło kilkanaście minut, a straż miejska wciąż nie przyjeżdżała. Pani Iwona powtórnie zadzwoniła do strażników. W tym samym czasie pies uciekł prawdopodobnie w kierunku pobliskich pól. Kobieta licząc, że zwierzaka poszukają strażnicy, odjechała z miejsca zdarzenia.

 

Niby sytuacja jakich pewnie są setki. Widzimy błąkającego się lub niebezpiecznego zwierzaka, zgłaszamy straży miejskiej i odchodzimy powierzając sprawę powołanym do tego służbom. Niestety w tym przypadku Straż Miejska potraktowała sprawę inaczej. Gdy na miejsce dotarli strażnicy miejscy, psa nie było, nie było także zgłaszającej.

Zemsta?

Jednocześnie Pani Iwona (w związku z inną sprawą) skierowała do Prokuratury Rejonowej w Legionowie zawiadomienie o niedopełnienie obowiązków służbowych przez Straż Miejską w Serocku oraz Kierowniczkę Referatu Ochrony Środowiska Annę Kamolę. 26 lutego tego roku Sąd Rejonowy ostatecznie odrzucił to zawiadomienie. Wtedy (20 marca 2016) sprawę do sądu przeciwko Iwonie Raczkiewicz wniosła Straż Miejska w Serocku. Było to nic innego jak oskarżenie o bezpodstawne wezwanie na miejsce służb w dniu 16 września 2015 roku. Sąd w postępowaniu nakazowym uznał Iwonę Raczkiewicz za winną, jednak odstąpił od wymierzenia kary. Pani Iwona odwołała się od wyroku i teraz przed sądem sprawa znajdzie swój ciąg dalszy w normalnym postępowaniu. Należy dodać, że Pani Iwona została uznana winną tylko na podstawie notatek służbowych i przesłuchań strażników miejskich.  – Nie czuję się w żadnym wypadku winna. Straż Miejska ośmieszyła się składając wniosek do Sądu w sprawie, której załatwienie należało od ich rutynowych obowiązków – komentuje Iwona Raczkiewicz.

Co na to straż?

W sprawie pytaliśmy też w Straży Miejskiej w Serocku. Pytaliśmy, jak według strażników wyglądały zajścia z 16 września, dlaczego zdecydowali się o skierowanie sprawy do sądu? – Wniosek do sądu skierowaliśmy, gdyż na miejscu nie było psa i zgłaszającej, mimo dojazdu po około 5 minutach radiowozu Straży Miejskiej. Nie ma dowodów na to, że pies był bezdomny. Po przedstawieniu okoliczności i zebraniu materiału dowodowego został skierowany wniosek do Sądu, który stwierdził winę Pani Raczkiewicz, ale odstąpił od nałożenia kary grzywny – tłumaczy Cezary Tudek komendant Straży Miejskiej w Serocku. Zapytaliśmy też, czy w przeszłości albo od 16 września zdarzały się w Straży Miejskiej w Serocku fałszywe alarmy. Dowiedzieliśmy się, że poza tym jednym nie było żadnego innego. Zapytaliśmy też, dlaczego sprawa trafiła do sądu aż 6 miesięcy od czasu popełnienia wykroczenia. – Na skierowanie sprawy do sądu od momentu podjęcia czynności mamy okres 12 miesięcy. Pragnę zauważyć, że sprawa Pani Raczkiewicz to była jedna z wielu czynności, które ustawowo realizujemy. – napisał nam w odpowiedzi komendant Tudek.

Będzie postępowanie

Sąd Rejonowy w Legionowie będzie zatem przez kilka najbliższych miesięcy zajmował się tym domniemanym fałszywym wezwaniem Straży Miejskiej w Serocku. Raczkiewicz nie składa broni.  – Nie jest wykluczone, że reakcja Straży Miejskiej była spowodowana chęcią uprzedzenia mojego ewentualnego zamiaru złożenia kolejnego zawiadomienia o przestępstwie funkcjonariuszy Straży Miejskiej polegającego na ponownym niedopełnieniu przez nich obowiązków.  W moim odczuciu, z powyższych powodów, działanie SM ma poza merytoryczne źródło. Według mnie, chodzi o przysłowiowe „zamknięcie ust” osobom, kierującym się ideą samorządności, obowiązku obywatelskiego oraz dobrem zwierząt. Dla urzędników byłby to stan idealny, kiedy nie musieliby reagować na zawiadomienia obywateli. W takiej sytuacji byliby wykonawcami nie tego, co muszą,  ale tego, co im pasuje – mówi Iwona Raczkiewicz.