Tuż przed początkiem wakacji mogło dojść do tragedii. Pędzący samochód o centymetry ominął chłopca wychodzącego zza szkolnego autobusu, który zatrzymał się w miejscu nieistniejącego przystanku. Mieszkańcy Nowej Wsi apelują o zmianę organizacji ruchu.
Przejeżdżając przez Nową Wieś można zauważyć bardzo nietypowo usytuowany przystanek autobusowy. Znajduję się on na samym końcu zakrętu w miejscu, gdzie droga jeszcze nie jest całkiem prosta a widoczność mocno ograniczona.
Przystanek widmo
Co więcej, jest to również przystanek szkolny dla dzieci wsiadających. A gdzie jest przystanek dla dzieci wysiadających? Niestety nie udało nam się go znaleźć. Jednak według oficjalnej informacji na stronie Szkoły Podstawowej w Serocku znajduje się on naprzeciw tego do wsiadania. Rzeczywiście szkolny autobus zatrzymuje się w tym miejscu, jednak dla kierowców jadących przez Nową Wieś nie ma żadnego znaku drogowego informującego o tym fakcie. Nie ma też w tym miejscu przejścia dla pieszych, po którym dzieci mogą bezpiecznie przekraczać jezdnię. Również oznakowanie poziome pozwala swobodnie omijać stojący autobus.
O włos od tragedii
Ostatniego dnia roku szkolnego właśnie w tym miejscu mogło dojść do tragedii. Chłopiec, który wysiadł ze szkolnego autobusu na nieoznakowanym przystanku, mógł zginąć potrącony przez samochód osobowy. Kobieta jadąc ze znaczną prędkością, tak oceniają to świadkowie, dosłownie o centymetry minęła dziecko wychodzące zza autobusu. Podmuch powietrza przewrócił chłopca. To wszystko działo się na oczach członków jego rodziny. Oczywiście, dziecko przechodzące przez jezdnię w takim miejscu powinno wyjątkowo uważać, albo być pod opieką dorosłego. Jednak to zawsze jest tylko dziecko. Niewielkie zmiany w organizacji ruchu wprowadzone przez dorosłych mogą znacznie poprawić bezpieczeństwo nie tylko dzieci, ale i innych podróżnych.
Zamalowali pomyłki
Brak przejścia dla pieszych i usytuowanie nieoznakowanego przystanku w niebezpiecznym miejscu to nie jedyne elementy zagrażające pieszym i kierowcom na tym odcinku drogi. Pierwotnie część linii ciągłych i przerywanych w okolicach zakrętu namalowano odwrotnie. W rezultacie przed zakrętem można wyprzedzać a tuż przed zakrętem nie. Sprawę zgłosili mieszkańcy i ten mankament został poprawiony. Do dziś widać jednak ślad po zamalowanych dawnych liniach. Również bariera energochłonna wykonana jest tak, że w przypadku najechania na nią samochód wyleci w powietrze jak na amerykańskim filmie. Tam gdzie nie udało się jej ostrego końca zakopać w ziemię docięto ją zwyczajnie szlifierką kątową pozostawiając ostrą krawędź.
Powiat nie widzi problemu
Zarządcą tego odcinka jest powiat, jednak urzędnicy starostwa stoją na stanowisku, że żadnego problemu tam nie ma. Pytając o kwestie bezpieczeństwa na tym odcinku drogi otrzymaliśmy zapewnienia o działaniach powiatu, jednak żadne z nich nie odnosiło się do zmiany organizacji ruchu ani do zmiany w oznakowaniu poziomym. – Zgodnie z naszymi ustaleniami wycięcie fragmentów barier energochłonnych zostało dokonane w okresie, kiedy wskazana droga nie była jeszcze w zarządzie powiatu. Ówczesny zarządca drogi udostępnił w ten sposób, na wniosek mieszkańców, dojścia do rzeki. – poinformowała Joanna Kajdanowicz, rzecznik prasowy starostwa w Legionowie. – Dokonaliśmy wizji w terenie oraz poczyniliśmy ustalenia z mieszkańcami za pośrednictwem sołtysa wsi Kania Polska. W ich wyniku powiat zlikwiduje część dotychczasowych przerw w barierach, a w miejscach, gdzie zejścia będą pozostawione, bariery zostaną zabezpieczone od strony najazdowej – dodaje Joanna Kajdanowicz. Do pytań o lokalizację i oznakowanie przystanku starostwo się nie odniosło.
Można zaznaczyć na mapie
Mieszkańcy zwracają uwagę, że policja w tym miejscu praktycznie się nie pojawia. – Jakby stanęli tutaj raz w tygodniu, tylko w różne dni i o różnych porach, to miejscowi by zaraz zaczęli jeździć woniej – mówi właściciel pobliskiego sklepu, który na własne oczy widział wiele niebezpiecznych zdarzeń. – Jak wylecieli na tym zakręcie, to ścieli drzewko i zatrzymali się na ogrodzeniu – pokazuje zniszczenia sklepikarz. Dlaczego policja nie interweniuje? Okazuje się, że powiatowa drogówka nie ma zarejestrowanych zgłoszeń na tym odcinku drogi. – Jeśli nikt nie wzywa patrolu do zdarzenia, to my o nim nie wiemy. Jeżeli mieszkańcy widzą w tym miejscu nagminne przekraczanie prędkości przez kierowców lub kłopoty z infrastrukturą drogową, to można to zaznaczyć na policyjnej mapie zagrożeń – tłumaczy Justyna Stopińska z KPP Legionowo. Policja bardzo często opiera się na danych z tej mapy przy planowaniu zadań dla poszczególnych patroli.