Można powiedzieć, że Marcin Fabisiak zrobił błyskawiczną karierę w wieliszewskim samorządzie. Kiedy został radnym w kadencji 2010-14, już po 1,5 roku objął fotel przewodniczącego Rady Gminy.
Na co dzień prowadzi firmę zajmującą się produkcjami telewizyjnymi. Jak mówi, do zaangażowania w działalność samorządową skłoniło go to, iż nie wszyscy reprezentanci mieszkańców potrafili się porozumieć. Było to ze stratą dla zachodniej części gminy. Postanowił spróbować „dogadać się”. – Jestem przeszczęśliwy z tego powodu, iż okazało się, że dzięki komunikacji można pokazać priorytety zachodniej części gminy i działać – mówi dzisiaj.
Panie przewodniczący, jesteśmy na półmetku kadencji. Co uważa Pan za swój sukces?
Myślę, że sukcesów jest wiele. Jednak dla mnie osobiście największym sukcesem jest to, iż dane jest mi być członkiem Rady Gminy, która jest zgodna, dla której tak naprawdę najważniejsze jest dobro mieszkańców. Ponadto, gmina Wieliszew rozwija się i pięknieje. Udaje się realizować wiele inwestycji, które służą mieszkańcom. Mimo tego na pierwszy plan wysuwa się zdecydowanie zgoda w radzie. Słyszymy różne informacje na temat samorządów, gdzie tej zgody nie ma i prace nie przebiegają tak sprawnie. U nas naprawdę, nie ma takich problemów. Na pewno zwróciła Pani uwagę, że niektóre uchwały są w Wieliszewie podejmowane jednogłośnie. To pokazuje, że rzeczywiście wszyscy radni wiedzą, po co zostali powołani i przychodzą na sesje służyć mieszkańcom.
Rzeczywiście tak jest Panie przewodniczący. Powiem jednak szczerze, że ta niesamowita jednomyślność mnie zaskakuje. Widzę tu ogromny kontrast w porównaniu z gminą Jabłonna. Sądzę jednak, że krytyka bywa czasem konstruktywna. Powiedziałabym nawet, że mobilizująca, jeśli oczywiście nie ma jej w nadmiarze. Czy rzeczywiście nie ma Pan żadnych obaw, że za tą jednomyślnością nie kryje się np. brak woli walki o sprawy mieszkańców.
Nie ma nic bardziej złudnego niż poczucie chęci braku opozycji. Oczywiście istnienie opozycji zmusza do analizy danego problemu, czy sytuacji pod każdym kątem. Ja myślę jednak, że ta zgoda, która jest prezentowana na sesjach, ukazuje efekty konstruktywnych dialogów, które toczą się wcześniej. Tak naprawdę na komisjach, na których są opiniowane uchwały, rozmawiamy o różnych pomysłach proponowanych przez radnych lub wójta – tam się dyskutuje. Myślę, że zarówno radni, jak i zarząd gminy, bierze sobie do serca wszystkie uwagi. Jeżeli te wszystkie starania radnych zostają uwzględnione, to czemu mamy narzekać, czemu mamy być przeciwko? Przeciwko komu i przeciwko czemu, skoro to wszystko o czym mówimy jest wdrażane w życie?
Powiedział Pan o zgodzie w Radzie Gminy w momencie, kiedy zapytałam o Pana sukces. Czy to oznacza, że pan jako przewodniczący ma duży wpływ na tę zgodę?
Mam nadzieję, że tak.
Jak Pan to robi?
Potrafię i chcę rozmawiać z radnymi. W razie jakiejkolwiek sytuacji, która mogłaby budzić wątpliwości, mam czas dla radnych. Biorę telefon i dyskutujemy. Potrafimy rozmawiać, ale też posprzeczać się. Walczymy na argumenty. Przy czym ta walka ma wymiar jedynie pozytywny i kończy się porozumieniem. Zawsze jest miejsce na kompromis. Wszyscy są zainteresowani rozmowami, dlatego na komisje nie przychodzą jedynie radni którzy są ich członkami, ale także wielu innych. Rozmawiamy i to jest klucz do naszego sukcesu. Zawsze tam gdzie jest kontakt, gdzie ludzie chcą ze sobą rozmawiać, jest też szansa na dogadanie się. To jest mój przepis na dobrą radę.
