Planowana linia kolejowa numer 20, która będzie dowozić do Centralnego Portu Komunikacyjnego pasażerów z Olsztyna, może poszatkować gminę Wieliszew. Władze gminy, a przede wszystkim mieszkańcy sprzeciwiają się tym planom i proponują alternatywne rozwiązanie. O planach dotyczących budowy nowych torów kolejowych w gminie rozmawiamy z wójtem Pawłem Kownackim.
Czy zdziwiły wójta plany budowy nowych linii kolejowych?
Paweł Kownacki: Na początku sam próbowałem się zorientować w temacie, zainterweniować. Niestety zanim dobrze poznałem temat, gruchnęła informacja z CPK, że ogłaszane są konsultacje. Mieszkańcy nie wiedzieli nic o planach budowy i potencjalnym przebiegu tras. Faktycznie do 2013 roku kolej trzymała sobie na naszym terenie rezerwę terenu na ten cel, ale wycofała się z tych planów. Skoro to zrobiono, to uznaliśmy, że nikt nowych linii w gminie Wieliszew nie będzie chciał już budować. Co więcej, gdy rozmawialiśmy o SKM, to zawsze nam tłumaczono, że wszelkie zmiany, jakie są wprowadzane na trasie, podyktowane są remontem i dostosowaniem linii kolejowej do Gdańska do wysokich prędkości. Wszelkie sygnały o planowaniu nowych linii kolejowych odbieraliśmy jako plany palcem na wodzie pisane. Wy byliście jednymi z pierwszych, którzy pisali, że coś się w tym temacie dzieje.
Tak pisaliśmy o tym już 10 miesięcy temu.
Tak, dla wielu ludzi wydawało się to wtedy zupełnie nierealne, a tu okazało się, że mamy konsultacje, które zaplanowano na miesiąc. Nie chcę narzekać, bo to nic nie zmieni. Może ten krótki czas nas lepiej mobilizuje. Nie ma oglądania się jeden na drugiego, nie ma na co czekać. Jeżeli teraz słyszę głosy, że dzieci wiedzą o planach rządu i chcą się angażować w naszą akcję, to pokazuje gigantyczne zainteresowanie tematem. Dziennikarz TVN-u zadał mi pytanie, czy ten problem dotyczy tylko mieszkańców Wieliszewa, z perspektywy Warszawy nie ma świadomości, że Wieliszew to 5 tys. ludzi, Łajski z Michałowem-Reginowem mają 4 tys. mieszkańców, Skrzeszew z Kałuszynem to 2 tys. mieszkańców. Do tego kompletnie rozjechana w planach Komornica i Poddębie – gdzie w lato mieszka około 2 tys. letników. Wszyscy ci ludzie w ostatnim czasie zaczęli kontaktować się z urzędem, pytać o tę sprawę. Pytają, dlaczego ktoś chce zniszczyć ich życie. My odpowiadamy zgodnie z prawdą, że budowa tych torów skróci drogę do Olsztyna.
No i ludzie protestują, są przeciwko – niewiele jest głosów poparcia za którymkolwiek z wariantów. Kwestionują zasadność CPK.
Nie jestem od tego, by oceniać, czy jestem za, czy przeciw CPK. Choć znam opracowania sprzed wielu lat wskazujące Polskę i okolice planowanego CPK jako idealne miejsce przesiadkowe na linii Wschód – Zachód. Ale tutaj bardziej skupiamy się, że ten gigantyczny projekt trzeba skorygować, by nie demolował gmin i powiatu.
Port lotniczy ma powstać do 2027 roku. Rozumiem, że bez linii kolejowych i nowych dróg będzie wykorzystywany w ograniczonym stopniu, prawdopodobnie będzie wtedy nierentowny. Zatem jeżeli rząd chce podejść odpowiedzialnie do tematu, to do 2027 roku będzie trzeba zbudować i zapłacić za te wszystkie trasy dojazdowe do Baranowa.
No tak powinien wyglądać projekt, który jest komplementarny. Jeżeli ten port ma na początku obsługiwać 40 mln ludzi a docelowo 100 mln ludzi rocznie, to wiadomo, że ktoś tych ludzi musi dowieźć, bo samochodami tam nie dojadą. Ale może się okazać na przykład, po tych konsultacjach, że te szprychy, czyli te linie kolejowe, tak podrożą tę całą koncepcję centralnego portu, że ktoś się z takiej ich liczby wycofa. Potrafię to sobie wyobrazić, zakładając, że to, co teraz przedstawiono do konsultacji, to plan idealny, ale jak wiadomo takie bardzo trudno zrealizować.
To by tłumaczyło, dlaczego te planowane linie są poprowadzone w sposób często nielogiczny, jakby na czystej kartce papieru, albo mapie sprzed kilkudziesięciu lat.
Może się okazać, że ten plan idealny dla projektantów, będzie koszmarem dla naszych mieszkańców. Ci którzy zajmują się geopolityką, strategią transportu i myśleniem ogólnym w skali kraju czy świata uważają pewnie, że takie rozwiązania wymagają poświęceń.
No ja mogę się poświęcić, ale chciałbym wiedzieć, co zyskamy jako kraj. Teraz wiem, że jedynym wymiernym efektem nowej linii będzie około 10 minut zyskanych na ominięciu zakrętu kolejowego pod Nowym Dworem Mazowieckim. Ten argument mnie nie przekonuje.