Panie Przewodniczący, seria wywiadów pt. „pół na pół” zakłada m. in. , że można się tutaj chwalić do woli. Może warto byłoby bardziej szczegółowo opowiedzieć o innych sukcesach gminnych tej kadencji, wynikających na pewno po części ze zgody Rady Gminy. Może porozmawiamy np. o zrealizowanych inwestycjach lub o inwestycjach, które są na dobrej drodze do realizacji?
Po to są cztery lata kadencji, aby te rzeczy, które obiecaliśmy mieszkańcom na początku, zrealizować. Najpierw są to koncepcje, później projekty, konsultacje, następnie przychodzi czas na realizację. O ile w pierwszym i drugim roku trwają prace papierkowe i wyborcy nie widzą do końca postępów w danym przedsięwzięciu, o tyle w trzecim, czy czwartym roku można dostrzec namacalne efekty. Mieszkańcy wiedzą, że coś się dzieje w momencie, kiedy na plac budowy przyjadą koparki, a nie zdają sobie sprawy, że czasem na pewne uzgodnienia trzeba czekać miesiącami. W tej kadencji zapowiadaliśmy, że bardzo ważna będzie dla nas oświata. Realizujemy to, uwzględniając kolejność od stopnia pilności. Myślę, że ogromnym sukcesem jest tutaj rozbudowa zespołu szkół dla dzieciaków z Łajsk i Michałowa Reginowa. To była inwestycja, której wyczekiwali wszyscy. Warunki lokalowe dla przedszkola w Łajskach były bardzo złe – przecież oni mieścili się w piwnicy. Myślę, że tę sprawę rozwiązaliśmy bardzo szybko. Kolejnym problemem była przeładowana hala sportowa w Wieliszewie. Przy gimnazjum, w centrum naszej gminy powstała nowa hala, gdzie będzie możliwość organizowania imprez sportowych. Kolejne plany na przyszłość to rozbudowa przedszkola, po to żeby odciążyć i powiększyć szkołę w Skrzeszewie. Następny pomysł – poprawienie warunków lokalowych szkoły w Janówku. Obecna reforma, która jest wdrażana, związana z likwidacją gimnazjów też stawia przed nami nowe wyzwanie, na które musimy odpowiedzieć. Liczę na to, że sporo rzeczy jeszcze przed nami. Gorąco wierzę, że przez następne dwa lata większość naszych planów uda się zrealizować.
Nieco uprzedził Pan moje pytanie dotycząc tego, co jeszcze chciałby Pan zrobić w tej kadencji. Może chciałby Pan coś dodać w tym temacie?
Mamy również potrzeby związane z wodociągiem i kanalizacją. Posiadamy bardzo ambitny plan połączenia wschodniej części gminy z częścią zachodnią – mówię tutaj o wodociągu. Skrzeszew, Sikory, Komornica, Poddębie, Topolina czekają na wodę. Przed nami również inwestycje drogowe. Każdego dnia mam poczucie, że jesteśmy o jeden krok bliżej, do tego żeby kolejną rzecz przekazać do dyspozycji mieszkańców i wywiązać się z przedwyborczych obietnic.
Myślenie globalne jest bardzo ważne, ale chciałabym zapytać Pana, co udało się Panu zrobić dla swojego okręgu wyborczego?
Ja reprezentuję Górę. W tej chwili kończymy budowę remizy strażackiej na potrzeby Góry i Janówka. Otwarcie przewidywane jest na połowę maja przyszłego roku. Kilka dni temu dotarła do mnie informacja, że dostaliśmy pozwolenie na budowę sieci kanalizacyjnej właśnie w Górze – dokładnie za torami, ulice: Dworcowa, Warszawska i Poprzeczna. Mamy bardzo rozbudowaną dokumentację w związku z przejściem pod torami tej sieci, ale zakończoną sukcesem. Dzięki temu do naszej sieci kanalizacyjnej przyłączą się też mieszkańcy Janówka Drugiego z gminy Jabłonna. Mamy w planie jeszcze kilka rzeczy dla Góry i Janówka: ośrodek zdrowia, boisko wielofunkcyjne… Bardzo mnie cieszy, że mieszkańcy czują wsparcie z mojej strony i ze strony gminy. Widzą, że idziemy do przodu.
Czy jest coś, z czego nie jest Pan zadowolony?
(Wzdycha ciężko) Jest jedna rzecz, która spędza mi sen z powiek. Nie jest to zadanie gminne, ale jako kandydat na radnego składałem deklaracje mieszkańcom Góry i Janówka dotyczące tego tematu. Mówiłem, że podejmę działania, które doprowadzą do tego, aby na naszym terenie powstała sieć gazowa. Rzeczywiście dosyć mocno się w to zaangażowałem, udało mi się z części Janówka, Góry i części Janówka Drugiego zebrać prawie 100 wniosków. Przeszliśmy pierwszy etap w gazowni, dostaliśmy informację, że ta sieć będzie budowana, przysłano nam nawet umowy do podpisu. Niestety na przełomie 2015 i 2016 roku mieliśmy niepokojące telefony, że jednak sprawa nie jest taka oczywista, jak to się mogło wydawać. W rezultacie, dwa – trzy miesiące temu przyszła informacja, że gazownia uznała realizację tego projektu za nieopłacalną. Myślę, że to jest porażka, ponieważ ja bardzo gorąco wierzyłem, że ten projekt zakończy się powodzeniem. Wiele swojego optymizmu przeniosłem również na mieszkańców.
Gdyby mógł Pan cofnąć czas zrobiłby Pan coś inaczej? Nie chodzi mi o sytuację z gazownią, ale o całą kadencję.
Myślę, że nie. Generalnie staram się nigdy nie żałować tego, co zrobiłem. Nie zdarza mi się myśleć w tych kategoriach – och, jak dobrze byłoby cofnąć czas. Zawsze staram się równoważyć rację serca i rozumu i działać tak, jak wydaje mi się w tym momencie najlepiej. Nie zmieniłbym nic.
Kogo widziałby Pan na stanowisku wójta w przyszłej kadencji?
Zdecydowanie Pawła Kownackiego. Jego druga kadencja, pierwsza zresztą też, pokazuje, że ciężko w naszej gminie znaleźć człowieka tak zaangażowanego. Człowieka, który podniósł poprzeczkę, jeżeli chodzi o kontakty z ludźmi, tak wysoko. Ja nie pamiętam, żeby ktokolwiek z wcześniejszych wójtów był tak blisko mieszkańców i tak bardzo zechciał poświęcić życie rodzinne dla dobra gminy. Podziwiam go i mówię to zupełnie szczerze. Wymieniam się również podobnymi poglądami z mieszkańcami, którzy podzielają moje zdanie. Proszę się nie dopatrywać tego, że jestem radnym koalicyjnym, bo wiem, że tak jestem nazywany. Nie tędy droga (śmiejemy się).
Muszę przyznać, że w Wieliszewie mieszkańcy rzeczywiście w zdecydowanej większości przypadków bardzo dobrze mówią o swoim wójcie.
Myślę, że tajemnicą jego sukcesu jest to, iż on zawsze dysponuje czasem dla mieszkańców. Zdarza się, że jest jakaś pilna sprawa o godz. 23:00. Nie odważę się o tej porze zadzwonić do wójta, ale wysyłam smsa. Za 5 minut już mam odpowiedź.
Kogo widzi Pan w takim razie na stanowisku przewodniczącego? Siebie?
To przede wszystkim zależy od wyborców. Nie wiemy, czy wybiorą mnie na trzecią kadencję.
Oczywiście. Ja jednak pytam Pana kogo Pan widzi na tym stanowisku.
Bardzo ciężkie pytanie. Dopiero za półtora roku radni będą deklarować, czy zamierzają ubiegać się o głosy w swoich okręgach wyborczych. Jeśli ja się zdecyduję kandydować, a wyborcy docenią moje zaangażowanie w tej kadencji i oddadzą na mnie swój głos, a potem radni zaproponują moją kandydaturę na przewodniczącego, to z pewnością ją przyjmę. Swoje sprawy poza gminne zorganizowałem tak, że mam dużo czasu dla rady i mieszkańców. Miło byłoby mi widzieć siebie na tym miejscu. Świadczyłoby to o dużym zaufaniu radnych do mojej osoby.
Dziękuję za rozmowę