Po raz kolejny powiem, że nie chcę być uznawany za przeciwnika CPK. Planowali to na pewno mądrzejsi ode mnie ludzie, tylko pytanie, czy nie był on tworzony w sposób bez przewidzenia wszystkich skutków i społecznych, finansowych i przyrodniczych. Ja na szczęście nie muszę szukać plusów CPK, bo za tę inwestycję nie odpowiadam, ale widząc, że wyrządzi on takie duże szkody w naszej społeczności, to byłby grzechem, gdybym o tym nie mówił i nie próbował wpłynąć na modyfikację tych planów.
Czwartkowe spotkanie z mieszkańcami było pierwszym krokiem? W holu urzędu widziałem ankiety i petycje do wypełnienia.
Wszyscy radni i wszyscy sołtysi otrzymali ankiety i petycje po to, żeby dotarły do osób, które nie mogą do nas dotrzeć, albo nie chcą takich dokumentów wypełniać przez internet. Im wszystkim chcemy dać szansę wypowiedzenia się w tych konsultacjach.
Przed przygotowaniem spotkania z mieszkańcami zebrała się Rada Gminy, która podjęła uchwałę, która z kolei była podstawą dla przygotowania petycji czy wniosków do ankiety. Chodziło o to, żeby nasze wspólne stanowisko nie polegało tylko na skrytykowaniu opcji przedstawionych przez CPK, ale na przedstawieniu rozsądnej dla wszystkich alternatywy. Mam nadzieję, że ktoś je przeanalizuje a jednocześnie, gdy spotka się ze mną, jak osobą mającą za sobą mandat społeczny kilku tysięcy osób, bez podtekstów politycznych, to mamy szansę na przekonanie strony rządowej do swoich racji. Mam już takie spotkanie zaplanowane w CPK, na razie nie na najwyższym szczeblu, na 5 marca – zobaczymy czy będzie to tylko kurtuazja, czy merytoryczna dyskusja. Będziemy mówić o propozycji dobudowania toru wzdłuż aktualnej linii do Janówka i tam odbicia w kierunku Narwi przez rezerwę, która zachowała się w planach po planowaniu trasy Olszynki Grochowskiej oraz o modelu budowy połączenia na północ z mostem na wysokości Zegrza. Wiem, że ten drugi wariant wzbudza emocję w Serocku dlatego jako podstawowy wskazujemy ten po terenach PAN w okolicach Benckisera.
Ta druga propozycja wydaje się bardzo korzystna. Można by przy tej okazji zbudować lokalne połączenia z Pułtuskiem, Makowem Mazowieckim, czy Przasnyszem. Trasa też jest krótsza, więc pewnie tańsza w budowie.
Tak to prawda, tak poprowadzona trasa znacznie skróci drogę do Olsztyna. Nie wiadomo jak z kosztami. Mimo że krótsza, to trzeba ją zbudować od początku, bo te tereny kolejowo są do tej pory całkowicie wykluczone. Tam ludzie czekają na taką inwestycję, bo jest dla nich szansą, skróceniem drogi do pracy. Jednocześnie zapewne nie ma tam tylu konfliktów z istniejącą infrastrukturą, które są na terenie gminy Wieliszew. U nas ta linia kolejowa więcej zniszczy niż załatwi. Ale już wiem, że mieszkańcy Serocka obawiają się, że ten projekt może być dla nich niekorzystny.
Na przyszłą niedzielę planujecie zorganizować łańcuch wsparcia.
Mieszkańcy bardzo chcą zorganizować to wydarzenie, bardzo chcą się zjednoczyć. Też bez polityki, bez blokowania. Z uśmiechem. Jedynym ich celem ma być zwrócenie uwagi na ich stanowisko w tej sprawie. Chcemy ustawić się pomiędzy punktami, w których te tory mają poszatkować naszą gminę. Już do wydarzenia chcą przyłączyć się mieszkańcy Nasielska i Nieporętu. Może przyłączą się również mieszkańcy Legionowa? 8 marca od godz. 12 zaczynamy się ustawiać w kilku miejscach naszej gminy zapraszam wszystkich do tej pozytywnej nakierowanej na jednoczenie akcji. Myślę, że rząd słucha tylko ludzi, więc mamy szansę na pozytywną reakcję z ich strony na takie przedsięwzięcie.
Dużo tych rzeczy macie zamiar teraz zrobić. Nie za szybko?
Wiele osób mówi, że jestem w gorącej wodzie kąpany, ale już trwa przetarg na dokumentację przedprojektową Warszawa Wschodnia – Nasielsk i tam też są wskazane te warianty, które zostały nam pokazane w tych konsultacjach. Więc to nie jest odległa perspektywa. Nie możemy przespać tego momentu, bo może to skutkować na kolejne dziesięciolecia.
Zakładając czarny scenariusz. Władze wybierają któryś z wariantów i budują albo… nie. Co w każdym z tych wariantów.
Gdy inwestycja powstanie, to myślę, że każdy z mieszkańców zostanie zaspokojony, szkody zostaną wyrządzone potężne, ale jakoś będzie trzeba z tym żyć. W sytuacji, gdy inwestycja będzie tylko w planach, jest wiele znaków zapytania. Największym chyba to, że nie wiemy co z odszkodowaniami za spadek wartości nieruchomości, na której zostanie zaplanowana inwestycja. Ta sprawa nie jest uregulowana w ustawie o CPK, a własność prywatna powinna być chroniona – zobaczymy czy w tym przypadku będzie. Zadeklarowałem mieszkańcom wsparcie prawne na wypadek kłopotów, jakie mogą pojawić się w takiej sytuacji, ale mam nadzieję, że nie będziemy musieli się z tym problemem borykać.